"Chcemy wina do obiadu". Zamieszanie z koncesjami na alkohol

fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl

Urzędnicy i radni są zgodni co do tego, że zmiany w limitach na koncesje na alkohol muszą zostać podwyższone. Restauratorzy jednak martwią się o swoją pracę i wyszli na ulicę. Boją się, że przez brak możliwości sprzedaży mocniejszych trunków zbankrutują. – Mamy czekać 2-3 lata, aż się zwolni miejsce? – pytają.

Od lipca w Krakowie jest mniejszy limit na koncesje na sprzedaż alkoholu powyżej 4,5% z wyjątkiem piwa. W sumie liczba punktów miała zmniejszyć się o 122. Urzędnicy, radni i obywatele, którzy brali udział w konsultacjach społecznych, być może działali w dobrej wierze, chcąc ograniczyć działalność uciążliwych sklepików osiedlowych.

–  To powinien być pierwszy etap likwidacji sklepów z alkoholami, więc będę za tym głosował. Im mniej takich placówek, tym lepiej, bo być może ktoś zrezygnuje z picia, jeśli będzie zmuszony jechać dwa osiedla dalej do jednego, większego sklepu. Nie może być tak, że wystarczy zejść piętro niżej i mieć wszystko pod nosem – komentował po konsultacjach społecznych w 2015 roku obecny wojewoda Józef Pilch, a wcześniej radny miasta, który głosował za obniżeniem limitu.

Radni z urzędnikami wylali jednak dziecko z kąpielą. Niedawno okazało się, że ci przedsiębiorcy, którym akurat kończy się ważność koncesji – w gastronomii to 5 lat, w detalu 3 lata, będą musieli czekać miesiącami na nową.

Wówczas supermarkety zostałyby pozbawione półek z alkoholem, a restauracje nie mogłyby serwować wina. W tym momencie kilkudziesięciu restauratorów straciło koncesję. Podobnie jest ze sklepami. Jednak, gdyby nic się nie zmieniło, żniwo pod koniec roku byłoby jeszcze większe. Teraz na koncesje w gastronomi czeka  75 wnioskodawców, w tym 28, którzy kontynuują sprzedaż i 47 nowych podmiotów. W kwestii sklepów jest jeszcze 21 wolnych limitów.

Źródło dochodu?

A warto wspomnieć, jaki udział alkoholu w sprzedaży sklepy zanotowały w 2015 roku. Jak wyliczył Tomasz Popiołek, dyrektor wydziału spraw administracyjnych, udział w sprzedaży detalicznej wyniósł 76% ogólnej sprzedaży, a w restauracjach 27%.

Jaskrawym przykładem tego, jak źle działa nowe prawo, jest casus właścicielki sklepu Pożegnanie z Afryką. –  Prowadzę punkt w Galerii Krakowskiej. Po 10 latach dostałam inny lokal, a koncesję mam do 2018 roku. W ofercie jest dziewięć rodzajów likierów, na których zarabiam parę tysięcy złotych miesięcznie, a które właśnie tracę. Okazało się, że dostanę licencję dopiero na wiosnę. A mam opłaconą koncesję – skarżyła się Zofia Drohomirecka na komisji praworządności rady miasta.

W poniedziałek pod urzędem miasta zebrało się około 50 osób z branży, domagając się „wycofania” uchwały, która ma im zaszkodzić i zastopować sprzedaż alkoholu na „dwa-trzy lata”. – Będzie dziwnie, jak nie będzie można wypić u nas piwa. Będzie trzeba zwolnić ludzi – stwierdziła jedna z protestujących. Podkreślmy raz jeszcze, że nie ma limitów na koncesje na piwo.

Wszyscy jednak widzą, że nowe prawo jest szkodliwe i będą chcieli jak najszybciej to zmienić. Radni z klubu Przyjazny Kraków złożyli już projekt uchwały, który przywraca praktycznie stan sprzed lipca 2015. – Mamy projekt, będzie to procedowana w najbliższym czasie. Niech nikt na protestach nie traci czasu – komentuje radny Grzegorz Stawowy. Również urzędnicy nie stawiają oporu w tej sprawie.

Problem na osiedlach. Co jeszcze można zrobić?

– Skupiamy się na problemach mieszkańców, chodzi tu głównie o alkoholowe 24/h – przyznaje Tomasz Popiołek. Choć radny Rafał Komarewicz w rozmowie z nami stwierdził, że uciążliwość sklepów z alkoholem zmniejszyła się. W 2015 roku toczyło się 81 spraw związanych z cofnięciem licencji, 74 z nich zakończyły się negatywnie dla przedsiębiorców. Warto jednak dodać, że straż miejska skontrolowała takie sklepy 5 tys. razy, a policja 963.

– Od 2-3 lat nasililiśmy działania. w roku 2014 statystyka jest zbliżona. Zdajemy sobie sprawę, że w ten sposób możemy eliminować problematyczne punkty – dodaje Popiołek.

Radny Edward Porębski twierdzi, że należy wrócić do pomysłu zwiększenia odległości od obiektów chronionych (m.in. szkoły i kościoły) oraz sprawdzenie, czy gmina nie może sobie zastrzec możliwości sprzedaży alkoholu w miejscach, które do niej należą. Na razie ten temat został w próżni, bo od lipca 2015 roku projekt uchwały dotyczący odległości nie został podjęty na sesji rady miasta.

Przed ograniczeniami w odległości przestrzega jednak Tomasz Popiołek. – W Warszawie bardzo szybko wycofano się z tego pomysłu, ponieważ zaczęły się manipulacje i sztuczne wydłużanie drogi do sklepu – stwierdził.

News will be here