Kina studyjne drżą o swoją przyszłość

fot. Krzysztof Kalinowski
Czy studyjne kina przetrwają kryzys? Zarówno w żółtej, jak i czerwonej strefie dopuszczalny limit widowni to 25 proc. Stowarzyszenie Kin Studyjnych nie ukrywa: „Jesteśmy bardzo zaniepokojeni przyszłością małych, tradycyjnych kin”.

– Jeśli nie zostaną wkrótce wprowadzone natychmiastowe, skuteczne działania dla całego sektora, można spodziewać się wielu bankructw – zaapelował w oświadczeniu wystosowanym do rządów państw europejskich Christian Bräuer, prezes CICAE (pl. Międzynarodowa Konfederacja Kin Artystycznych).

„Póki starczy środków”

Bräuer zaznaczył, że kina studyjne nie mają niezbędnych do przetrwania rezerw i jednocześnie są one obciążone wysokimi kosztami stałymi.

– Kina tradycyjne, a w szczególności kina art-housowe, ze względu na wysoki poziom zaangażowania społecznego i kulturalnego, nie kierują się jedynie zasadą maksymalizacji zysku – napisał.

Z diagnozą CICAE zgadza się w pełni Stowarzyszenie Kin Studyjnych w Polsce.

– Kina działają i będą działać póki starczy im środków i nie braknie oferty filmowej, ale nie da się ukryć, że stoimy w obliczu ogromnego kryzysu. Bez odgórnych rozwiązań systemowych, stabilnego line-upu premier i zwiększenia limitów widowni na salach wiele kin nie przetrwa kolejnego kwartału – przyznaje Marlena Gabryszewska, prezeska Stowarzyszenia Kin Studyjnych.

Koronawirus mocno uderzył w branżę filmową – od produkcji, przez dystrybucję po pojedyncze kina. Przykładowo, wiosną w całej Polsce zostały wstrzymane niemal wszystkie produkcje filmowe (ponad 180). Wówczas w Krakowie wstrzymano zdjęcia m.in. do produkcji Wojciecha Smarzowskiego „Wesele 2”.

Gra w żółte i czerwone

Pandemia nie ustaje, a w naszym kraju w związku z rosnącą liczbą zakażeń wprowadzane są kolejne obostrzenia.  Od ubiegłego tygodnia Polska znajduje się w strefie żółtej, od soboty poszerzy się natomiast lista powiatów, które wejdą do strefy czerwonej. W jej zasięgu znalazła się niemal cała Małopolska, w tym Kraków.

Dla kin oznacza to jedno: limit widzów. Konkretnie: w kinowych fotelach może ich zasiąść tylko 25 procent.

– Sytuacja staje się szczególnie niepokojąca dziś, gdy cały kraj objęty jest żółtą bądź czerwoną strefą dopuszczającą limity widowni do 25% na sali. Ograniczenia te powodują nie tylko pogorszenie sytuacji ekonomicznej kin, ale mają realny wpływ na decyzje producentów i dystrybutorów dotyczące kalendarza jesiennych i zimowych premier. Potrzebujemy także programów pomocowych pozwalających zminimalizować straty w szczególności małych, prywatnych kin studyjnych, spowodowaną brakiem edukacji filmowej w kinach i zmniejszoną frekwencją, w przeciwnym razie istnieje niebezpieczeństwo, że w końcu wiele z nich zniknie na zawsze, a kultura popadnie w niebyt. Zbilansowania wymagają także koszty kolejnych premier filmów – zaznacza Gabryszewska.

W Krakowie grają

Kino pod Baranami, Sfinks, Agrafka, KIKA, Paradox. Pomimo restrykcji krakowskie kina nie poddają się i grają dalej.

Kino pod Baranami zaprasza widzów nie tylko do swoich sal w Pałacu pod Baranami. Na terenie industrialnym przy ul. Rozrywka 1 działa również kino samochodowe. W drugim tygodniu pokazów na wielkim ekranie będzie można zobaczyć m.in. oscarowe „Narodziny gwiazdy” i „Pewnego razu w Hollywood”.

Nie tak dawno, bo pod koniec sierpnia, do gry po prawie pięciomiesięcznej przerwie wróciło działające w Ośrodku Kultury im. C.K. Norwida kino „Sfinks”.

– Myślę, że będziemy grać, dopóki widzowie będą do nas przychodzić. Prawda jest taka, że teraz w kinach w ogóle panuje kiepska sytuacja. Wydaje mi się, że nawet jeśli to 25 procent będzie zachowane na czas pandemii, to byłoby dobrze. Coraz więcej interesujących premier jest odwoływanych czy przesuwanych. Moim zdaniem, kina studyjne w pewnym sensie są odrobinę w lepszej sytuacji repertuarowej niż multipleksy – te są nastawione na innego widza, na te amerykańskie superprodukcje przynoszące ogromne zyski. Kina studyjne są skierowane do innego odbiorcy. I tutaj trochę tych propozycji jeszcze jest, mam na myśli zwłaszcza te niszowe – mówi Anna Starewicz, kierowniczka kina „Sfinks”.

Nie ukrywa jednak, że pod względem finansowym nie jest dobrze.

– Marzymy, by tych widzów było mimo wszystko więcej. Dzięki temu będziemy mogli się utrzymać. W każdym razie nie planujemy zamykania „Sfinksa”, bo mam nadzieję, że uda nam się dobrnąć do końca roku – przyznaje Anna Starewicz.

Cała rozmowa >>> Przepraszam, czy tu grają? „Magia kina przetrwa”

Więcej widzów?

W związku z wprowadzonymi limitami, Stowarzyszenie Kin Studyjnych wraz z Polskim Instytutem Sztuki Filmowej, Krajową Izbą Producentów Audiowizualnych, Gildią Reżyserów, Gildią Producentów, Polską Akademią Filmową oraz Polskim Stowarzyszeniem Nowe Kina podjęło działania mające na celu zwiększenie limitów dopuszczalnej frekwencji w kinach w strefie żółtej z 25 do 50 procent, co jest kluczowe dla ekonomicznego uzasadnienia działania niemal 1/3 kin studyjnych.

Stowarzyszenie podkreśla, że kluczowe jest wsparcie finansowe dla kin i utworzenie systemu wsparcia finansowego dla polskich produkcji co ma zapewnić dalsze, prawidłowe funkcjonowanie branży filmowej.

„Wszyscy odczuwamy gospodarcze skutki „lockdownu”. Na szczęście jest coś, co wzbudza nadzieję na przyszłość, to znaczenie wspólnoty i solidarności branżowej. Wyzwaniem związanym z planem naprawy gospodarczej w sektorze kultury jest zarówno odbudowa strat, jak i ponowne określenie polityki kulturalnej, aby móc wspierać wznowienie działań i projektów w przyszłości. Wsparcia wymagają nie tylko kina, ale cała kulturalna gałąź gospodarki, od której zależy 2 procent wszystkich zatrudnionych”.

Stowarzyszenie zaznacza, że bez zdecydowanych działań rządu, powrót do normalnie funkcjonujących biznesów może być bardzo trudny, jeśli nie niemożliwy.

– Wierzymy w potrzebę istnienia kina. Mimo iż żyjemy w czasach, w których dostęp do materiałów audiowizualnych jest szybszy i łatwiejszy niż kiedykolwiek, niczym nie zastąpimy wyrwy emocjonalnej i wspólnotowej, jakiej doświadczymy, jeśli rynek kinowy w Polsce upadnie – ocenia Marlena Gabryszewska.