Bomba w samochodzie związana z porwaniem dziecka

Praca śledczych fot. CBŚP

Ostatnie działania policji przy ul. Armii Krajowej związane były z prawie rocznym śledztwem dotyczącym porwania dziecka. Kiedy policjanci wpadli na trop samochodu, którym przewożony był uprowadzony 18 stycznia 2017 roku, materiał wybuchowy w aucie miał zatrzeć wszystkie ślady. Porywacze byli brutalni i na koncie mogą mieć więcej niż jedną ofiarę. Uprowadzonych trzymali w metalowej skrzyni. Ostatecznie sprawcy wpadli w ręce wymiaru sprawiedliwości.

Informacje o porywaczach, które pojawiały się zarówno w mediach społecznościowych, jak i tych tradycyjnych, nie były przesadzone, choć wówczas rzecznik prasowy małopolskiej policji przekonywał, że nie ma tematu porwań. Być może dla dobra śledztwa, w które zaangażowana była Komenda Główna Policji oraz zespół prokuratorów z Prokuratury Okręgowej w Krakowie, funkcjonariusze woleli milczeć.

Porwany 10-latek ostatecznie wrócił do rodziny po tygodniowej niewoli, gdyż jego rodzice zapłacili okup porywaczom. Nieoficjalnie, była mowa o kilkuset tysiącach złotych. Sprawa była na tyle poważna, że komendant główny policji postanowił stworzyć specjalny zespół, który miał zatrzymać sprawców. Porwania w Polsce, zdaniem policjantów, nie są bowiem częste. – W przeciągu ostatnich 10 lat osobiście kojarzę góra trzy porwania czy usiłowania porwań – mówił w maju 2016 roku ówczesny rzecznik małopolskiej policji Mariusz Ciarka.

Nad złapaniem przestępców pracowało w sumie kilkuset policjantów. – Śledztwo miało wyjątkowy charakter i było niezwykle skomplikowane, poprzez m.in. tworzenie przez porywaczy szeregu fałszywych dowodów. W efekcie zatrzymano dwie osoby: głównego podejrzanego i współpracującą z nim kobietę – informuje Centralne Biuro Śledcze, które również było zaangażowane w sprawę.

Bomba w samochodzie

W czwartek, 7 grudnia, policjanci znaleźli samochód, w którym było przewożone porwane dziecko. W samochodzie był ukryty ładunek wybuchowy. Kiedy pytaliśmy policjantów o szczegóły, ci zasłaniali się dobrem śledztwa. – Policyjni pirotechnicy natychmiast rozbroili ładunek, dzięki czemu nie doszło do eksplozji – czytamy w komunikacie CBŚ.

Jednak samych podejrzanych policjanci zatrzymali tydzień wcześniej. Okazali się nimi się 50-letni Bogusław B. (w latach 90. karany za podobne przestępstwo) oraz Dorota B., która mu pomagała. – Podczas prowadzonych działań śledczy odzyskali znaczną część przekazanego okupu, zabezpieczyli również dodatkowo kilkaset nowych dowodów świadczących o popełnieniu przez nich przestępstw – informują policjanci.

Jak się okazało, Bogusław B. jest również podejrzany o uprowadzenie w 2013 roku 76-letniego krakowskiego biznesmena – Zbigniewa Przewrockiego. Mężczyzna nigdy nie wrócił do domu.  Śledztwo zostało umorzone w kwietniu 2015 roku z powodu braku wykrycia sprawców.

Profesjonalista. Dostanie 25 lat?

Zatrzymany, zdaniem śledczych, posiadał kilka samochodów. W jednym z nich część transportowa była wygłuszona i przygotowana do przetrzymywania porwanych. Ludzi tych miał później przetrzymywać w metalowej skrzyni. Ta znajdowała się na działce na odludzi. Ofiary mogły być tam przetrzymywane bez względu na porę roku. Policjanci więc zdradzają, że porwanych dla okupu mogło być dużo więcej, niż wie o tym opinia publiczna.

Prokuratura postawiła zatrzymanym zarzut pozbawienia wolności małoletniego ze szczególnym udręczeniem w celu wymuszenia okupu. Mężczyzna dodatkowo usłyszał zarzut porwania 76-latka. Oboje zatrzymanym grozi nawet do 25 lat pozbawienia wolności. Sąd zdecydował, że najbliższe trzy miesiące spędzą w areszcie.

Jak już zostało wspomniane, ofiar porywaczy może być więcej. Policjanci twierdzą, że śledztwo jest w toku i należy sprawdzić, czy zatrzymani nie są powiązani z innymi tego typu przestępstwami, na co mogą wskazywać dowody zabezpieczone przy podejrzanych i w miejscach, gdzie przebywali.