Duch, tajemnicza klientka i Don Corleone. Z wizytą w Pracowni "Rama w Bramie"

Z wizytą w pracowni ramiarskiej "Rama w Bramie" fot. Marek Marszałek/LoveKraków.pl

Wejście do „Ramy w Bramie”– Artystycznej Pracowni Oprawy Obrazów wskazuje niepozorna tablica umieszczona na kamienicy mieszczącej się przy ul. Sławkowskiej 20. Niewielkie pomieszczenie tak naprawdę kryje w sobie wiele tajemnic, a gości wita oprawione zdjęcie z wizerunkiem Dona Corleone. Na każdej ścianie wiszą wzory różnego typu ram. – Nie ma rzeczy, której nie dałoby się oprawić. Niegdyś oprawialiśmy suknę ślubną… – przyznaje Marcin Wolski. Jego brat, Łukasz Wolski dodaje: - W pamięć jednak zapadły mi przede wszystkim dzieła, które większość może zobaczyć w muzeum, a my mogliśmy je dotknąć.

Na dobry początek…

Działalność „Ramy w Bramie” rozpoczęła się w 2001 roku. Pracownię założył Marcin Wolski ze swoim kolegą. Łukasz, brat Marcina, dołączył do nich dwa lata później. Początki były trudne, ponieważ nie przeszli oni szkoły oprawy obrazów. Bracia zgodnie twierdzą, że wszystko odbywało się wówczas na zasadzie prób i błędów, nie obyło się bez nerwów i wyrzeczeń. Zaczynali w czasach, w których nie było kryzysu. – Ludzie jakoś chętniej sięgali wtedy do portfela. Zdajemy sobie jednak sprawę z tego, że oferujemy usługi znajdujące się na samym końcu potrzeb człowieka, ponieważ o oprawie myśli się raczej po urządzeniu mieszkania czy domu. Dawno temu była ona tylko dla wybranych, zamożnych ludzi, których było na to stać. W obecnych czasach jest to dostępne dla wszystkich – opowiada Łukasz Wolski. Bracia nie narzekają jednak na brak klientów. Oprawę zlecają im instytucje kultury czy ludzie ze środowisk artystycznych.  – Wśród naszych klientów znalazł się między innymi Rafał Sonik oraz Maciej Maleńczuk – dodaje drugi z braci. – Z naszych usług często korzystają osoby z Akademii Sztuk Pięknych, profesorowie uczelni krakowskich, zdarzają się dzieła z domów aukcyjnych. Gościliśmy też prezydenta Jacka Majchrowskiego. Niegdyś odpowiadaliśmy za oprawę dzieł Rembrandta w Muzeum Narodowym – dodaje z dumą. – Kraków to zalążek artystów, dlatego tego typu pracowni jest tutaj najwięcej. Oczywiście nie można zapomnieć o Warszawie – uśmiecha się.

Znajomi z osiedla

Na początku pracownia mieściła się po drugiej stronie dziedzińca przy ul. Sławkowskiej 20. Była naprawdę niewielkim pomieszczeniem. – To był rok 2001 i początek firmy – wspomina Marcin Wolski. – Na temat ramiarstwa w Krakowie mało kto wówczas wiedział. O ile się nie mylę, istniały jakieś trzy lub cztery punkty. Byliśmy młodzi, znaliśmy się z osiedla. Mój ówczesny wspólnik, również Marcin, pracował w firmie dystrybuującej takie rzeczy. To, co wiązało się z powstaniem „Ramy w Bramie” i późniejsze jej funkcjonowanie, było spontaniczne i żywiołowe. Na początku uczyliśmy się od klientów, ponieważ ich wskazówki były bardzo cenne. Dzięki temu już po jakimś czasie sami byliśmy w stanie coś polecić. Tak zdobywaliśmy zaufanie – stwierdza.

Don Corleone i The Beatles

Po wejściu do „Ramy w Bramie” zwraca uwagę powieszona na ścianie czarno-biała fotografia Dona Corleone. – Historia tej fotografii jest dość interesująca. Jakieś sześć lat temu odwiedziła nas pewna kobieta, która zażyczyła sobie oprawy tego zdjęcia i płyty The Beatles, która jest tutaj – wskazuje na ścianę Łukasz Wolski. – Zrobiliśmy to, co do nas należało. Czekaliśmy, czekaliśmy… Do dzisiaj nie odebrała zamówienia – kontynuuje. – Śmiejemy się, że Corleone to taki patron naszej pracowni. Samo zdjęcie wywołuje u naszych gości różne emocje. Kilkoro z nich nawet zdecydowało się na oprawę tego kadru właśnie.

Zdarza się, że ktoś przychodzi po kilku latach po odbiór swojego obrazu. – Niegdyś pewien zrezygnowany klient przybył odebrać obraz po pięciu latach. Kiedy usłyszał ode mnie, że posiadamy ten obraz i pamiętam o zamówieniu, był w szoku – śmieje się Łukasz Wolski.

Suknia ślubna i piłka nożna

Jak stwierdzają właściciele, każdy obraz jest specyficzny, jeżeli chodzi o oprawę. Wszystko jednak zależy od podejścia klienta, który może być wymagający. Trudno oprawia się zwłaszcza obrazy o sporej liczbie kolorów, dlatego tak ważny jest pomysł i przeznaczenie oprawianego obrazu, zdjęcia czy innego przedmiotu. – Tutaj również obowiązują trendy – mówi Łukasz Wolski. – Styl nowoczesny charakteryzuje prostota. Obecnie rzadkością jest zamawianie ramy ze zdobieniami. Dominują barwy: czerń, biel i złoto. Większość ludzi nadal jednak ceni klasykę.

- Różne rzeczy można oprawić. Niegdyś zdarzyło się nam oprawiać suknię ślubną i … pukiel włosów maturzysty. Dumna babcia poprosiła o oprawę, ponieważ jej wnuk zdał dobrze maturę i chciała mieć taka pamiątkę. Wśród rzeczy oprawianych są również ubranka dziecięce, chełmy, kaski, papirusy, dywany czy miecz samurajski – kontynuują bracia Wolscy.

Często oprawiane są również koszulki z nazwiskami różnych sportowców. Wśród opraw prym wiodą te z nazwiskami piłkarzy. – Są to przede wszystkim zawodnicy najlepszych klubów świata. Zdarzają się brazylijscy, tacy jak Pele, który już zakończył karierę – mówi Marcin Wolski. – Ostatnio często zamawiane są koszulki z nazwiskami polskich siatkarzy czy kolarza Rafała Majki.

Uwierz w ducha

Jeśli wierzyć zapewnieniom braci Wolskich, to w pracowni częstym gościem jest … duch. – Tak, mamy tutaj ducha – zgodnie stwierdzają. – Odwiedza nas i robi różne psikusy. Czasami znikają nam różne rzeczy. Szukamy czegoś przez tydzień i nie możemy znaleźć. Po jakimś czasie przychodzimy do pracy i to leży na wierzchu – przekonują. – Narzędzia znikają i odnajdujemy je w różnych miejscach… To stara kamienica i nie wiadomo, jakie tajemnice skrywa. Dawniej była tu fabryka świec, rodzinna firma, która powstała w czasach komuny. Do dzisiaj przychodzą  tu starsi ludzie i wspominają, że „tutaj kiedyś świece robili”.

Wczoraj i dziś

Pomimo tego, że masowa produkcja ram i ich ogólnodostępność zmniejsza zapotrzebowanie na usługi ramiarskie, to bracia Wolscy i tak uważają, że chociaż to hermetyczny zawód, będzie nadal potrzebny. Tak jak sto lat temu. – Jak zaczynaliśmy, byliśmy młodzi i niedoświadczeni w tym fachu. Teraz wiele się zmieniło. Ludzie się przyzwyczaili i często mówią: „idziemy do tych młodych braci” – śmieją się właściciele „Ramy w Bramie”.

News will be here