Czy krakowianie krzykną: "mi no vado via!"?

fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl

Mimo że Krakowowi daleko do Wenecji czy Barcelony pod względem liczby turystów, którzy odwiedzają te miasta, to pomału mieszkańcy mają dość turystów. Można zadać pytanie: jak pogodzić krakowian z ponad 12 mln przyjezdnych, którzy chcą skorzystać z tego, co im oferuje stolica Małopolski? Jednak prostej odpowiedzi nikt na razie nie znalazł.

Lista grzechów turystów jest niedługa. Można do nich zaliczyć na pewno głośne zachowanie, spożywanie nadmiernej ilości alkoholu czy śmiecenie. Poza tym, że głośno imprezują – są przecież na wakacjach, zdarza się im nieobyczajnie zachowywać. Jednak służby odpowiedzialne za bezpieczeństwo podkreślają, że nie stwarzają oni niebezpiecznych sytuacji, a już na pewno nie są agresywni. – To mieszkańcy najczęściej sprawiają problemy – powiedział na czerwcowej komisji praworządności wicekomendant krakowskiej straży miejskiej Radosław Gądek.

Być może zagraniczni turyści są traktowani z większą pobłażliwością – takie doniesienia wpływały nie raz do naszej redakcji. Wiele się o tym mówiło podczas Światowych Dni Młodzieży. Potwierdzają to, anonimowo, krakowscy policjanci. Jednak absolutnie nie da się stwierdzić z całą pewnością, że tak jest. Policja dodatkowo nie prowadzi żadnych szczegółowych statystyk dotyczących karanych osób.

Dodać należy też jedną rzecz: zagranicznych turystów jest mniej niż tych z innych rejonów Polski. W 2016 roku było ich jedynie 2,9 mln. Kto robi najwięcej hałasu?

Tamują ruch?

Sezon turystyczny, na szczęście mieszkańców, łączy się z wakacjami akademickimi. Gdyby nie to, tłok w Krakowie byłby o wiele większy. Jednak w kilku miejscach, zwłaszcza w centrum, płynny przejazd graniczy z cudem. Na to zwraca uwagę Bogusław Kośmider, który w interpelacji do prezydenta Krakowa sugeruje, aby na ul. Podzamcze pojawił się ktoś do regulacji ruchu.

Nie jest bowiem tajemnicą, że większość osób przyjeżdżających do naszego miasta korzysta z autokarów. Problem w tym, że nasze parkingi nie są na tyle wydajne, aby obsłużyć obecny ruch turystyczny. Choć wiosną obradowała na ten temat komisja turystyki, w tym sezonie zmian nie ma co się spodziewać. Nowe zasady ruchu mogą być wprowadzone, ale dopiero w 2018 roku i nie jest powiedziane, że zdadzą egzamin, ponieważ od przestrzegania przepisów i ich egzekwowania będzie wiele zależało.

W każdym razie branża chciałaby, po pierwsze, ograniczyć czas rozładunku pasażerów i oczekiwania na nich przez kierowców, a po drugie, korzystać z parkingów poza centrum. Na szczegóły jeszcze musimy poczekać.

Należy też zwrócić uwagę na pozytywy. Przede wszystkim turystyka to ok. 10% PKB miasta (dane z 2015 roku). Na ok. 300 tys. pracujących w Krakowie, ponad 38 tysięcy jest związanych z branżą turystyczną. Są oni zatrudnieni w ponad 17 tysiącach przedsiębiorstw. W ciągu ostatnich dwóch lat sporo mogło się zmienić. Na pewno większą popularnością cieszą się teraz mieszkania na krótkotrwały wynajem.

Wielcy tego świata

Ani Włosi, ani Katalończycy nie zrobią wielkich oczu, gdy usłyszą o tym, że nasze miasto odwiedza ponad 12 mln osób, a nasze problemy dotykają ich kilkakrotnie bardziej i to od dłuższego czasu. Do Wenecji, która liczy ok. 55 tys. mieszkańców, rocznie przyjeżdżają 22 mln turystów. Zwykle na jeden dzień. Zaś stolicę Katalonii, gdzie na co dzień żyje ok. 1,6 mln obywateli, odwiedziły w 2016 roku 32 mln ludzi.

Wenecjanie mają tego dość i protestują. Jak donosi Newsweek, za pomocą wózków zakupowych, ponieważ w taki właśnie sposób w tym mieście można robić zakupy. Hasło, jakie im towarzyszy, brzmi: „Mi no vado via!” – Nie wyjeżdżam!

Co im się nie podoba w tym, że mogą zarabiać na turystach (2 mld dolarów rocznie)? Tamtejszy aktywista Marco Caberlott w tygodniku wymienia kilka spraw: wzrost cen towarów, wynajmu mieszkań i nieruchomości czy pogorszenie jakości usług. Przez to mieszańcy wyprowadzają się z Wenecji, szukając lepszego miejsca do życia.

Władze miasta cały czas tylko próbują zatrzymać wielki pochód turystów. Na trzy miesiące chcieli ograniczyć liczbę przypływających do Wenecji wycieczkowców. Ostatecznie jednak zrezygnowały z tego pomysłu. Jedyne działania, które mogą zostać podjęte, to dodatkowa opłata za wejście na plac św. Marka.

Pikiety dotykają również Barcelonę. Tamtejsi mieszkańcy też mają dość masowej turystyki. I co ciekawe, burmistrz stolicy Katalonii stwierdziła, że jeśli miasto nie chce skończyć jak Wenecja, musi wprowadzić ograniczenia dla turystów.

Co udało się zrobić? Władze wprowadziły zakaz tworzenia nowych apartamentowców i hoteli w centrum Barcelony. Podniesiono ceny za parking dla autokarów, a portale typu Aribnb zostały ukarane 600 tys. euro za oferowanie nielicencjonowanych lokali dla turystów. Sprawy toczą się w sądach.