400 stron wyjaśnień „Miśka”

Paweł M. po zatrzymaniu we Włoszech fot. Materiały prasowe
Paweł M. ps. „Misiek” od miesięcy współpracował z Prokuraturą Krajową. Jego wyjaśnienia zajmują około 400 stron. Plotki, w które nikt nie wierzył, stały się prawdą.

„Grek”, jeden z najgroźniejszych gangsterów lat 90. w rozmowie z Rafałem Gęburą, prowadzącym program „7 metrów pod ziemią” mówi tak:  – W środowisku jest jedna podstawowa zasada, o której teraz wiem: nie ma żadnych zasad, tam nikt nie ma zasad. Nie ma przyjaźni, kolegów. Nie ma nawet znajomych.

Wczoraj przekonali się o tym zatrzymani pseudokibice (w tym jak się nieoficjalnie mówi były wiceprezes Wisły Kraków SA Damian D.), którym śledczy zarzucają handel narkotykami na ogromną skalę. Organy ścigania mogą być wdzięczne zatrzymanemu we wrześniu Pawłowi M., do niedawna bossowi grupy przestępczej Wisła Sharks. 16 kwietnia właśnie takie informacje podał portal TVN24.pl.

Plotki o tym, że „Misiek” miałby pójść na współpracę pojawiły się pod koniec lutego. Wtedy jednak Małopolski Wydział Zamiejscowy Departamentu do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej w Krakowie odpisał nam, że nie stosowano procedury świadka koronnego ani instytucji z art. 60 kk. w stosunku do Pawła M.

Jedyne, co było wiadomo, to to, iż podejrzany (do tej pory nie został postawiony w stan oskarżenia) wypowiedział swojemu dotychczasowemu obrońcy pełnomocnictwo i miał często jeździć na „czynności”. Tak naprawdę mało osób wierzyło w to, że zatwardziały gangster pójdzie na współpracę.

– „Misiek” współpracował z prokuraturą od miesięcy, w pełnym zakresie. W ciągu tygodnia jeździł na przesłuchania trzy, cztery razy – mówi osoba znająca sprawę. Jak dodaje nasz informator, wyjaśnienia Pawła M. są rozpisane w dwóch tomach, co przekłada się na około 400 stron.

Prokuratura Krajowa tradycyjnie już nabiera wody w usta. – Etap postępowania jest taki, że prokuratura nie zdradza dowodów ani sposobów ich gromadzenia – mówi Ewa Bialik, rzecznik Prokuratury Krajowej.

Bialik przypomina, że Paweł M. występuje w tej sprawie jako osoba podejrzana i z tego powodu może być często słuchana. – Z racji swojej wiedzy i hierarchii w grupie – stwierdza przedstawicielka PK.

Poproszony o komentarz mecenas Maciej Burda twierdzi, że jeśli informacje się w pełni potwierdzą, będzie to historia jak z Seksmisji. – Szef okazał się zaprzeczniem głoszonych przez niego idei. Wielki chuligan okazał się wielkim informatorem – stwierdza adwokat.