Wraz z uchwaleniem jednorazowego święta narodowego 12 listopada, w kraju zrobiło się spore zamieszanie. Problemy mają także sądy, które musiały odwołać w całej Polsce kilkanaście tysięcy zaplanowanych na ten dzień rozpraw. Teraz niektórzy będą musieli czekać nawet do czterech miesięcy na kolejny termin.
Można to nazwać szczęśliwym zrządzaniem losu. W krakowskim sądzie okręgowym na dzień 12 listopada zaplanowane zostało – z dużym wyprzedzeniem – całodniowe szkolenie sędziów. Dlatego aż siedem wydziałów nie zapisało na ten dzień ani jednej rozprawy.
Od kilku dni
Inaczej jest natomiast w wydziale I cywilnym. Tam cztery sprawy zostaną rozpatrzone lub będą kontynuowane w marcu, sześć w grudniu, a dwie jeszcze w tym miesiącu. W wydziale penitencjarnym 12 listopada miały zostać rozpoznane 22 sprawy. Część z nich będzie musiała poczekać do stycznia. W wydziale pracy i ubezpieczeń społecznych miało się odbyć 10 rozpraw.
– W pięciu sprawach strony będą czekały 9 dni, a w pozostałych średnio półtora miesiąca – mówi Beata Górszczyk, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Krakowie.
W kalendarzu sędziów sądu rodzinnego było zapisanych 86 rozpraw. – Podjęto wszelkie starania, aby powiadomić wszystkie strony oraz pełnomocników o odwołaniu rozpraw. Nie sposób podać średniego czasu oczekiwania na wyznaczenie nowych terminów – przyznaje sędzia Górszczyk.
W rejonie nie jest kolorowo
Najwięcej spraw zazwyczaj mają sądy rejonowe. Z informacji uzyskanych z Sądu Okręgowego wynika, że w Nowej Hucie i Śródmieściu było wyznaczone 212 spraw. Jak zapewnia przedstawicielka SO w Krakowie, sąd starał się poinformować strony zarówno listami poleconymi, jak i telefonicznie oraz mailowo.
W tym przypadku postępowania przedłużą się i to znacznie. Nowe terminy zostały rozpisane na kolejne cztery miesiące – aż do marca 2019 roku.