Jarosław Królewski: Niektóre wzmocnienia zespołu będą zaskakujące dla kibiców. Mówię o potencjalnym powrocie [Rozmowa]

Jarosław Królewski fot. Mateusz Kaleta/LoveKraków.pl

– Z Kiko Ramirezem dajemy sobie czas, by wzajemnie zweryfikować, czy taki model współpracy będzie odpowiedni dla obu stron. By być w porządku wobec kibiców, nie mówimy patetycznie, że nastawiamy się na wielki projekt. Chcemy w praktyce zweryfikować wizje Kiko i klubu. Liczę, że ten eksperyment będzie miał kontynuację po zakończeniu sezonu – mówi w rozmowie z LoveKraków.pl Jarosław Królewski, prezes Wisły Kraków.

Michał Knura, LoveKraków.pl: Na początek chciałem zapytać o najbardziej aktualny temat, a więc zatrudnienie byłego trenera Kiko Ramireza w roli dyrektora sportowego. Skąd ten pomysł? Od razu miał pan na myśli taki zakres obowiązków Hiszpana?

Jarosław Królewski, prezes Wisły: Od połowy listopada byliśmy w kontakcie, rozmowy trwały jakiś czas. Doszliśmy z Kiko do porozumienia, które w tym momencie jest dla Wisły najbardziej optymalnym rozwiązaniem. Mam na myśli kształt umowy, obowiązki i nasze potrzeby wzmocnienia drużyny. Nie była to jedyna opcja przez nas analizowana. W tym gabinecie siedziały też osoby ze znanych klubów zagranicznych, które były rozważane jako opcje na tą pozycję – nie wykluczam, że wesprą nas w budowaniu wizji sportowej Wisły w przyszłości.

Umowa została podpisana na nieco ponad pół roku, do końca sezonu.

Dajemy sobie czas, by wzajemnie zweryfikować, czy taki model współpracy będzie odpowiedni dla obu stron. By być w porządku wobec kibiców, nie mówimy patetycznie, że nastawiamy się na wielki projekt. Chcemy w praktyce zweryfikować wizje Kiko Ramireza i klubu, sprawdzić się w działaniu i być bardzo transparentnym w tym co chcemy osiągnąć. Liczę, że ten eksperyment będzie miał kontynuację po zakończeniu sezonu.

Jak Ramirez przyjął pana propozycję? Nie bał się funkcji, która daleko wykracza poza sprawy skautingu?

Dla niego to również wyzwanie, ale uważam, że ma na to pomysł, a dodatkowo to ciekawy eksperyment dla obu stron. Jego wiedzę zdobytą w pracy trenera i osobie przeprowadzającą wiele transferów do Polski będzie można wykorzystać w szerszym kontekście. Kiko pracował z wieloma działami sportowymi w innych klubach i jego doświadczenie jest dla nas znaczącą referencją.

Mówimy o dziale sportowym. Zanim przyszedł Kiko Ramirez został w nim tylko Paweł Brożek. Jakie są plany?

Na razie wprowadziliśmy Kiko Ramireza, o dalszych ewentualnych zmianach będziemy informować. Panowie wykonują na co dzień istotną pracę, starają się zaspokajać bieżące potrzeby Wisły. Oprócz Pawła Brożka mamy w dziale dwie osoby, które pracowały już w klubie. Nie odpowiadały za transfery bezpośrednio, ale na co dzień pomagały w dziale sportowym, np.  procesie researchowym i kontaktach z menadżerami i zawodnikami.

Dyrektor sportowy będzie miał co robić, zbliża się zimowe okno transferowe.

Rozmowy z niektórymi zawodnikami rozpoczęliśmy jeszcze przed zatrudnieniem Kiko Ramireza. W styczniu wyślemy zespół na długi obóz i byłoby dobrze, gdyby przed nim pojawiły się jakieś wzmocnienia. Oczywiście, kolejna runda zaczyna się w lutym, więc mamy świadomość, że jest jeszcze trochę czasu i zakładamy różne opcje. Musi dojść do jakościowych zmian w drużynie. Zbliżające się okno jest kluczowe, musimy minimalizować możliwości pomyłki, dlatego wzmacniamy się takimi osobami jak Kiko. Potrzebujemy trzech, czterech dobrych jakościowych transferów – oczywiście najlepiej jakby wszystkie były trafione.

Niektóre wzmocnienia mogą być zaskakujące dla kibiców – mówię tu o potencjalnym powrocie do klubu byłych zawodników. Kluczowa jest precyzja w doborze piłkarzy i ich jakość. Drużyna potrzebuje zawodników, którzy zrobią różnicę i – co ważne – chcą tutaj grać. Nie wykluczamy też odejść z klubu, więc budżety na niektórych pozycjach powinny się w jakiejś części bilansować.

Jest dziś w Wiśle zawodnik nie na sprzedaż?

Po trzech i pół roku w piłce mogę odpowiedzieć, że tak naprawdę wszystko jest możliwe. Mogę jednak zapewnić, że mimo wyzwania, jakim jest sytuacja finansowa, priorytetem nie jest wyprzedaż zawodników. Wiemy, z czym wiąże się awans już w tym sezonie, a z czym w kolejnych latach i jakie to może mieć skutki dla Wisły. Wisła przede wszystkim powinna teraz zaznać trochę spokoju, szczerze przyznać, że toksyczność w ostatnich miesiącach jej nie pomagała. Musimy się skupić, by klub emanował spokojem i był bardziej przyjazny dla otoczenia w wielu aspektach.

Czy Kiko Ramirez sprawdzi się jako dyrektor sportowy Wisły Kraków?

  • 83,7% (1948)
  • 9,4% (219)
  • 6,9% (160)

Kto wyszedł z inicjatywą rozstania z trenerem przygotowani fizycznego Leszkiem Dyją?

To decyzja zaakceptowana przez obie strony. Nie została podjęta pod wpływem emocji. Z Leszkiem mamy i, mam nadzieję, nadal będziemy mieć świetny kontakt. Wykonał tu kawał znakomitej pracy, mam na myśli pierwszą drużynę i akademię. W każdym aspekcie funkcjonowania zespołu czasem potrzebne są zmiany, czasami potrzebują ich także ludzie. Myślę, że tu się te dwie rzeczy spotkały, a przed Leszkiem również nowe wyzwania. Dziękuję mu i uważam, że jego praca w Wiśle przyniosła wiele dobrych sportowych momentów i zmieniła oraz sprofesjonalizowała wiele aspektów naszego działania.

Kiedy poznamy następcę trenera Dyji?

Pierwsi kandydaci zostali wytypowani. Mamy też wizję, jak piłkarze powinni być prowadzeni od strony fizycznej. Plan przygotowań jest skonstruowany i wkrótce będziemy informować o tej pozycji. O ten aspekt jestem spokojny.

A o wyegzekwowanie ośmiu milionów złotych z transferów, z którymi obecnie nie byłoby problemów finansowych?

Musimy załatać dziurę, która nie jest w znaczący sposób powiązana z decyzjami poprzednich zarządów – dziś Wisła byłaby zupełnie w innym momencie, gdyby partnerzy wywiązywali się ze swoich zobowiązań. Możemy oczywiście wyrokować, że mogliśmy nie przeprowadzać transakcji z jednym lub z drugim podmiotem, ale tak może być praktycznie z każdym w biznesie sportowym. W obecnych czasach jest tak, że ludzie inwestują w piłkę trochę romantycznie, w firmy, które nie są odporne na zmienną koniunkturę rynkową, często mają problemy. Będę próbował wykorzystać swój globalny networking, by przyspieszyć realizacje tych transakcji, w szczególności, że większość spraw i naszych próśb w tym zakresie, jest już po wyrokach w FIFA.

Czy do końca roku coś spłynie z tej kwoty, która bardzo by wam pomogła?

Bardziej na początku roku niż w grudniu, a i to nie jest pewne. Ciągłe odwołania drugich stron komplikują ten proces. Problem w tym, że dla klubów piłkarskich moment, w którym potrzebują najlepszego cash flow to właśnie moment okienka transferowego. To właśnie teraz potrzebujemy najwięcej zainwestować.

Gdybyśmy ze zbioru oczekiwań wyjęli awans do ekstraklasy, to co jest priorytetem na 2023 rok?

Do końca tego roku musimy zbudować dwa plany: z awansem i bez niego. Każdy w klubie musi być świadomy, że oba plany istnieją i z czym to jest związane. Oprócz wizji długoterminowych Wisła potrzebuje, by każdego dnia być trochę lepszym miejscem w każdym aspekcie. Musimy się zastanowić, jak w każdym dziale wprowadzić drobne zmiany, które mogą dać znaczącą różnicę – zgodnie z japońską filozofią kaizen. Wielkie plany już mieliśmy. Teraz liczy się teamwork i ciężka praca.

Kiedy sformalizuje pan przejęcie pakietu akcji Tomasza Jażdżyńskiego?

Trwa proces, który zmierza do tego, by to się dokonało jak najszybciej. Pozostało do dogrania kilka znaczących szczegółów, mam nadzieję, że stanie się to jeszcze przez Wigilią Bożego Narodzenia.

Szuka pan inwestorów?

Jestem świeżo po inwestycji w Synerise, jednej z większych w tej części Europy w ostatnim czasie, i mam doskonałą świadomość, jak się pracuje z takimi podmiotami. To wszystko trwa, podmioty zewnętrzne potrzebują czasu na zrozumienie organizacji. O ewentualnej realizacji można mówić w kontekście końcówki pierwszego kwartału przyszłego roku, niż o rozwiązaniach tu i teraz. Nie ma co ukrwać, że w obecnej sytuacji rynkowej będzie to wyjątkowo trudne i szykujemy się na scenariusz, w którym, będzie trzeba radzić sobie bez zewnętrznego wsparcia. Często inwestycja w polskie firmy wiąże się dla zewnętrznych podmiotów z koniecznością zbudowania całego backoffice w kraju, w którym inwestycja ma się odbyć. Nasze położenie geopolityczne obecnie nie sprzyja odważnym inwestycjom.

Dochodzą informacje, że Jakub Błaszczykowski, który publicznie nie zabiera głosu, pomaga panu w restrukturyzacji klubu. Prawda czy fałsz?

Do strony biznesowej uważam, że mam poprawne relacje ze wszystkimi akcjonariuszami i chciałbym, by zawsze tak wyglądały – nezależnie od dzielących nas różnic. Chciałbym żeby jedną z moich misji było wypracowanie współpracy w wielu aspektach działalności, wizji. Każdy, kto pomógł klubowi w ostatnich latach, powinien mieć ogromny szacunek wśród kibiców i nas samych – bez względu na nasze, w tym moje, mniej lub bardziej sensowne medialne, „ambicjonalne” przepychanki.

Jestem w kontakcie z Jakubem Błaszczykowskim, który zawsze był i będzie kluczowy dla Wisły – bo niezależnie od opinii wielu, to na nim stoi ogromne zaufanie biznesowe do klubu. Nie zmienią tego chwilowo rezultaty sportowe lub próby szukania kozłów ofiarnych. Teraz dla niego ważny jest powrót do sportu, by mógł pomóc drużynie w rundzie wiosennej. Trzymamy kciuki, bo to byłoby potężne wzmocnienie na poziomie mentalnym i innym dla drużyny. Szanuję, że dziś nie zabiera głosu na temat różnych wizji rozwoju klubu i nie włącza się w dyskusje medialne, ale skupia się na kluczowej dla niego sprawie. Jest na tyle charyzmatyczną osobą i ufam, że się wypowie, gdy przyjedzie na to czas. Będę osobiście dbał o to i nie pozwolę na to, aby ktokolwiek, kto pomógł Wiśle w ostatnich latach w dowolnej formie był jakkolwiek szykanowany. To nie jest przykład, na którym ja zamierzam cokolwiek w tym klubie budować. Jeśli ktokolwiek oczekuje ode mnie krytyki przeszłości, roli wybawiciela od „złych” poprzedników, to się tego nie doczeka. Interesuje mnie tylko przyszłość, którą można budować między innymi dlatego, że ktoś kiedyś pomógł temu klubowi w przeszłości.

Zadając pierwsze pytanie zacząłem od słów „panie prezesie”. Powiedział pan, że zakazał zwracania się do siebie w ten sposób i dotyczy to także dziennikarzy.

U mnie w firmie [Synerise – przyp. red.], która ma ponad 170 pracowników, również nie używa się takich tytułów. Lubię być autentyczny w swoim życiu. Nie lubię udawać pewnych postaw w tym co robię, cedować na siebie walorów płynących z pełnionej funkcji. To nie tylko moja wizja, taki też jest trend na świecie. W Wiśle mamy odpowiedzialny, zaangażowany zespół, którzy na co dzień buduje ten klub i uczestniczy w wielu decyzjach. Mam przyjemność z nim obecnie pracować i bardzo liczę, że będę w stanie go jeszcze rozwinąć w dyscyplinach, na których się znam. Od pierwszych chwil w klubie widzę, że można temu zespołowi ufać i wiele spraw prowadzimy na wysokim poziomie merytorycznym Pierwszego dnia określiliśmy zasady, które są dla mnie ważne i których chcę abyśmy się trzymali – reszta to wzajemna zaufanie. Pokazały to ostatnie dni i praca nad wypełnieniem warunków licencyjnych. Nie mieliśmy dużo czasu, procedur było mnóstwo, ale dzięki ciężkiej pracy daliśmy radę złożyć wszystkie dokumenty w terminie. Generalnie mam w planach zamienienie tego zbyt dużego moim zdaniem gabinetu prezesa Wisły na salę konferencyjną lub open space.

Jak się z panem pracuje?

Na pewno inaczej niż do tej pory – ja operuję technikami AGILE znanymi ze świata IT. Pewnie współpracownicy ocenią to po czasie, natomiast ja mam skłonność to podejmowania szybkich i radykalnych decyzji. Myślę, że przeważnie ludzie nie pracują ze mną więcej, ale inteligentniej, szybciej i efektywniej. Zdarza się, że efektowniej.

Pana życie zmieniło się o 180 stopni, czy po prostu doszedł kolejny etat i nadal jest gonitwa?

U mnie od wielu lat niewiele się zmienia, ale na pewno jest to dla mnie dodatkowe obciążenie psychiczne. Myślę, że moja żona Ola, która od tylu lat mnie wspiera teraz również poświęca wiele – jestem jej bardzo wdzięczny. Teraz jestem kojarzony ze wszystkim decyzjami i za nie odpowiadam oraz faktycznie je niezależnie podejmuję. Czuję się z tym komfortowo. Gdy buduje się firmę od zera, od pierwszych dziesięciu metrów kwadratowych biura, od pierwszego pracownika, to jest się w niej programistą, sprzedawcą, prawnikiem, księgowym, administracją w jednym. Ja to wszystko w Synerise przeżyłem. Zbudowałem tę firmę od zera dzięki ludziom, którzy są obok mnie do dziś, ale również dużej wytrwałości i determinacji całego teamu. To unikalne doświadczenie. Ci sami ludzie wyrazili zgodę na moje zaangażowanie w Wisłę Kraków kilka dni temu – im również muszę podziękować. Cieszę się, że mnie wsparli mentalnie.

Jestem zadowolony, że również zrobili to moi nowi zagraniczni inwestorzy w Synerise. Nie jest to oczywiste, że pozwala się CEO spółki technologicznej dzielić swój czas na takie aktywności Mam wrażenie, że dzięki temu klubowi jestem po prostu lepszym człowiekiem, a więc przedsiębiorcą – mądrzy ludzie to rozumieją. Myślę, że jestem dobrze przygotowany i sobie poradzę z tym, z czym mam do czynienia w Wiśle Kraków na stanowisku zarządczym, a mój networking będzie dla Wisły znacząco istotny w nadchodzących miesiącach.

Chcę jednak podkreślić, że nie poradziłbym sobie obecnie w klubie bez zespołu, który mamy w Wiśle Kraków. To bardzo duży wyróżnik tej firmy, organizacji. Uważam, zresztą wiemy to z przeszłości, że ten zespól jest na tyle dojrzały, że przez pewien czas mógłby pracować bez prezesów. Ludzie tu potrafią się samoorganizować, co bardzo mnie cieszy. Ludzi w polskiej piłce należy rozwijać, inwestować w nicha a nie permanentnie zastępować nowymi. Ten wniosek plus lekcja pokory, którą odebrałem w ostatnich latach, to kluczowy fundament, na których chcę budować Wisłę Kraków.