Kobieta w roli głównej

fot. pixabay.com

W ostatnich latach kobiety coraz częściej otwierają własne przedsiębiorstwa, stoją na czele ważnych instytucji, coraz pewniej czują się też w świecie polityki. Aby zobaczyć, jak bardzo zmieniła się rzeczywistość w ostatnim czasie, wystarczy „rozejrzeć się” po Krakowie.

O zmianach świadczą ostatnie badania opublikowane w październiku 2017 roku przez Eurostat. Wynika z nich, że rok wcześniej cztery na dziesięć kierowniczych stanowisk w Polsce zajmowały kobiety, co stanowiło 41 procent takich posad. Na pierwszym miejscu rankingu znalazła się Łotwa z wynikiem 47 procent. Unijna średnia jest o wiele niższa, bo w krajach należących do wspólnoty tylko co trzeci menedżer to kobieta.

Niestety, problemem nadal są rozbieżności w zarobkach – w 2015 roku kobiety zarabiały o 16,3 procent mniej niż mężczyźni. W naszym kraju nie były zasadniczo aż tak duże, bo wyniosły 7,7 procent. Co innego w pozostałych państwach Europy. Za przykład można tu podać Estonię z wynikiem 26,9 procent, Czechy – 22,5 procent czy Niemcy z liczbą 22 procent.

Początki bywają trudne

– Kiedyś na pewno było trudniej niż teraz – mówi Zofia Gołubiew, która od 2000 do końca 2015 roku była dyrektorem Muzeum Narodowego w Krakowie. – Kiedy zostałam dyrektorem, była to nowość. Można powiedzieć: szok. Teraz byłaby to normalna sytuacja. Kiedy zaczynałam, dawano mi parę miesięcy i przepraszam za sformułowanie, ale twierdzono, że „baba sobie nie poradzi”.

Gołubiew zarządzała instytucją przez piętnaście lat. Twierdzi jednak, że nie dałaby rady sama i dlatego miała przy sobie grupę osób, z którymi współpracowała. – Nie lubię mówić o rządzeniu, tylko zarządzaniu. Dlatego „dorobiłam się” grupy zarządzającej, z którą udawało mi się kierować tym największym w Polsce muzeum. Zdawałam sobie sprawę, że odpowiedzialność i tak spoczywała na mnie. Kiedy byłam wicedyrektorem za czasów  mojego szefa Tadeusza Chruścickiego, czułam się tak, jakbym znajdowała się pod parasolem ochronnym. Odpowiedzialność tej funkcji uświadomiłam sobie później, kiedy zostałam dyrektorem. Tym samym ja zostałam tym parasolem dla innych. Czasami trzeba było tupnąć nogą i podjąć tzw. męską decyzję – wspomina nasza rozmówczyni.

Kobiety zaczynają zarządzać

Żeby zobaczyć, jak wiele zmieniło się na przestrzeni ostatnich lat, wystarczy „rozejrzeć się” po Krakowie. Kobiety coraz częściej decydują się na otwieranie własnych przedsiębiorstw, działają w polityce, sporcie, oświacie czy kulturze, stoją na czele ważnych instytucji.

Wśród nich można wymienić m. in. Renatę Godyń-Swędzioł – dyrektor Szpitala Narutowicza, Barbarę Bulanowską – dyrektor Szpitala Uniwersyteckiego, Marię Annę Potocką – dyrektor Muzeum Sztuki Współczesnej MOCAK, Magdalenę Ziółkowską – dyrektor Galerii Sztuki Współczesnej Bunkier Sztuki. Nie można zapomnieć o działalności pań radnych, które swoją pracę niejednokrotnie łączą z wieloma innymi obowiązkami.

Świat piłki ponad podziałami

– Pytanie, jak się odnajduję w tym męskim świecie, jest mi często zadawane i trudno mi na nie odpowiadać. Dla mnie to sytuacja zupełnie naturalna. Nikt z mojego otoczenia służbowego wiślackiego się nad tym nie zastanawiał. Dla mnie problem, że to męski świat, w ogóle nie istniał. Nie zastanawiałam się, jak to będzie, czy kobieta na takim stanowisku to jest dobry pomysł  – mówi Marzena Sarapata, która w sierpniu 2016 roku prezesem Wisły Kraków S.A. i Towarzystwa Sportowego Wisła Kraków.

– W Wiśle Kraków taki temat nie istnieje. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że problem społeczny jest i kobiety na stanowiskach traktowane są różnie. Tym bardziej jestem dumna, że Wisła Kraków zawsze była absolutnie ponad takie "podziały". Nawet wiceprezesów Szymona i Damiana najbardziej dziwi, że ktoś mnie w ogóle o to pyta. Moje początki osoby z zewnątrz traktowały czasami z lekkim niedowierzaniem, ale trwało to bardzo krótko – opowiada. – Nie mam i nie miałam poczucia, aby ktoś miał pomysł, by mi wchodzić na głowę. To, czy sobie na to pozwolisz, czy sobie radzisz, czy ludzie ci ufają, szanują cię – to nie jest absolutnie kwestia płci.

Dlaczego mężczyźni mieliby mieć problem?

– Paradoksalnie to nie w męskim świecie piłki, nie w Wiśle Kraków, a kiedy prowadziłam kancelarię i wykonywałam czynnie zawód radcy prawnego, to z takim "szczególnym" traktowaniem mnie jako kobiety spotykałam się niemal codziennie – ocenia. – Ostatnio zdałam sobie z tego sprawę. Tutaj, w Wiśle, ten problem w ogóle nie istnieje. Nikt nie pozwolił sobie nigdy na takie podejście, nazwijmy to "z przymrużeniem oka", bo to w końcu kobieta. Wcześniej tak było. W tym stereotypowym, zmaskulinizowanym świecie nie ma co uciekać od stereotypów, to męski świat, bo to męska piłka nożna. Tak jest i tyle. Kobiety rzadko nim rządzą. Ale mężczyźni, którzy mnie otaczają, nie tylko nie mają z tym problemów, ale w ogóle nie rozumieją, dlaczego mieliby mieć – przyznaje.

Polsce jeszcze daleko do ideału

– W Szwecji około połowę kadry kierowniczej stanowią kobiety. W Polsce daleko nam do takiego stanu rzeczy, niemniej jednak widzę, że sama na przestrzeni ostatnich lat coraz częściej współpracuję z kobietami, które są dyrektorami lub prezesami. Oczywiście liczą się kompetencje oraz doświadczenie – nie można przecież zostać szefem tylko dlatego, że jest się kobietą – mówi Izabela Helbin, która stoi na czele Krakowskiego Biura Festiwalowego od 1 stycznia 2011 roku.

Jako dyrektor współdecyduje i odpowiada za organizację, produkcję i markę wydarzeń kulturalnych w naszym mieście, takich jak m. in. Festiwal Muzyki Filmowej, Festiwal Conrada czy Sacrum Profanum. Helbin podkreśla, że jest pewna swoich decyzji i sporo pracowała nad tym, aby rozwinąć u siebie zdolności liderskie i cechy przywódcze. Nie ukrywa również, że w swojej pracy lubi wyzwania.

– Zarządzam dużą instytucją, która jest ważnym graczem na rynku kultury, przemysłu spotkań, usług turystycznych czy filmu nie tylko w Krakowie, ale w skali Polski i Europy. Staram się także nie tracić równowagi i obiektywizmu w czasie sytuacji kryzysowych, które w moim przypadku działają bardzo mobilizująco. Nie toleruję paniki, ponieważ uważam, że nie ma sytuacji bez wyjścia – ocenia.

Kobieta ma trudniej?

Na pytanie, czy kobieta musi poświęcić dla kariery więcej niż mężczyzna, odpowiada, że tak. Jednak zaznacza, że najważniejsze jest to, że kobiety w dzisiejszych czasach mają wybór.

– Wiele zależy od przyjętej przez społeczeństwo roli społecznej kobiet. Jeśli chcesz być kobietą sukcesu, ale równolegle jesteś matką, żoną i zarządzasz nie tylko swoimi pracownikami, ale też całym domem, musisz po prostu wszystko efektywnie zaplanować – mówi Izabela Helbin. – Jeśli już musimy coś poświęcić, powinnyśmy robić to świadomie, nie zaś dopasowywać się do obowiązujących norm społecznych. Jestem szefem dużego zespołu. Jednak przyjemności upieczenia ciasta w weekend dla mojej rodziny nigdy sobie nie odmówię, ponieważ gotowanie jest moim hobby.

Kariera w IT

Kobiety podbijają również branżę IT. – Bardzo dobrze czuję się w tej męskiej branży – mówi nam Anna Błaszczak, która w ramach Geek Girls Carrots zajmowała się organizacją wydarzeń, szkoleń czy warsztatów związanych z nowymi technologiami. Ich celem było zainteresowanie pań wspomnianą branżą.

– Wiele też się zmieniło, jeśli chodzi o podejście panów. Widzą, że świetnie sobie radzimy, zarówno jako programistki, ale też jako menedżerki. Nie ma co ukrywać, kobiety potrafią dobrze organizować pracę nie tylko zawodową, ale również prowadzić własne gospodarstwo domowe.

Teraz Błaszczak zajmuje się budową własnej platformy blogowej, połączonej z kanałem w serwisie YouTube, która będzie promować nowe technologie. – Platforma ma pokazać, że ta dziedzina jest atrakcyjna, jak i pomóc w aktywizacji kobiet – dodaje.

Ryzyko czasami się opłaca

Prowadzenie swojej firmy zawsze wiąże się z ryzykiem. I może zakończyć się niepowodzeniem ze względu na brak odpowiednio wykwalifikowanych pracowników. Przekonała się o tym Anna Ciesielska, która w tym roku postanowiła zamknąć swój salon fryzjerski.

– Zajmowałam się głównie sprawami technicznymi, takimi jak praca z klientem, marketing czy zamówienia towaru. Mąż pomagał mi od strony księgowo-finansowej. Ze względu na to, że nie mieliśmy nikogo bliskiego z rodziny, kto mógłby pomóc w opiece nad dziećmi, wymienialiśmy się z mężem obowiązkami. Nieraz przygotowując nocą obiad w kuchni, siedziałam z laptopem i w międzyczasie robiłam zamówienia do salonu – opowiada Ciesielska. Dodaje również, że tak naprawdę nie miała dla siebie zbyt wiele czasu. – Albo nawet wcale. Zawsze coś odbywało się kosztem czegoś, ale w niedziele poświęcaliśmy czas rodzinie – zaznacza.

„Kobiety są zaradne i świetnie zorganizowane”

Podobnie jak poprzedniczki uważa, że kobiety są zaradne i świetnie zorganizowane. – Oczywiście nie da się robić wszystkiego w pojedynkę, ale potrafimy dobrze się odnaleźć i mamy wspaniały dar myślenia o kilku sprawach jednocześnie. A to już bardzo dużo! Jesteśmy też skore do poświęceń i to, że potrafimy zrezygnować z własnych przyjemności dla wyższych celów, np. dzieci, przychodzi nam naturalnie – ocenia.

Dlaczego zdecydowała się zamknąć salon? Jak się okazuje, nie z powodu braku czasu na łączenie różnych działalności.

– Salon zamknęłam ze względu na brak ludzi do pracy. Mimo wszystko wspominam bardzo dobrze okres "pracy na swoim". Teraz pracuję u kogoś i wcale nie odczuwam, że mam więcej czasu dla siebie. Co prawda odpadły sprawy marketingowe i księgowe, ale pojawiły się inne zobowiązania i zależność od kogoś. Brakuje mi tylko czasem tej swobody w podejmowaniu decyzji i niezależności zawodowej – przyznaje.

Czas na realizację

– Realizować się zawodowo i społecznie w tak dużym jak obecnie zakresie, mogłam tak naprawdę dopiero wtedy, gdy moje dzieci podrosły na tyle, by być częściowo samodzielne – mówi Weronika Szelęgiewicz, która pracuje w dwóch szkołach, jest również radną miejską

Ostatnio do licznych obowiązków doszły spotkania z czytelnikami ze względu na wydaną niedawno książkę dla dzieci „Koniberki”.

– Wymaga to ode mnie dobrej organizacji. Dzięki temu, że moje miejsca pracy są niezbyt od siebie oddalone i że dojeżdżam samochodem, mogę zdążyć z pracy do pracy. Specyfika zawodu wymaga ode mnie wykonywania części zajęć w domu. Młodszy syn jest już na tyle samodzielny, że sam porusza się po Krakowie komunikacją miejską, potrafi sobie podgrzać jedzenie czy zrobić podstawowe zakupy. Zapracowana matka uczy dzieci samodzielności. Konsekwencje? Bywają dni, gdy pracuję 10-12 godzin – mówi. Przyznaje, że odbywa się to kosztem zmęczenia i czasu dla rodziny. Dlatego też w weekendy trudno znaleźć czas na spotkania towarzyskie i inne rozrywki.

– Wtedy zajmuję się zaległościami z tygodnia i sprawdzam prace uczniów, i domem. Staram się też trochę odpocząć – przyznaje.

Autorki: Natalia Grygny, Karolina Kubowicz

News will be here