Hołownia w Krakowie: Chcę Polski, w której jest jasne, że minister to minister, a ministrant to ministrant

Zdjęcia archiwalne fot. Twitter Szymona Hołowni

O myśleniu pokoleniami zamiast kadencjami, sparaliżowanej przez polityków wyobraźni i o jedności narodowej rozumianej jako pojednanych różnorodnych obywateli mówił w sobotę Szymon Hołownia, niezależny kandydat na urząd prezydenta.

Hołownia spotkał się z dziennikarzami i setkami sympatyków przy Dębie Wolności pod Collegium Novum Uniwersytetu Jagiellońskiego. Wspomniał o Andrzeju Dudzie, prawniku z Krakowa, który pięć lat temu miał wnieść powiew świeżości do polskiej polityki. Mówił, że choć nie głosował na obecnego prezydenta, postanowił dać mu szansę, której Duda nie wykorzystał.

– Pięć lat temu był kandydatem na lidera, ale partyjna machineria zamieniła go w maskotkę. Maskotkę, która, jak trzeba, złamie każde prawo. Ile wytrzymał? Trzy miesiące, do października 2015 toku, gdy okazało się, że jest elementem systemu – podkreślał Hołownia.

Prezydent nie może być napastnikiem jednej z drużyn

Tłumaczył, że wygrana w nadchodzących wyborach Władysława Kosiniaka-Kamysza czy Rafała Trzaskowskiego nic nie zmieni, bo, podobie jak Duda, będą zależni od prezesów partii. Zadeklarował, że będzie prezydentem obywatelskim, który potrafi wynegocjować dobre rozwiązania i z Prawem i Sprawiedliwością, i z Platformą Obywatelską.



– Nie wystarczy powiedzieć, że nie będę Dudą. Potrzebujemy prezydenta, który pomoże na nowo spiąć wspólnotę Polaków. Musimy mieć prezydenta, który jest arbitrem, a nie napastnikiem jednej z drużyn. Dość partyjniactwa! Dość Polski, która jest Polską tych, którzy wygrali głosowanie sejmowe! – przemiał przy oklaskach zwolenników.

Hołownia powiedział, że należy skończyć z wiecznym wybieraniem mniejszego zła. Ma wrażenie, że od 15 lat żyjemy w kraju, w którym zawodowi politycy – nazwał ich nieudacznikami – sparaliżowali nam wyobraźnię, by wybierać tylko między PO i PiS.

– Wmówili nam, że wszystko zrobią za nas, a my jesteśmy im potrzebni raz na cztery lata – by dać się omamić obietnicami i zapewnić im bilet na ring, w którym będą się wzajemnie okładać. Co cztery lata ten sam festiwal – mówił Hołownia.

Państwo i Kościół na swoje miejsca

43-letni kandydat na prezydenta przekonywał, że należy skończyć z politycznym myśleniem o kadencjach, a zacząć pracować dla pokoleń. Sporo czasu poświęcił też sprawą religii i wiary. Jego zdaniem msza święta z okazji zaprzysiężenia głowy państwa jest zapisywaniem wszystkich obywateli do Kościoła, którego jest on członkiem.

– Jedność to nie jednolitość, tylko pojednana różnorodność. Inauguracji prezydentury powinna towarzyszyć modlitwa każdego wyznania i szacunek dla niewierzących – uważa.

Podkreślił, że państwo i Kościół katolicki powinny w Polsce wrócić na swoje miejsca, bo „sprawy zaszły za daleko”. – Chcę Polski, gdzie jest jasne, że minister to minister, a ministrant to ministrant – mówił.