Jarosław Gowin: Centra outsourcingowe powinny zniknąć z takich miast jak Kraków [Rozmowa]

Jarosław Gowin fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl

Jeżeli dojdzie do referendum, to oczywiście wezmę w nim udział i zagłosuję za odwołaniem Jacka Majchrowskiego. Ale zrobię to nie jako polityk, ale jako mieszkaniec Krakowa. Odszedłem z Platformy, bo widziałem, że PO wpycha Polskę w stan stagnacji poprzez fałszywą filozofię polityczną "ciepłej wody w kranie" przyjętą przez Donalda Tuska. Centra outsourcingowe powinny zniknąć z takich miast, jak Kraków i Warszawa. Powinny być przenoszone do miast średniej wielkości – mówi w wywiadzie dla LoveKraków.pl Jarosław Gowin, wicepremier oraz Minister Nauki i Szkolnictwa Wyższego.

Patryk Salamon, redaktor naczelny LoveKraków.pl: Pierwszego dnia Kongresu gospodarczego Impact wspomniał Pan, że rozpoczyna się „czwarta rewolucja”. Czy jest ona potrzebna?

Jarosław Gowin, Wicepremier, Minister Nauki i Szkolnictwa Wyższego: Czwarta Rewolucja Przemysłowa już trwa. Trwa na świecie i w coraz większym stopniu obejmuje polską gospodarkę. Czwartą Rewolucja definiuję jako powszechny dostęp do szerokopasmowego internetu, inteligentne maszyny, odnawialne źródła energii.  Dlaczego ta rewolucja jest dla nas tak ważna? Nie tylko dlatego, że jesteśmy w stanie uczestniczyć w niej od początku. Przy poprzednich rewolucjach z wielu względów historycznych mieliśmy zapóźnienia. Ale również dlatego, że ta rewolucja jest  w swój sposób "demokratyczna", ponieważ nowoczesne technologie nie wymagają wielkiego kapitału. Mamy w porównaniu z zamożnymi krajami europejskimi czy krajami Ameryki Północnej, ogromny niedostatek kapitału. Jako naród jesteśmy - mówiąc krótko - bardzo zubożali, po rozbiorach, wojnach światowych, 50-leciu komunizmu. Tymczasem, żeby osiągnąć spektakularny sukces w dziedzinie nowoczesnych technologii, nie potrzeba dużych pieniędzy, a kluczowy jest pomysł.

Jednak w Krakowie przez dwa dni ogłosili Państwo, jako obóz rządzący, dwa programy. Tam pojawiają się wielkie kwoty, liczone w miliardach złotych. Czy te pieniądze da się dobrze spożytkować?

Dziś większym problemem nie są pieniądze, a dobre pomysły. Po to zorganizowaliśmy kongres Impact, żeby zgromadzić ludzi z ciekawymi ideami. To są na ogół młodzi naukowcy, albo młodzi przedsiębiorcy, start-upowcy. Oni potrzebują partnerów do współpracy po stronie administracji publicznej, stąd programy rządowe. Albo po stronie dużych firm, które mogą być odbiorcami ich innowacyjnych produktów. Rozmawiałem w środę z Davidem Plouffe, wiceprezesem Ubera, jednym z guru współczesnego biznesu. Powiedział mi coś niezwykle optymistycznego. Bardzo pozytywnie ocenił ten kongres, podkreślał, że na sali wśród młodych ludzi czuć energię. I ta energia intelektualna, wola zmierzenia się z rzeczywistością czwartej rewolucji przemysłowej, determinacja, głód sukcesu, który ciągle charakteryzuje młodych Polaków, to nasza największa szansa.

Wspomniał pan, że czuć było tę energię na sali. Dlaczego wcześniej nie można było jej wyzwolić? I pytanie do pana, jako byłego polityka Platformy Obywatelskiej: czy 8, 6 lat temu nie mogliśmy rozpocząć tego, co teraz zaczyna się dziać w Krakowie?

Kiedy prezentowałem w czwartek z Pawłem Surówką członkiem zarządu PZU program Witelo, to wspomniał o tym, że kilka osób zapytało go, gdzie rządzący byli  przez ostatnie lata. To jest pytanie do polityków, a w szczególności do tych rządzących Polską przez poprzednie 8 lat. Odszedłem z Platformy, bo widziałem, że PO wpycha Polskę w stan stagnacji poprzez fałszywą filozofię polityczną "ciepłej wody w kranie" przyjętą przez Donalda Tuska. Chodzi o bierne administrowanie. Jako obecna ekipa rządowa na pewno popełniamy wiele błędów, ale mamy wolę rzeczywistego działania. Minister Streżyńska przedstawiła w czwartek bardzo przemyślany pomysł e-państwa – smartphone ma mieć wszystkie funkcje niezbędne do kontaktu z instytucjami publicznymi. Tego typu projekty są już realizowane w różnych krajach, np. Austrii czy Estonii. Czy nie można tego było zacząć realizować w Polsce wcześniej? Czy nie było pomysłu?

Panie premierze były pomysły, np. ambitny program rozwoju kraju autorstwa Michała Boniego Polska 2030, porzucony całkowicie.

Ale nie było woli politycznej. I to jest zasadnicza różnica między poprzednią władzą a nami.

A teraz będzie wola polityczna? Nie zabraknie zapału?

Teraz na pewno w wielu obszarach musimy się jeszcze wiele nauczyć. Popełniamy błędy, ale jednej rzeczy nie można nam odmówić: determinacji politycznej.

W środę podczas kongresu wspomniał pan o sukcesie Ubera. Słowa wywołały duże oburzenie kierowców taksówek, że minister konstytucyjny odnosi się do tej firmy i podaje ją jako przykład. Dlaczego Uber ma być wzorem dla polskiego przedsiębiorcy?

Można podać wiele innych przykładów spektakularnych sukcesów, najbardziej znany jest oczywiście Apple. Przykład Ubera przywołałem, bo on jest pouczający na różne sposoby. Z jednej strony pokazuje, jak ogromny potencjał gospodarczy tkwi w nowoczesnych technologiach i jak szybko można odnieść globalny sukces. On pokazuje też rzecz pesymistyczną, która jest dla nas przestrogą. Czwarta Rewolucja Przemysłowa dziejąca się na naszych oczach jest bezwzględna. Sprawia, że ci którzy się w nią nie włączą, często zostają wykluczeni na margines procesów rynkowych. W ciągu ostatnich dwudziestu kilku lat, np. za sprawą komputerów, zniknęło wiele zawodów. Kto dziś pamięta, czym zajmowali się zecerzy w drukarniach? Który z młodych dziennikarzy potrafi sobie wyobrazić na czym polegała praca zecerów? Albo inny przykład. Mechanizacja rolnictwa, która bardzo ograniczyła liczbę rąk niezbędnych do pracy. Musimy mieć świadomość, że nowoczesne technologie, inteligentne maszyny, robotyzacja w wielu funkcjach zastąpi człowieka.

Kraków jest liderem w outsourcingu. W naszym mieście istnieje najwięcej w Polsce miejsc w tych dziedzinach. Kierunek rozwoju jest słuszny? Nie obawia się Pan, że to jest praca nudna i odtwórcza? Czy Kraków nie wpadnie w pułapkę rozwoju?

Znam sporo młodych ludzi pracujących w firmach outsourcingowych. Z jednej strony bardzo się cieszę, że mają przyzwoicie płatną pracę. Z drugiej strony ich potencjał jest nieprawdopodobne marnowany i wykorzystywany zaledwie w minimalnym zakresie. Centra outsourcingowe powinny zniknąć z takich miast, jak Kraków i Warszawa. Powinny być przenoszone do miast średniej wielkości, gdzie znajduje się zaplecze akademickie, są młodzi ludzie i małe możliwości rozwoju firm działających np. w obszarze nowoczesnych technologii. Takie mekki outsourcingu powinny być w średnich miastach, jak np. Gorzów Wielkopolski, Łomża czy Zamość - ośrodkach akademickich, do tej pory bez decydującego potencjału przemysłowego i gospodarczego. Natomiast w Krakowie, Warszawie, Poznaniu, Wrocławiu powinien zacząć tętnić przemysł oparty na nowoczesnych technologiach: start-upy, innowacje. Temu służy program Start in Poland przygotowany przez Ministerstwo Rozwoju we współpracy z Ministerstwem Nauki.

Na chwilę zatrzymam się przy startupach.  Tutaj zauważam kolejny problem. Według nowego programu prywatne przedsiębiorstwa mają wykładać pieniądze na rozwój młodych firm. We wcześniejszych wystąpieniach podnosili państwo argument, że biznesplany będą weryfikowane przez prywatne podmioty, które skalkulują czy opłaca się zainwestować swoje pieniądze. Jednak istnieje ryzyko, że większość pieniędzy przepadnie. Realia rynkowe pokazują, że tylko jeden na 30 start-upów jest w stanie przetrwać na rynku samodzielnie.

Realia rynkowe wszędzie na świecie są rzeczywiście takie, że tylko kilka procent startupów kończy się powodzeniem. Ale zyski dla gospodarki z sukcesów tych paru procent startupów z wielką nadwyżką rekompensują koszty poniesione na przedsięwzięcia nieudane.

Kończąc już, przejdźmy do spraw lokalnych. Łukasz Gibała zaproponował pomysł przeprowadzenia referendum w Krakowie i odwołania prezydenta Majchrowskiego. Pan już wcześniej zadeklarował, że jest przeciwko temu pomysłowi.

Nie tyle jestem przeciwny temu pomysłowi, co zadeklarowałem, że nasza partia, czyli Polska Razem, nie włączy się w tę akcję referendalną. Nie jest tajemnicą, że krytycznie oceniam prezydenturę Jacka Majchrowskiego, a czas, który mógł być początkiem świetności dla Krakowa, związany z naszym wejściem do Unii Europejskiej, z funduszami strukturalnymi, modą na Kraków, został w ogromnej mierze zmarnotrawiony. Ale do wyborów samorządowych zostały nam praktycznie dwa lata. Chcemy wykorzystać te miesiące do przygotowania programu rozwoju Krakowa w dużo trudniejszych realiach, kiedy Polska nie będzie już mieć tak szerokiego dostępu do środków unijnych. Na tym będziemy się koncentrować. Jeżeli dojdzie do referendum, to oczywiście wezmę w nim udział i zagłosuję za odwołaniem Jacka Majchrowskiego. Ale zrobię to nie jako polityk, ale jako mieszkaniec Krakowa.

Wspomniał Pan o wyborach za dwa lata. Rozumiem, że Pan nie chce kandydować na stanowisko prezydenta Krakowa. Pojawiają się różne kandydatury, ale Prawo i Sprawiedliwość i obóz rządzący nie przedstawia osoby, która mogłaby być liderem samorządowym w Krakowie. Czy może ma Pan tutaj na myśli do realizacji programu o Jadwigę Emilewicz, która mogłaby kandydować o najważniejsze stanowisko w naszym mieście?

Jadwiga Emilewicz jest osobą wybitną. Uważam ją za znakomitego ministra. Jest jednym ze współautorów planu odpowiedzialnego rozwoju. I byłaby świetnym prezydentem Krakowa. Pytanie, gdzie jest bardziej potrzebna. Czy tutaj w Krakowie, czy w Warszawie w rządzie. To jest przede wszystkim pytanie do niej, a drugiej kolejności do premiera Morawieckiego. Gdybym dzisiaj ogłosił, że wysuwam kandydaturę Jadwigi Emilewicz na prezydenta Krakowa, myślę, że Mateusz Morawiecki miałby do mnie ogromne pretensje.

News will be here