Jeśli wyrok się uprawomocni, Dominik P., który został skazany przez sąd pierwszej instancji za zabójstwo, wyjdzie na wolność w 2027 roku. 25-latek zadał dwa ciosy nożem pijanemu Mariuszowi K., który go wcześniej zaatakował.
Gdy popatrzy się na przebieg zdarzeń, można odnieść wrażenie, że to przykład jednej z najbardziej bezsensownych zbrodni. Gdyby Dominik P. nie zatrzymał się w okolicy sklepu z alkoholem na os. Na Wzgórzu i nie zaczął przyglądać się na parze okolicznych mieszkańców, którzy w krzakach nieopodal – według jednych świadków – uprawiali seks oralny, Mariusz K. być może żyłby w dalszym ciągu, a Dominik P. cieszył się wolnością. Los chciał inaczej.
Po tym incydencie, pijany Mariusz K., jego konkubina i kolega zaczęli ścigać 25-latka. Nie dogonili go. Swoją złość rozładowali na innym mężczyźnie, który się nawinął. Dominik P. jednak nie wyciągnął wniosków z tego, co się mogło wydarzyć i ponownie wrócił pod sklep. Tam na niego czekała cała trójka. Z Mariuszem K. wymienili parę „uprzejmości”, a wkrótce doszło do szamotaniny. Sąd ustalił, że w którymś momencie pojawił się nóż w rękach oskarżonego, którym zadał dwa ciosy w okolice klatki piersiowej, w tym jeden śmiertelny. Nie udało się ustalić, kto przyniósł ostre narzędzie.
Pozytywnie odbierany
Biegłemu nietrudno było ustalić, jaki charakter mają rany i czy zostały zdane z dużą siłą. Ekspert wykluczył również przypadkowe nadzianie się na ostrzę przez uczestnika bójki. Sąd uznał więc, że Dominik P. działał z zamiarem zabójstwa, ale ów zamiar powstał nagle. Nie planował nikogo zamordować, stwierdziła przewodnicząca składu orzekającego, Ewa Szymańska.
Sędzia Szymańska w uzasadnieniu wyroku podkreśliła szereg okoliczności łagodzących, które usprawiedliwiają relatywnie niski wyrok. Były to m.in. niekaralność, pozytywna opinia społeczna o oskarżonym, który był dobrze postrzegany przez otoczenie czy też poddanie się policjantom i próby dodzwonienia się na pogotowie ratunkowe po całym zajściu.
