Cienka skóra Wisły. Łatwo przyjmuje ciosy, prawie nie oddaje

fot. Krzysztof Porębski

Otwarcie wyniku meczu przeciwko drużynie Adriana Guli gwarantuje w tym sezonie zdobycz punktową, najczęściej pełną pulę. Wisła jest jak balon, z którego powietrze schodzi przez najmniejszą dziurkę.

Maciej Stolarczyk, aktualny selekcjoner kadry do lat 21, przeżył w Wiśle serię siedmiu porażek z rzędu, ale został zapamiętany przede wszystkim jako świetny motywator, który utrzymał szatnię w ryzach, gdy zarząd na długie miesiące zakręcił kurek z pieniędzmi na wypłaty. Jego zespół nazwano drużyną z charakterem, do dziś przypomina się świetne mecze przeciwko Lechowi (5:2), Lechii (5:2) czy Koronie Kielce (6:2).

O charakterze dużo mówi Adrian Gula. Jak wyliczył Michał Trela z newonce.sport, Słowak na pomeczowych konferencjach aż pięć razy (średnio co trzy mecze) negatywnie mówił o reakcji zespołu, mentalności, koncentracji. O cechach charakteru, którego ewidentnie brakuje. Widać to na boisku, gdy stracony gol wywołuje u drużyny paraliż i zabiera i tak nikłą pewność siebie, spowodowaną brakiem serii dobrych spotkań.

Ani jednej wygranej, gdy pierwsza traci gola

Problemy z odpowiednią reakcją widać też w szczegółowych statystykach. Wisła jest dziś drużyną łatwą do bicia. Mecz z Radomiakiem był 11, w którym musiała odrabiać straty. Nie wygrała ani jednego, rzutem na taśmę ugrała dwa remisy (Nieciecza, Lechia) i przegrała aż dziewięć. Gdy zespół Guli otwierał wynik, zdobyła 15 na 18 możliwych punktów. Cztery zwycięstwa odniosła nad rywalem, który nie strzelił gola (po 1:0), a w Łęcznej samobój Michała Frydrycha przytrafił się tuż przed gwizdkiem i przy prowadzeniu 3:0.

Wisła ma cienką skórę. Po ciosie, o który często sama się prosi, nie potrafi skutecznie oddać. Kreuje niewiele sytuacji lub jest bardzo nieskuteczna (jak z Radomiakiem). Błyski indywidualności są miłym dodatkiem, nie regułą. Czy to oznacza, że piłkarzom się nie chce? W piątek przebiegli prawie pięć kilometrów więcej od zawodników z Radomia. Problem jest bardziej złożony.

Bez osobowości

Wraz z odejściem Rafała Boguskiego i Łukasza Burligi szatnia straciła dwie ostatnie osoby pamiętające tłuste lata klubu, do tego ograne w ekstraklasie. Osoby, które miały posłuch w szatni. Podobną rolę wcześniej pełnili Paweł Brożek czy Arkadiusz Głowacki. Redaktor Grzegorz Wojtowicz z Polskiej Agencji Prasowej od dłuższego czasu powtarza, że kadra Wisły ma zaburzoną strukturę. Brakuje w niej Polaków z doświadczeniem w lidze, nie gwiazd, ale mających perspektywę kilku lat grania w Polsce na dobrym poziomie. To oni powinni ciągnąć ten wózek, tymczasem jest ich niewielu, a do tego są kontuzjowani (przykład Alana Urygi). Wisła ma dziś kilku młodych Polaków, którzy chcą się wybić, ale potrzebują zebrać wiele doświadczenia, i często zmieniających się obcokrajowców, którzy nie znają specyfiki ligi i klubu.


 


News will be here