Duchy i Gorgonowa w sądzie apelacyjnym

fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl

– Co by było, gdyby duch Józefa J. pojawił się na tej sali? Co by o tym wszystkim sądził? Wydaje się, że J. stanąłby po naszej stronie – zaczął przemówienie w sądzie apelacyjnym w obronie Agaty S. jej adwokat Maciej Burda. Kobieta została skazana w pierwszej instancji na 11 lat więzienia za zabójstwo swojego partnera. Duchy jednak nie podejmowały decyzji, tylko sędziowie z krwi i kości.

Agata S. i Józef J. byli partnerami od kilku lat. Jak już pisaliśmy, związek ten był tylko częściowo udany. Para się kłóciła, najczęściej pod wpływem alkoholu. Dochodziło do rękoczynów, nawet z użyciem noży. Ostatnia kłótnia wysłała Józefa J. pod ziemię, a Agatę S. do więzienia.

Wyrok

Sąd Okręgowy w Krakowie ustalił, że kobieta w czasie awantury rzucała do mężczyzny nożem. Dźgnęła go również w klatkę piersiową i ten cios okazał się śmiertelny. Obrońca Agaty S. przekonywał, że patrząc na całą relację tych dwojga i bezpośrednie wydarzenia poprzedzające zadanie ciosu nożem, można śmiało stwierdzić, że S. działała w samoobronie. Sąd pierwszej instancji uznał, że był to jednak odwet. Więcej o sprawie można przeczytać w tekście: Dom latających noży

W Sądzie Apelacyjnym Maciej Burda podtrzymywał linię obrony. Adwokat przypomniał orzekającym sprawę Rity Gorgonowej z 1933 roku oskarżonej o zabójstwo córki Henryka Zaremby, któremu prowadziła dom, i sam niejako nawiązał do przemowy prokuratora, który tak przekonywał przysięgłych, aby skazali kobietę:

„Za chwilę padną tu niewątpliwie głosy potrącające o strunę litości czy współczucia dla winowajczyni, która niedawno została matką maleńkiego niewinnego dzieciątka. Wtedy jednak i ja będę miał prośbę do panów. Popatrzcie na chwilę w inną stronę, a ujrzycie samotny grób, który teraz wiosną trawą porasta. Zamajaczy wam cień nieszczęśliwej Lusi, która zginąć musiała wówczas, gdy inne jej życie, jaśniejsze i bardziej słoneczne, miało się zacząć „jutro”. [Dziennik Białostocki, 29 kwietnia 1933 r.]

Zdaniem adwokata Macieja Burdy, to nie jest zwykła sprawa związana z morderstwem. – Ta specyficzna relacja między tym dwojgiem powinna rzutować na ustalenie faktów – przekonywał sąd apelacyjny obrońca Agaty S. Raz bowiem było tak, że mężczyzna groził jej śmiercią, a za chwilę chciał nosić ją na rękach. Adwokat stwierdził, że będący na sali sądowej duch Józefa J. powiedziałby, że będzie przebywał „do tej pory w czyśćcu, dopóki Agata nie wyjdzie z więzienia”.

Obrońca zawnioskował o najniższy możliwy wymiar kary. Prokuratora natomiast nie chciała zmiany wyroku, tylko dodania do niego zadośćuczynienia dla matki Józefa S. w kwocie 30 tys. złotych.

Niższy wyrok

Stawką w procesie Gorgonowej było jej życie, w przypadku Agaty S. kilka jego lat. W przedwojennym Krakowie ostatecznie sąd skazał lwowiankę na 8 lat więzienia. Nowohucianka natomiast usłyszała wyrok o dwa lata niższy niż w przypadku pierwszej instancji i zamiast 11 lat, została skazana na dziewięć, przy czym za dwa i pół roku będzie mogła starać się o warunkowe zwolnienie.

– Wydając wyrok, sąd okręgowy niedostatecznie wziął pod uwagę, mówiąc ogólnie, historię burzliwego związku i wysoce naganne zachowanie pokrzywdzonego względem Agaty S. Nie można też robić zarzutu z tego, że kobieta nie odeszła od Józefa J. Z doświadczenia życiowego i zawodowego wiemy, że takie proste rozwiązania nie zawsze są podejmowane – stwierdziła sędzia sądu apelacyjnego Beata Barylak-Pietrzkowska. W kwestii pozostałych ustaleń sąd apelacyjny przyznał rację pierwszej instancji.

Należy jeszcze dodać, że w tej sprawie występował ojciec Agaty S. Prokuratura domagała się dla niego trzech lat więzienia za udział w bójce, ostatecznie został uniewinniony, ponieważ dwa ciosy zadane w twarz Józefa J. były dopuszczalne w ramach obrony koniecznej.

Wyrok jest prawomocny. Co duch Józefa J. o nim sądzi, tego nikt się nie dowie.

Czytaj wiadomości ze swojej dzielnicy:

Nowa Huta
News will be here