Ponad 100 dni temu nowym dyrektorem Muzeum Narodowego w Krakowie został Andrzej Betlej. W rozmowie z LoveKraków.pl opowiada o planach na przyszłość i wyzwaniach, jakie czekają instytucję w najbliższym czasie. Nie zabrakło również tematu utworzenia artystycznego zakątka na mapie Krakowa i oddziału MNK w hotelu Cracovia.
Natalia Grygny, LoveKraków.pl: Jest Pan dyrektorem Muzeum Narodowego od stycznia 2016 roku.
Andrzej Betlej, Dyrektor Muzeum Narodowego w Krakowie: Dokładnie 111 dni.
Jak Pan ocenia ten czas?
Na pewno nie jest to czas łatwy. Tak jak już kiedyś rozmawialiśmy, jest to moment rozpoznawania Muzeum i odnajdywania się w instytucji. Istnieje multum spraw, którymi powinien zajmować się dyrektor. Czasami niektórzy niesłusznie uważają, że są one mało istotne. Z jednej strony należy przyglądać się i zajmować drobiazgami – bo z nich składa się codzienne życie Muzeum. Z drugiej strony trzeba zajmować się i podejmować decyzje dotyczące „spraw wielkich” – to od nich zależy przyszłość Muzeum. To nadal etap poznawania oraz propozycji pewnych zmian.
Co Pana najbardziej zaskoczyło? Pozytywnie i negatywnie?
Przyznam szczerze, że stopień skomplikowania niektórych spraw administracyjnych. W tej kwestii chciałbym zmienić pewne rzeczy, a przede wszystkim uprościć pewne procedury. Jeśli chodzi o pozytywne zaskoczenie, to oczywiście ogromny potencjał tej instytucji i zatrudnionych w niej ludzi.
Możemy już mówić o jakimś sukcesie instytucji?
Na pewno sukcesem była wystawa „Modna i już. Moda w PRL” autorstwa pani Joanny Reginy Kowalskiej. Była strzałem w dziesiątkę, bo zobaczyło ją aż 39 tys. zwiedzających. Jak widać nasza instytucja jako organizator jest w stanie przygotować wystawę przyciągającą olbrzymią liczbę widzów. Kolejnym sukcesem jest wyróżnienie publikacji „Kolor i blask” pani Bożeny Kostuch jako „Krakowskiej Książki Miesiąca”. Ważnymi wydarzeniami dla instytucji była niewielka, studyjna wystawa „Ekslibris polski. Między słowem a obrazem”. Nie była może komentowana publicznie, ale w moim odczuciu była ważna dla Muzeum. Kolejną ważną sprawą jest otwarcie Pawilonu Czapskiego. Dzieło, które zainicjowała dyrektor Zofia Gołubiew, jest nowoczesną i interesującą przestrzenią. Istotny będzie tu również aspekt edukacyjny. Znajdzie się tu galeria, w której pokazujemy prace Józefa Czapskiego i jego dokumenty. Pokażemy nieznane w większości polskiej publiczności dzieła, które otrzymało Muzeum.
Wspominał Pan kiedyś o połączeniu Pawilonu Czapskiego z budynkiem pracowni Ludwika Pugeta.
To na razie moje marzenie. Pawilon znajduje się w miejscu szczególnym. To część dawnej ulicy Wolskiej, obecnie Piłsudskiego, w sąsiedztwie pracowni Olgi Boznańskiej i budynku Akademii Sztuk Pięknych, Pałacu Emeryka Hutten – Czapskiego. Dwa mury dalej znajduje się pracownia Ludwika Pugeta, która niestety jest teraz zrujnowana. Od działki Muzeum oddziela ją jeszcze jedna działka, a pracownię widać z tarasu wieńczącego Pawilon. Gdyby w przyszłości pojawiła się możliwość rewitalizacji tego miejsca, to mógłby tu powstać taki mały zakątek związany z życiem artystycznym Krakowa.
A jak odnosi się Pan do planów utworzenia kolejnego oddziału Muzeum w budynku hotelu Cracovia?
To sprawa skomplikowana. Wierzymy, że obiekt będzie zachowany dla Krakowa w obecnej formie architektonicznej. Oczywiście bylibyśmy szczęśliwi, gdyby powstał tam oddział naszej instytucji. Tworzylibyśmy coś wyjątkowego dla Krakowa, swego rodzaju muzeum-forum pomiędzy obecnym Gmachem Głównym a byłym hotelem Cracovia. Szczerze mówiąc, to byłoby ważne dla całej kultury, ponieważ byłaby to „kulturalna brama” od strony Błoń, prowadząca do naszego miasta.
Co będzie największym wyzwaniem w najbliższym czasie?
Skupmy się na najbliższych miesiącach. Niebawem otwieramy nową wystawę malarstwa Ewy Kuryluk, prezentującą obrazy z najlepszego okresu jej twórczości. Dwa tygodnie później otworzymy w Sukiennicach wystawę obrazów Henryka Siemiradzkiego ze zbiorów Lwowskiej Galerii Sztuki. Jednym z wyzwań będzie również otwarcie największej w tym roku wystawy, czyli Maria. Mater Misericordiae.