Franciszek Smuda, trener Wieczystej: Puchar Polski był na drugim planie [Rozmowa]

Franciszek Smuda jako trener Wisły fot. LoveKraków.pl

Żyjemy w czasach, gdy każda informacja jest przetwarzania nie tylko przez człowieka, ale i maszyny. Piłka nożna też poszła w tym kierunku, jednak Franciszek Smuda od dekad obstaje przy swojej filozofii. W środę o godzinie 15:30 poprowadzi Wieczystą Kraków w historycznym spotkaniu szczebla centralnego Pucharu Polski. Gry rywala, Chrobrego Głogów, nie zamierza analizować. – Szkoda czasu – odpowiada 73-letni szkoleniowiec.

Wieczysta powalczy o awans z pierwszoligowym Chrobrym Głogów, a więc drużyną, która rywalizuje trzy klasy wyżej. – Trzy piętra różnicy to bardzo dużo. Dopiero raczkujemy w kierunku poważnej piłki, ale już teraz chcemy sprawić niespodziankę – zapowiada Franciszek Smuda, który na drugiej ławce spotka trenera Ivana Djurdjevicia, byłego podopiecznego z Lecha Poznań.

Michał Knura, LoveKraków.pl: W IV lidze zawsze jesteście murowanym faworytem do zwycięstwa, choć jeden rywal już zdołał was zaskoczyć i zdobyć punkt. Jak podchodzi pan do meczu z Chrobrym, który występuje na zapleczu ekstraklasy?

Franciszek Smuda: W lidze musimy sobie dać radę, ponieważ budujemy zespół, który rok po roku ma się zbliżać do celu, jakim jest gra o coś więcej. W środę przyjdzie nam grać z klubem, który jest trzy piętra wyżej. Puchar to dodatek, ale zrobimy wszystko, by sprawy dobrze się potoczyły, bo chcemy, by ten historyczny mecz nie był ostatnim. Dla klubu to duża rzecz. Zależy nam, by kibice oglądali ciekawą piłkę, jak się uda przejść dalej, będziemy mówić o dużym sukcesie Wieczystej.

Dla mnie takie mecze to „normalka”, dawno temu zdobyłem swój puchar z Lechem Poznań, grałem w finale. Nie zawsze traktowaliśmy te rozgrywki poważnie.

Liczyło się przede wszystkim mistrzostwo.

Słyszałem od właścicieli i władz klubu, że puchar jest w porządku, można sobie otworzyć drzwi do rozgrywek europejskich, natomiast liczyło się tylko mistrzostwo. Puchar zawsze był na drugim planie.

Od Bogusława Cupiała, byłego właściciela Wisły, też pan słyszał takie słowa?

Zdecydowanie. Zdarzało się też, że mówił do mnie: Wiesz, zdobyłeś tyle mistrzostw i to jest ok, ale nie chwal się, że zrobiłeś drugie i trzecie miejsce, bo to wstyd.

Łukasz Burliga mówił nam, że w lidze musicie dyktować warunki, strzelać gole i wygrywać. Wieczysta ma dominować i nie patrzeć, co prezentuje rywal. Do meczu z Chrobrym podejdziecie inaczej?

Nie, no, szkoda czasu! To jak z trenowaniem rzutów wolnych – poświęcasz na to wiele godzin, a efekt będzie taki, że piłkarze się głowami zderzą. Raz może się udać, a potem przeciwnik już się zorientuje.

Po to jest kilka wariantów rozegrania, by móc rywala zaskoczyć kilka razy. Widzę jednak, że pana nie przekonam.

Szkoda czasu na trenowanie pod konkretnego przeciwnika, liczymy na siebie. Nic nie da patrzenie na innych, że tamten wygrał, a tamten przegrał. Patrz na siebie! Zawsze tak przygotowywałem zespoły, by przeciwnik miał problem z naszą dobrą grą. Jak będziemy kichę grać, to rywal będzie miał łatwo. Proste?

Chrobrego prowadzi Ivan Djurdjević, pana dobry znajomy z pracy w Lechu Poznań.

Jeszcze do mnie nie dzwonił i chyba nie zadzwoni. Przed meczem zapytam go, czy coś wziął ode mnie, żebym wiedział, na co się przygotować.

Jaki to był zawodnik? Dobrze się wam współpracowało?

Do dziś pamiętam gola, którego strzelił na wyjeździe i zapewnił nam wygraną z Feyenoordem Rotterdem. Nigdy nie miałem problemu z piłkarzami z Bałkanów. Fajny chłopak był – zdyscyplinowany perfekt, niezły technicznie, nie słyszałem od niego, że za ciężki trening. Jak ma podobne podejście do trenerki, to szykuje się ciekawa walka.