Cracovia. Powody do wstydu [Komentarz]

fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl

Dwa miesiące temu Cracovia opublikowała świetny spot pod tytułem „Cracovia. Powód do dumy”. Dumą Pasów jest m.in. Józef Kałuża, którego pomnik odsłonięto w środę pod stadionem. Najwybitniejszy piłkarz w historii klubu z trudem stanął na piedestale, a o „zaangażowaniu” w tę sprawę MKS Cracovia można byłoby wyprodukować nowy film: Cracovia. Powody do wstydu.

„A kto to był Kałuża?” - według kibica Cracovii, cenionego dziennikarza i publicysty Leszka Mazana, takie pytanie miał mu jakiś czas temu zadać profesor Janusz Filipiak. Kim był Kałuża, wiedzieli w środę starzy i młodzi kibice Pasów, wiedział prezydent Jacek Majchrowski, wiedział prezes Zbigniew Boniek, który pofatygował się na uroczystość, a jego związek symboliczną kwotą wsparł budowę pomnika.

Profesora, który kilka lat temu miał obiecać, że dorzuci się do budowy, a potem się wymigał, zgodnie z przewidywaniami nie było. Pojechał w interesach. Miał oczywiście prawo nie być, choć gdyby chciał, znalazłaby czas. Uroczystość była zaplanowana od kilku miesięcy, odbyła się w kolejną rocznicę śmierci Kałuży.

W komitecie honorowym budowy pomnika zabrakło przedstawiciela MKS Cracovia. Na uroczystości klub reprezentował wiceprezes Jakub Tabisz. Gdy Jan Okoński, przewodniczący Społecznego Komitetu Budowy Pomnika Józefa Kałuży wymieniał osoby, bez których inicjatywa do dziś nie doczekałaby się realizacji, Tabisz miał nietęgą minę.

Pod stadionem pojawił się trener Probierz, był – jak zawsze na takich uroczystościach – kierownik drużyny Tomasz Siemieniec. W tłumie dostrzegłem też bramkarza Adama Wilka, a przy sztandarze Cracovii stał Sebastian Steblecki. Przykre, że w klubie nikt nie uznał za obowiązek, by piłkarze pierwszej drużyny - odświętnie ubrani - stali w pierwszym rzędzie i oddawali hołd legendzie. Historia pokazuje, że w polskiej piłce to niestety nie pierwsza taka sytuacja. Gdy kilka lat temu w Warszawie odsłaniany był pomnik Kazimierza Deyny, strona kibiców Legii pisała, że na uroczystość nie pofatygował się ani jeden przedstawiciel pierwszej drużyny.

Pisząc powyższe, w uszach wciąż brzmią mi słowa trenera Probierza przed derbami Krakowa. Rozpływał się w zachwytach nad klasą profesora, której miało brakować Bogusławowi Cupiałowi, byłemu już właścicielowi Wisły, innemu krakowskiemu pracodawcy Probierza. Klasę pana Filipiaka i jego klubu dostrzegam z takim samym, dużym trudem, jak jego i obecnych piłkarzy Pasów podczas odsłonięcia pomnika.