Dzielnice dopiero uczą się internetu

Strony internetowe dzielnic fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl

W minionym roku krakowskie dzielnice wydały na prowadzenie stron internetowych ponad 40 tysięcy złotych. To bardzo mała kwota, jeśli wziąć pod uwagę, że dotyczy wszystkich osiemnastu jednostek. Obserwacja obecności dzielnic w internecie pokazuje jednak jasno, że to nie od wydanych kwot zależy jakość komunikacji z mieszkańcami.

Cała historia internetu

Osiemnaście stron internetowych krakowskich dzielnic to cała paleta przykładów, jak można, a jak się nie powinno projektować tego rodzaju witryn. Wielu z nich można zarzucić brak przejrzystości, rozwiązania graficzne sprzed lat (tu jednoznacznie wygrywa dzielnica Bieńczyce) czy utrudniony dostęp do treści (część stron wymusza np. pobieranie oddzielnie każdego załącznika z projektem uchwały).

Można powiedzieć, że konstrukcja strony to dla radnych rzeczywistość zastana i zamiast na utworzenie nowej warto wydać pieniądze na remont fragmentu chodnika. To ryzykowna teza, ponieważ koszty nie są duże, a mizerna rozpoznawalność instytucji dzielnic świadczy o brakach w budowaniu kontaktu z mieszkańcami. Kwoty, jakie dzielnice wydawały dotychczas na utworzenie stron internetowych wynoszą średnio ok. trzech tysięcy złotych, wahając się od 1500 zł w przypadku Podgórza Duchackiego i Bieńczyc po rekordowe 7450 zł w przypadku Prądnika Białego. W trzech przypadkach usługa została wykonana nieodpłatnie. Dla porównania, ZIKiT wycenia metr kwadratowy alejki asfaltowej w parku na ok. 950 zł.

Czy tylko o radzie?

Liczy się jednak nie tylko sam wygląd strony, ale i to, czy ktoś ma pomysł na jej prowadzenie. W dziale „Aktualności” na stronie dzielnicy Łagiewniki-Borek Fałęcki widnieją tylko dwa wpisy z maja. Miesiąc wcześniej było ich dokładnie tyle samo. W Podgórzu jest ich co najmniej kilka tygodniowo.

Nie chodzi tylko o to, czy w danej dzielnicy ma miejsce mniej czy więcej wydarzeń, ale czy rada za nimi nadąża i chce informować o nich mieszkańców. Pomoc dzielnicy w promowaniu lokalnych inicjatyw może być bardzo istotna dla stowarzyszeń działających na jej terenie, a strona wcale nie musi ograniczać się do informowania o działalności samej rady dzielnicy.

Większość dzielnic płaci zewnętrznej firmie lub osobie fizycznej za prowadzenie strony i publikowanie na niej informacji. To rozwiązanie ma swoje plusy – pozwala uniknąć problemów technicznych, ale też i takich sporów, jakie miały miejsce w Bieńczycach wokół haseł dostępu i honorariów za darmową wcześniej działalność. Jest też jednak i słaba strona powierzania tej sprawy informatykowi: tam, gdzie treści mogą publikować radni albo pracownicy biura, strona aktualizowana jest zwykle o wiele szybciej.

Stopniowo coraz lepiej

To, jak dzielnice traktują kwestię funkcjonowania w internecie, widać najlepiej po ich aktywności na Facebooku. O ile na stronę wchodzą tylko ci bardziej zainteresowani, o tyle media społecznościowe dają szansę dotarcia do o wiele większego grona osób. Profile założyła zdecydowana większość rad, ale tylko o pięciu z nich można powiedzieć, że realnie wykorzystują to narzędzie. W zdecydowanej czołówce są Dębniki i Czyżyny, które na bieżąco publikują zapowiedzi wydarzeń, relacje, zdjęcia, a także linki do artykułów w mediach. Wiele można się też dowiedzieć z profilu Podgórza.

Jan Niedośpiał z Fundacji Stańczyka ocenia, że sytuacja stopniowo się poprawia. – Strony internetowe dzielnic stają się coraz bardziej profesjonalne, zaczynają wykorzystywać bardziej nowoczesne narzędzia. Jest lepiej, niż było w poprzedniej kadencji – mówi.

Niedośpiał zwraca uwagę, że dziś informacje przekazywane przez dzielnice są często niekompletne. – Ciągle nie ma takiego komunikowania, które by powodowało, że działania rady faktycznie byłyby przejrzyste – komentuje.

W ostatnim czasie nowy wygląd zyskały strony Mistrzejowic i Dębnik. Podobny krok planują Podgórze Duchackie i Nowa Huta.

News will be here