Jeden Carlitos to za mało. Wisła po raz drugi przegrała z Koroną

fot. Maciej Kozina / LoveKraków.pl

Wisła Kraków przegrała z Koroną Kielce 1:2 w meczu 10. kolejki ekstraklasy. Trafienie Carlosa Lopeza, które dało krakowianom prowadzenie, to było za mało, by wygrać w Kielcach. Pomimo wąskiej kadry i krótkiego czasu na regenerację Korona po raz drugi w tym tygodniu pokonała Wisłę.

Wszystkie ręce na pokład

Przed meczem 10. kolejki ekstraklasy w lepszych nastrojach mogli być gospodarze. Korona Kielce grając w osłabieniu zdołała pokonać Wisłę Kraków i awansowała do ¼ Pucharu Polski. Na tym pozytywów brak, bo kielczanie nie cieszą się zbyt długą ławką rezerwowych, a gra w dziesiątkę przez blisko 60 minut regulaminowego czasu gry i dogrywkę kosztowała ich sporo zdrowia. Czasu na regenerację było niewiele, bo zaledwie trzy dni.

Krakowanie kadrowo byli w znacznie lepszej sytuacji, a ich pozycja w tabeli i pięć oczek przewagi nad rywalem, stawiała ich w roli faworyta. Mimo to pierwszą groźną akcję stworzyli sobie już w 8. minucie gospodarze. Jakub Żubrowski próbował uderzeniem z dystansu zaskoczyć Michała Buchalika, ale czujny na linii bramkowej był bramkarz Wisły.

Korona atakuje, Carlitos strzela

Kielczanie postraszyli wiślaków w ataku, jednak w składzie Wisły tym razem nie zabrakło Carlosa Lopeza. Hiszpan przypomniał o sobie w 31. minucie. Wisła zagrała nieco bez pomysłu długą piłkę w przód, ale znakomicie w tej sytuacji obrońcom Korony urwał się Carlitos. Wbiegł w pole karne, zdołał doskoczyć do niego jeszcze defensor gospodarzy, ale mimo to Hiszpan uderzył na bramkę. Wisła objęła w Kielcach prowadzenie.

Kielecka ofensywa

Gospodarze nie odpuścili tak łatwo i od razu wzięli się za odrabianie strat. Wykorzystali moment gry w przewadze, gdy poza boiskiem opatrywany był Patryk Małecki. Po rzucie rożnym piłka spadła pod nogi Macieja Górskiego, który dość szczęśliwie trafił w piłkę, a ta wpadła wprost do bramki. Od 37. minuty w Kielcach znów był remis.

W pierwszej połowie częściej atakowali gospodarze – oddali 10 strzałów z czego trzy zmierzało w światło bramki, a jeden okazał się szczęśliwy i przyniósł gola. Po zmianie stron, choć tempo nie zachwycało, to w dalszym ciągu Korona częściej była przy piłce i przejawiała więcej chęci do gry ofensywnej. W 57. minucie Jacek Kiełb zbiegł do narożnika boiska. Na dziesiątym metrze niepilnowany był Goran Cvijanović. Słoweniec uderzył z półwoleja tuż obok słupka. Na tablicy wyników było 2:1 dla gospodarzy.

Zmiany – bez zmian

Wisła miała coraz mniej atutów i coraz mniej sytuacji. Trener Kiko Ramirez zdecydował się na zmiany, ale obraz gry krakowian w dalszym ciągu się nie zmieniał. Znacznie lepiej radzili sobie zmiennicy w ekipie gospodarzy. Ivan Jukić godnie zastępował Gorana Cvijanovicia. Gdyby nie czujność Ivana Gonzaleza w defensywie, to na kwadrans przed końcem Korona prowadziłaby już dwoma golami. Elia Soraino, który chwilę później pojawił się na murawie, w swoim pierwszym kontakcie z piłką po rzucie rożnym uderzył tuż nad poprzeczką.

Koronie się nie spieszyło, Wiśle powinno, ale oprócz jednej dobrej kontry, która zakończyła się na kieleckich defensorach, to było wszystko, na co było stać krakowian. Gospodarze choć nie musieli, grali w piłkę do końca, a pierwsze skrzypce grali Jukić i Soriano przy wsparciu Jacka Kiełba i Bartosza Rymaniaka. Gdyby nie dobra postawa Michała Buchalika, to wymiar kary dla ekipy Kiko Ramireza byłby znacznie większy.

Korona Kielce – Wisła Kraków 2:1 (1:1)

Bramki: Górski (37.), Cvijanović  (57.) – Carlitos (31.)

Korona: Gostomski – Rymaniak, Kovacević, Diaw, Gardawski (73. Kosakiewicz) – Żubrowski, Możdżeń, Cebula, Cvijanović (63. Jukić) – Kiełb, Górski (75. Soriano).

Wisła: Buchalik – Cywka, Arsenić, Gonzalez, Sadlok – Basha, Małecki, Llonch (65. Bartosz), Wojtkowski (73. Balleste) – Bałaniuk (52. Perez), Carlitos.

Żółte kartki: Kovacević – Cywka, Arsenić.

Sędziował Paweł Raczkowski (Warszawa).