Czy 5 tys. zł uratuje polską gastronomię? "To jałmużna i kompromitacja rządu"

fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl

Premier rządu obiecał na ostatniej konferencji prasowej wsparcie dla przedsiębiorców z branży gastronomii, fitnessu, rozrywki i handlu detalicznego. Na ten cel przygotowano 1,83 mld zł. Czy zaproponowana kwota wystarczy na pokrycie strat i utrzymanie pracowników?

– Jest to jałmużna i kompromitacja rządu w występowaniu z takimi propozycjami, pięć tysięcy złotych na ratowanie biznesu... Organizacje rządowe powinny przygotować 100 mld zł dla branż, które od marca 2020 roku pozostają w głębokim kryzysie gospodarczym. Sama gastronomia generuje 37 mld zł PKB i zatrudnia milion pracowników w 76. tys. miejsc pracy – mówi Jacek Czauderna, prezes Izby Gospodarczej Gastronomii Polskiej.

Co obiecał premier Mateusz Morawiecki? Zwolnienie ze składki ZUS, dopłatę na utrzymanie zatrudnienia oraz bezzwrotne dotacje w wys. 5 tys. zł dla małych i mikroprzedsiębiorstw. Dodatkowo rząd zwolni firmy działające w sektorze handlu detalicznego z opłaty targowej w całym 2021 roku. Poza tym wyżej wymienione zwolnienia, dopłaty i dotacje tyczą się wyłącznie listopada. Jeżeli jednak sytuacja epidemiologiczna w listopadzie nie poprawi się, premier zapowiedział przedłużenie wsparcia na kolejne miesiące.

Rząd oszacował wartość nowo zaprezentowanego wsparcia na 1,83 mld zł. Kwota ta jest przeznaczona dla 170 tys. firm z wyżej wymienonych branż, w których zatrudnia się 372 tys. pracowników. Duża część tych firm to lokale gastronomiczne: restauracje, puby czy kawiarnie.

Czy wsparcie nie przyszło za późno?

Dla niektórych lokali na pewno. Właściciele Bunkier Cafe ze względu na wprowadzane przez rząd ograniczenia byli zmuszeni zamknąć lokal po 19 latach funkcjonowania.

Należy zaznaczyć, że firmy działające w branży gastronomicznej to w większości małe i mikroprzedsiębiorstwa. – Pięć tysięcy złotych pożyczki nie jest żadnym wsparciem. Z punktu widzenia prawie każdego restauratora nie będzie to wystarczająca kwota. Czynsze w Krakowie są gigantyczne, koszt pracownika też jest znaczny. Mimo że restauracje działają w 10 proc. (dostawy, wynosy), to koszty prowadzenia działalności są niemal w 100 proc. takie same, jak przed zamknięciem lokali – wyjaśnia Tomasz Michna, przedstawiciel kilku krakowskich restauracji.

Restauratorzy są zgodni co do tego, że zaoferowana pomoc przez rządzących jest niedostateczna i co najmniej "zabawna". Jedni mówią, że 5 tys. zł pozwoli opłacić podatki za ubiegły miesiąc, inni, że ledwo uda się za to pokryć czynsz wynajmowanego lokalu. Część przedsiębiorców już radzi sobie w inny sposób: przekształca sposób prowadzenia działalności, oferuje nowe usługi i odświeża ofertę gastronomiczną.

– Mało kto liczy, że goście wrócą do restauracji za miesiąc. Nawet gdy te zostaną otwarte w listopadzie, to klienci nie przyjdą, będą przestraszeni – dodaje Tomasz Michna, szacując, że jeśli lockdown potrwa jeszcze kilka miesięcy, to 50 proc. lokali zakończy działalność. – "Teraz zaczyna się wzmożona walka o przetrwanie" – podkreśla.

Jeszcze w trudniejszej sytuacji są puby, które nie oferują szerokiego menu dań, a jedynie alkohol i np. przekąski. – Pomoc zaoferowana dzisiaj przez rząd to kropla w morzu potrzeb niestety. Ogromnie się cieszymy, że pracownicy dostaną postojowe w listopadzie i nie zostaną na lodzie, ale dla firmy to żadna pomoc. Główny obrót lokalu opiera się na alkoholu, a dowóz alkoholu w Polsce jest zabroniony – tłumaczy Tina Rosiek z pubu House of Beer zlokalizowanego przy ul. św. Tomasza.

Zadłużenie restauratorów systematycznie rośnie

W pierwszy lockdown restauratorzy weszli z 647 mln zł zaległości, teraz mają o ponad 48 mln zł więcej – wynika z danych BIG InfoMonitor i BIK.

Według Bisnode Polska na początku roku działało około 70 tys. placówek gastronomicznych stałych i sezonowych, a w ciągu dziewięciu miesięcy działalność zawiesiło 4,3 tys. podmiotów szeroko rozumianego sektora gastronomicznego.

– Odpowiedzi i reakcje premiera na nasze merytoryczne propozycje i petycje są przerażające, budzą wściekłość branży. Przestraszyliśmy społeczeństwo, nie korzystamy z modelu szwedzkiego najwyższej dbałości o zdrowie seniorów i kontynuacji pracy aktywnych zawodowo. To są niepowetowane straty dla turystyki, gastronomii, hotelarstwa. To rychłe tysiące bankructw gospodarczych i masowych zwolnień z pracy. I remedium rządu to 5000 zł na ratowanie biznesu! – podsumowuje Jacek Czauderna, prezes IGGP.