Dyrektor sportowy Wisły zaczął pracę. "W głowie mam zawsze jeden błąd"

fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl
Wisła Kraków zatrudniła latem nowego trenera i kilku zawodników. W klubie pojawił się także wyczekiwany dyrektor sportowy. Tomasz Pasieczny oficjalnie rozpoczął pracę 1 lipca i w piątek po raz pierwszy spotkał się z dziennikarzami.

O pożegnaniu z Arsenalem i propozycjach pracy:

Byłem związany z klubem siedem lat i bardzo zżyłem się z ludźmi. Nie byłem często w klubie, nie rozmawialiśmy codziennie, jednak w Anglii jest taka kultura piłkarska, że każdy chce drugiemu pomóc. Było to dla mnie trudne, ale dojrzałem do decyzji, ponieważ od pewnego czasu myślałem o pożegnaniu.

W ostatnich dwóch latach miałem kilka propozycji z Polski. Kluby proponowały różne stanowiska. Wcześniej byłem zdziwiony, ponieważ miałem oferty z zagranicy i ani jednej z kraju. Z Wisłą rozmawialiśmy wcześniej, ale dopiero teraz udało się porozumieć.

O błędzie, którego chciałby uniknąć:

W głowie mam zawsze jeden błąd, który raz popełniłem i moja praca nie miała sensu. W tej roli najważniejsze jest, by mieć od właścicieli zgodę na realną decyzyjność, by moje pomysły były wdrażane, jeżeli zgadzają się sprawy finansowe. Bez tego praca dyrektora sportowego nie ma sensu.

Jest różne podejście do tej funkcji. Czasem prezesi są właścicielami i jest dla nich problemem, gdy muszą oddać władzę nad wydawaniem pieniędzy.

O specyfice zawodu:

W niektórych krajach, na przykład w Hiszpanii, są certyfikowane kursy, za które odpowiada federacja. To zawód, w którym jest wszystkiego po trochu: negocjacji, zarządzania ludźmi, znajomości przepisów. W różnych klubach, także za granicą, ta rola wygląda inaczej. Wiele zależy od struktury klubu.

Najtrudniejsze są negocjacje. Patrzymy na zawodników z całego świata i rozmawiamy z agentami z różnych kultury, którzy mają swój styl prowadzenia rozmów, pułap rozpoczęcia negocjacji. Nie do wszystkiego da się przyzwyczaić, trzeba na bieżąco reagować.

O pionie sportowym Wisły:

Nie jest potężny w skali światowej, ale nie powiem, że mamy za mało ludzi. Jednych skautów mamy na miejscu, inni działają dla nas w terenie. Próbujemy ustalić priorytety, efektywność pracy, przyspieszyć proces pozyskiwania zawodników. Może inaczej podzielimy zadania, ale nie mam potrzeby sprowadzania wielu nowych osób. Ważne jest ustalenie filtra z charakterystyką zawodników, których szukamy. Wówczas odpada nam wielu piłkarzy do obejrzenia.

Nie planuję ingerować w dział skautingu akademii, bo działa sprawnie. Jeżeli trzeba będzie pomóc, to to zrobimy.

O sytuacji klubu i celach:

W ostatnich latach Wisła znalazła się na dużym zakręcie i szereg problemów spowodował, że musi się odbudowywać. Jak na problemy, które miała, jest w ciekawej pozycji. Jest to jeden z największych polskich klubów. Z dużym potencjałem, jeżeli chodzi o sponsorów, miasto i budżet. Celem jest podium za dwa, trzy lata. Fajnie byłoby wrócić w miejsce, na które ten klub zasługuje.

Chcemy grać efektywnie, mieć piłkę. Trener Adrian Gula idealnie pasuje do tej koncepcji. Buduje długofalowe projekty, rozwija młodych, preferuje piłkę miłą dla oka. To idealny trener na lata. Zmienia się styl gry i to może potrwać kilka kolejek. Mamy cel, w którym chcemy być za dwa, trzy lata, a nie dziś. Droga do niego będzie wyboista. Najważniejsze to wiedzieć, gdzie chcemy dojść.

Mamy rzeszę wielu młodych zawodników. Praktycznie na każdą pozycję jest chłopak, który może walczyć o pierwszy skład.

O planach transferowych:

Rozmawialiśmy z Chuką o jego sytuacji (spóźnił się z przyjazdem na rozpoczęcie przygotowań) i będziemy to kontynuowali. Fatos Bećiraj wrócił z wypożyczenia, ma jeszcze rok umowy, i wszyscy szukamy rozwiązać. U nas nie ma szans na grę, a jemu zależy na dużej liczbie minut, bo poważnie traktuje grę dla reprezentacji. Odzywają się różne kluby.

Chcielibyśmy ściągnąć lewego obrońcę, by mieć dwóch piłkarzy na pozycję. Trener Gula widzi bowiem Macieja Sadloka na środku defensywy. Damy trenerowi czas, by w kolejnych sparingach przyjrzał się drużynie i określił, kogo mu brakuje.

Na tym etapie oczekiwania wielu graczy przekraczają nasze możliwości, przewyższają nasz akceptowalny stosunek ceny do jakości. Chcielibyśmy, by trener miał piłkarzy jak najszybciej, ale nie jesteśmy najbogatszym klubem, który wszystkich wyprzedzi. Musimy czekać na reakcje rynku, znaleźć odpowiedni moment.

O odpowiedzialności za transfery:

Na bieżąco rozmawiamy z zarządem, więc znamy nasze pomysły i planowane ruchy. Ja rozmawiam z piłkarzem i ustalam warunki, rekomendują go zarządowi. W klubie jest też rada nadzorcza. Mówię, że chciałbym mieć takiego zawodnika, ustaliliśmy to i to, ale na koniec musi być zielone światło z „góry”.

 

News will be here