Andrzej Betlej: Ze smutkiem, ale i z satysfakcją odpisuję „nie”

Andrzej Betlej, dyrektor MNK fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl

Na początek 2018 roku – odnalezione dzieło Gierymskiego. Później wystawy o komiksie, designie i niepodległości. Będzie też trochę o przebudowie Cracovii i stworzeniu nowej miejskiej przestrzeni przed Gmachem Głównym. I oczywiście o najsłynniejszej krakowskiej „Damie”, która w najbliższych latach przeprowadzi się do Pałacu Czartoryskich. O tym rozmawiamy z Andrzejem Betlejem, dyrektorem Muzeum Narodowego w Krakowie. Będzie też o tym, dlaczego nie można rozśmieszać Pana Boga.

Natalia Grygny, LoveKraków.pl: Muzeum znowu zaczęło rok z przytupem. Tym razem chodzi o dzieło Gierymskiego „Zima w małym miasteczku”.

Andrzej Betlej, dyrektor Muzeum Narodowego w Krakowie: Cieszyłbym się, gdyby wszystkie dzieła sztuki utracone przez Muzeum Narodowe w Krakowie podczas II wojny światowej wróciły. Możemy to traktować w kategoriach marzeń, ale kto wie… Może za rok będziemy mówili o odnalezieniu dzieła Rafaela Santi?

Jak Pan myśli – co teraz może dziać się z tym obrazem?

To tylko moja osobista opinia, ale uważam, że znajduje się w jakiejś prywatnej kolekcji. Nie sądzę, że w Polsce. Nie mam jednak wystarczających danych, aby tak spekulować.

Może skończy się tak jak w ostatnim przypadku?

Jeśli chodzi o odnalezienie obrazu Gierymskiego, był to wynik koincydencji kilku faktów, ale należy pamiętać przede wszystkim o wytężonej pracy policji i Departamentu Strat Wojennych Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Konsekwentne poszukiwania dały efekt. Owszem, efekt spektakularny w ostatecznym rozrachunku, ale tak naprawdę musimy pamiętać, że poprzedza go żmudna praca. Dzieła utracone w większości przypadków nie objawiają się jak deus ex machina. Zobaczymy, co się jeszcze wydarzy.

A Pan dyrektor jest gotowy na nadchodzące miesiące?

Przytoczę zdanie wybitnego badacza architektury jezuickiej, księdza Jerzego Paszendy. Twierdził, że najłatwiej rozśmieszyć Pana Boga, snując plany…

.. ale nie chce Pan rozśmieszać Pana Boga?

(śmiech) Wiadomo, że każda instytucja, a zwłaszcza taka jak Muzeum Narodowe w Krakowie, funkcjonuje w oparciu o plany i zamierzenia. Plan działań generalny na najbliższe lata jest gotowy, tylko musimy go regularnie, krok po kroku, konsekwentnie realizować.

To co w takim razie zaplanowano na ten rok? Co tym razem trzeba zobaczyć?

Zaczynamy od czegoś, czego u nas jak dotąd nie było. Mowa o wystawie „Teraz komiks!” w Gmachu Głównym. Można rzec, że wystawa wynosi na piedestał część kultury traktowanej często z uśmiechem albo pobłażaniem. A niesłusznie! Komiks jest immanentną częścią naszej kultury! Ekspozycja ma pokazać najważniejsze osiągnięcia i historię polskiego komiksu. Pamiętajmy, że tak naprawdę ma ponad 100-letnią historię, która zaczyna się jeszcze w XIX wieku we Lwowie... Na ekspozycji pokażemy komiks polski na świecie i obecność polskich autorów na tym ogromnym rynku kultury. Obecnie to przedmiot kolekcjonerski. Będzie i Profesor Filutek z „Przekroju”, i „Thorgal”, i Funky Koval… Warto również podkreślić, że komiks wszedł do sfery filmu i gadżetu.

Dzięki temu muzeum otworzy się na nową grupę widzów?

Tak, ponieważ MNK musi być mocno osadzone w rzeczywistości. Ważne jest przyciąganie nowych społeczności, nowego pokolenia. Temu służy omawiana ekspozycja. Mam nadzieję, że będzie się cieszyć dużą popularnością.

A co oprócz komiksu?

„Design polski po roku 1989”, eksponowany w dwóch miejscach. Kuratorką jest jedna z najwybitniejszych badaczek polskiego wzornictwa przemysłowego, pani profesor Czesława Frejlich. Pierwsza, zasadnicza, poświęcona projektowaniu artystycznemu, znajdzie się w Sali Wystaw Zmiennych w Gmachu Głównym. Druga natomiast w dawnej Cracovii i będzie poświęcona projektowaniu 2D, systemom identyfikacji wizualnych, rozwiązaniom graficznym, które zmieniły się i współtworzyły polską rzeczywistość po 1989 roku. W Gmachu Głównym, na miejscu części Galerii Malarstwa XX wieku, chcemy otworzyć wystawę „Sytuacja się zmieniła”. To pewnego rodzaju szkic do nowej stałej Galerii Sztuki XX i XXI wieku, która będzie przygotowywana po skończeniu wystawy „Wyspiański”. Widzowie zobaczą 100 najważniejszych dzieł sztuki powstałych po roku 1945 z kolekcji MNK. W Kamienicy Szołayskich mamy zamiar otworzyć wystawę „Kraków ok. 1900”. Będzie to obraz Krakowa ukazana przez malarstwo, rzeźbę, rzemiosło artystyczne, modę, fotografię.

Taka panorama naszego miasta?

Właśnie. Będzie tu informacja o tym, co działo się w ramach artystycznej, młodopolskiej bohemy. Zobaczymy, jak było przedstawiane mieszczaństwo, kościół, przemysł, prasa. Zależy nam na wielowątkowej narracji.

Będzie też trochę sztuki dawnej…

W pierwszej połowie roku odbędzie się również otwarcie wystawy dzieł malarza Hansa Süss von Kulmbacha, ucznia Albrechta Dürera!. To artysta, który pracował na zlecenie dworu Jagiellonów w Polsce. Tę wystawę przygotowujemy przy współpracy Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, a konkretnie z Wydziałem Konserwacji oraz Bazyliką Mariacką. Publiczność zobaczy najbardziej reprezentatywne dzieła. Ekspozycja pokaże europejskość sztuki na dworze Jagiellonów czy sztuki w Krakowie w I połowie w XVI wieku. W międzyczasie warto będzie zajrzeć do Pawilonu Józefa Czapskiego oraz do Domu Jana Matejki – naszego najstarszego oddziału, który w tym roku obchodzi jubileusz! Tam odbędzie się cykl pokazów dzieł, specjalnie sprowadzanych. Myślę, że warto śledzić co się dzieje w MNK, bo poza wystawami będzie wiele niespodzianek - już w styczniu prapremiera spektaklu o Wyspiańskim w przestrzeni wystawy w reżyserii Szymona Budzyka oraz karnawał Wyspiańskiego, kiedy wygląd GG zaskoczy przez trzy kolejne wieczory wszystkich krakowian. I tak dotarliśmy do 31 października…

Czyli otwarcia wystawy „Niepodległa. Wokół myśli Józefa Piłsudskiego”.

To nie będzie jednak w żadnym wypadku wystawa monograficzna poświęcona Piłsudskiemu. Za pomocą artefaktów, pamiątek historycznych pokażemy to, co doprowadziło do niepodległości. Piłsudski jest tutaj taką soczewką, punktem odniesienia. Jeśli myślimy o marszałku i tym, co go ukształtowało, musimy pamiętać o powstaniu styczniowym, utracie tej niepodległości i sytuacji, jaka funkcjonowała w XIX i XX wieku. Kuratorką wystawy jest pani Wacława Milewska.

Jeśli chodzi o liczbę eksponatów, to chyba będzie można ją porównać z wystawą #dziedzictwo?

Myślę, że tak. Jednak różnica jest znacząca, ponieważ #dziedzictwo składała się z eksponatów MNK. Jeśli chodzi o „Niepodległą”, sprowadzimy kilka dzieł, których nigdy wcześniej nie było w Krakowie, również zza granicy.

Jakie dzieła ma Pan na myśli?

Myślę, że mimo wysokich kosztów, uda się sprowadzić pierwszą wersję „Śmierci Ellenai” Jacka Malczewskiego. Dzieło znajduje się w zbiorach daleko poza granicami Polski. A to pierwsza wersja tego obrazu, który wisi w Sukiennicach.

Niepodległość to trudny temat. Mówi się o niej na różne sposoby, a słowo patriotyzm dla każdego znaczy co innego.

Tak, pojęcie „niepodległości” jest tak olbrzymie i odmiennie rozumiane, podobnie jak pojęcie dziedzictwa, które bywa interpretowane indywidualnie. Wystawa w MNK pomyślana jest jednak przede wszystkim jako swego rodzaju fresk historyczno-artystyczny, pokazujący drogi i korzenie niepodległości Polski odzyskanej po I wojnie światowej.

Jest Pan zdania, że to będzie jedna z najważniejszych wystaw w Polsce?

Mam nadzieję, że zostanie tak odebrana. Ja jednak staram się być skromniejszy, jeśli chodzi o te przewidywania. Jeśli tak będzie, sprawi mi to ogromną radość. Na pewno będzie to ważne wydarzenie zarówno dla muzeum, jak i dla Krakowa. A co do tego nie mam obaw.

Pewnie też nie ma Pan obaw co do frekwencji. „Wyspiański” przed końcem 2017 roku miał 21 tys. widzów.

Poprawka! Do 8 stycznia jest to już ponad 32 tysiące widzów w ciągu niecałego 1,5 miesiąca.

A mówi się, że większość ludzi nie interesują się sztuką i kulturą.

Moim zdaniem wystawa odpowiada na głód Wyspiańskiego. Publiczność chce zobaczyć jak najwięcej ikonicznych dzieł, z którymi najbardziej kojarzy się mistrz. To odpowiada na wielkie zapotrzebowanie. I rzeczywiście – wystawa cieszy się niewiarygodną popularnością. Choć zdradzę, że troszeczkę się tej popularności spodziewaliśmy. Do Gmachu Głównego przyjeżdżają wycieczki z całej Polski i zwiedzający z Warszawy, Poznania czy Gdańska. Abstrahując od skali tej wystawy, po prostu był to genialny artysta.

Wystawa pokazuje gorączkowość geniuszu twórcy. Mimo tego, że eksponaty pochodzą wyłącznie z kolekcji naszego muzeum, można zobaczyć wszystkie najważniejsze i najbardziej reprezentatywne wątki w jego  twórczości. Mamy to, co mamy, ale wystarczająco dużo, żeby oszołomić geniuszem artysty. Do końca marca mamy już zarezerwowane wszystkie lekcje muzealne poświęcone Wyspiańskiemu.

A co z Muzeum Wyspiańskiego? Pan Łukasz Gaweł wspominał ostatnio, że na razie priorytetem jest remont Pałacu Czartoryskich. Ale mimo wszystko dobrze byłoby zobaczyć te wszystkie dzieła w jednym miejscu…

Cały czas o tym myślimy. Tak Łukasz Gaweł powiedział: Czartoryscy są priorytetem, bo naprawdęniewiele jest czasu na przygotowanie dobrej ekspozycji. Gdy rozmyślamy nad strategią inwestycyjną muzeum, mimo wszystko pojawiają się rozważania na temat budowy Pawilonu Wyspiańskiego obok Gmachu Głównego. To nie nasz pomysł, bo ma już wiele lat. A jest naprawdę świetny! W 2006 czy 2007 powstały takie projekty. Temat ten – w ramach studium architektonicznego – jest cały czas obecny. Przyznam się, że naszym marzeniem, dyskutowanym i przedstawianym przeze mnie i przez dyrektora Gawła jest stworzenie nowoczesnego muzeum biograficznego Wyspiańskiego, z narracyjną opowieścią, kontekstem…. Niewykluczone, że go zrealizujemy, jednak zależy to od funduszy. Rozpatrując to w kategoriach urbanistycznych Cracovia – Gmach Główny, można byłoby mówić o domknięciu pierzei i stworzeniu bardziej rozbudowanego układu, odpowiadającego szerokości budynku Cracovii. Jej zamknięcie na działce, którą MNK dysponuje, byłoby jak najbardziej realne.

Do MNK przyciągał nie tylko Wyspiański…

Wrażenie robi również frekwencja ponad 1 mln 200 tys. widzów w 2017 roku. Przyczyniło się do tego kilka elementów – #dziedzictwo, „Skarby baroku” i oczywiście eksponowanie „Damy z gronostajem”. Tak naprawdę dużo rzeczy przyciąga się wzajemnie. Osoby przychodzące zobaczyć dzieło da Vinci, chcą zobaczyć coś jeszcze. Dotyczy to głównie turystów zagranicznych. Recenzje, które otrzymałem, świadczą o tym, że Gmach Główny żyje. Polecam przyjść tu w niedzielę. Ostatnim razem widzowie nie chcieli opuścić sal ekspozycyjnych, chociaż już zbliżała się 16.00.

W minionym roku zakończyły się konsultacje w sprawie placu między dawną Cracovią a Gmachem Głównym. Są już jakieś konkrety? Jakie pomysły najbardziej się Panu spodobały? Jakiś czas temu obiecywał Pan raport…

Jeśli chodzi o wspomniany układ, szczerze powiedziawszy rozpatrujemy bardzo różne pomysły. Nie ma wątpliwości co do tego, że Cracovia będzie dedykowana designowi i architekturze. Należy pamiętać, że to zupełnie nowa rzecz dla muzeum, bo tak naprawdę nigdy nie zajmowaliśmy się współczesnym designem. Nie leżało to w polu głównych zainteresowań, nawet kolekcjonerskich. Jeśli chodzi o raport, trafił już do wicedyrektora Łukasza Gawła i to on będzie odpowiedzialny za jego opublikowanie.

Przyjdzie w końcu czas, kiedy trzeba będzie wybrać jedną koncepcję.

Jak już wspomniałem, rozpatrujemy różne scenariusze, myśląc o podstawowej rzeczy: tę inwestycję trzeba zrealizować. Trzeba się zastanowić nad krokami taktycznymi, żeby zrealizować cel strategiczny. A żeby go zrealizować, potrzebne są pieniądze. Bylibyśmy nieodpowiedzialni, gdybyśmy powiedzieli: Ok, przebudowujemy i … hajże na Soplicę! Jakoś to będzie… W tym roku trzeba będzie przygotować program funkcjonalno-użytkowy w odniesieniu do Gmachu Głównego i Cracovii. A ten plan zdeterminuje przyszły konkurs. Żeby starać się o konkretne fundusze, trzeba mieć konkretny projekt.

Trzeba też będzie zdecydować, co z placem pomiędzy budynkami. W końcu przebudowana ma zostać spora część miasta.

To duża odpowiedzialność, ale trzeba pamiętać, że plac jest miejski. Podczas konsultacji wiceprezydent Elżbieta Koterba deklarowała, że chce z nami współdziałać w tym temacie. Miasto zdaje sobie sprawę, że to ważny element urbanistyczny. Nawet w tych pierwszych projektach, mających rozwiązać przestrzeń na zakończeniu dawnej ul. Wolskiej, sposób komunikacji dróg w stronę Błoń, wyznaczenie osi komunikacyjnej, a razem widokowej na kopiec Kościuszki było zawsze zachowane. Czy jest możliwa likwidacja ulic? To muszą potwierdzić specjaliści z miasta. MNK nie będzie kreowało przestrzeni wbrew miastu, a raczej z miastem. Współpraca jest tu konieczna. Mamy świadomość, jaka to odpowiedzialność zmienić tę przestrzeń.

W maju 2017 roku w Gmachu Głównym „zamieszkała” Dama z gronostajem. Czy podtrzymuje Pan zdanie sprzed roku, że o podróżach dzieła da Vinci możemy zapomnieć?

Jak najbardziej. Przynajmniej w perspektywie tego stulecia (śmiech). „Dama” z pewnością przejedzie jedynie z Gmachu Głównego do Muzeum Książąt Czartoryskich. O innych podróżach nic nie wiem, nie chcę wiedzieć, nie wyobrażam sobie! Przez ostatnie 15 lat obraz dużo wojażował jak na dzieło tej  klasy. Nie znam tak często podróżującego dzieła da Vinci. Ze smutkiem, ale i z satysfakcją odpisuję na prośby o wypożyczenia: „nie”.

W ostatnią Noc Muzeów kolejki sięgały aż do skrzyżowania.

To zadziwiające, bo ekspozycję „Damy” otworzyliśmy w połowie maja 2017 roku i w ciągu niecałych sześciu miesięcy obejrzało ją ponad 130 tys. widzów. Znacznie więcej niż w ciągu roku, kiedy była prezentowana na Zamku Królewskim na Wawelu. Jednak trzeba pamiętać, że to innego typu muzeum. Poza tym wydaje mi się, że powiew nowości zawsze przyciąga.

A co dyrektor MNK sądzi o samej idei Nocy Muzeów? Nieraz pojawiają się opinie, że po co stać w tej kolejce, skoro można kupić bilet w inne dni?

Wydarzenie można rozpatrywać dwojako. Abstrahując od kwestii, że podczas nocy oglądamy coś, co można oglądać w inne dni, to pamiętajmy, że muzea przygotowują specjalne atrakcje na tę noc. Jedna z moich studentek, zajmująca się komunikacją w muzeum powiedziała, że choć istnieje serwis Spotify, to nie oznacza, że nie chodzimy na koncerty muzyczne. Można toodnieść do kwestii Nocy Muzeów. Ważnym elementem tego wydarzenia jest atmosfera tej nocy. Czasami nawet nie chodzi o to, żeby zobaczyć, ale żeby być. Spędzić czas z przyjaciółmi, co ma wymiar społeczny. Niemniej to magnes. A jak wiemy każda placówka w Krakowie, każdy oddział MNK, stara się przygotować coś specjalnego dla publiczności, zaoferować coś wyjątkowego – wyjątkowe przeżycie. Może tym razem MNK zaprezentuje nieznane dzieła Wyspiańskiego?

Myśli Pan, że będą mieć taką siłę przyciągania jak obraz Leonarda da Vinci?

„Dama” na pewno zawsze będzie przyciągała, ale nie tylko ona tworzy muzeum. Mówi się, że to instytucja, która chroni i przechowuje, a ja uważam, że oferuje widom dwie rzeczy: pamięć i tajemnicę. Tą tajemnicę muzeum i ewokowanie pamięci, wywoływanie emocji można określić jako klucz do przyciągania widzów. Dlatego muzeum musi mieć zróżnicowany program.

Wspomniał Pan, że „Dama” przeprowadzi się tylko raz – do Pałacu Czartoryskich. Można powiedzieć, że w grudniu 2019 zostanie otwarta „świątynia sztuki”.

Z pewnością będzie to świątynia sztuki. Przed zamknięciem był to najchętniej - na równi z Sukiennicami, odwiedzany oddział MNK. Chciałbym, aby nie tylko przyciągał poprzez „Damę”. Kolekcja Czartoryskich jest tak zróżnicowana i rozmaita, że nie oszukujmy się – na jej trzon składają się dzieła wybitne, znaczące, a także o mniejszej klasie artystycznej, ale mające dużą wartość historyczną. Szczerze mówiąc, to muzeum, poprzez zwiększenie przestrzeni ekspozycyjnej, która będzie zaaranżowana na nowo, przyciągnie widzów. Połączymy to, co było, z tym, co może przyjść. Nowoczesny widz chce nie tylko poczuć tajemnicę, ale musi wiedzieć, że jest tu i teraz. I nie jest to, nie może być to muzeum wyłącznie zastałe. Przyjmując obecną frekwencję w odniesieniu do „Damy” spodziewamy się, że muzeum będzie odwiedzało rocznie minimum 130 tys. widzów. Niemal równocześnie otworzymy Arsenał, gdzie zaprezentujemy sztukę starożytną. Trzeba też pamiętać, że Pałac ma piękny wewnętrzny dziedziniec. Mam nadzieję, że miejsce to stanie się kolejnym salonem miasta Krakowa, właśnie tak jak Sukiennice. Co więcej w budynku Arsenału znajduje się przestrzeń, która pozwoli na prezentowanie wystaw czasowych.

Przede wszystkim jednak zapraszam do Muzeum Narodowego już teraz, w tym roku! Będzie wyjątkowy!