Kraków otwiera się na zieleń [ROZMOWA]

fot. Krzysztof Kalinowski

2 tysiące nowych drzew, nowe parki i zwrot ku rzekom. O wyzwaniach stojących przed krakowską zielenią, opóźnieniu w stosunku do stolicy Podkarpacia i harmonogramie tegorocznych prac mówi Piotr Kempf – dyrektor Zarządu Zieleni Miejskiej.

Jakub Kusy: W Krakowie zieleni jest coraz mniej, drzew ubyło zwłaszcza po nowelizacji ustawy o ochronie środowiska. Czy ZZM zrekompensuje jakoś mieszkańcom utratę przynajmniej kilku tysięcy drzew?

Piotr Kempf: Tutaj na pewno nic się nie zmieni, jeśli chodzi o działania ZZM, będziemy starali się sadzić jak najwięcej. Wczesną wiosną udało się przeprowadzić kilka akcji z mieszkańcami w ramach projektu „Zasadź się na zieleń”. Natomiast Intensywna akcja sadzenia rozpoczyna się w maju, chcielibyśmy, by dużych drzew pojawiło się w mieście trochę ponad 2 tys., poza tym dużo krzewów, tak żeby trochę wyizolować pasy drogowe, wychwycić trochę tego pyłu, zrobić to, co zieleń może, by poprawić jakość powietrza.

Również na Ruczaju? Mieszkańcy tej części miasta szczególnie utyskują na zieleń znikającą w zastraszającym tempie.

Ta intensywna zabudowa to jest działalność przedsiębiorców, którzy zagęszczają miasto, natomiast naszą rolą jest niwelować negatywne skutki z tym związane. Dlatego z jednej strony staramy się sadzić rośliny jak największe, ale oprócz tego stwierdziliśmy, że trzeba przygotować coś w takim trudniejszym rejonie, chcielibyśmy, żeby do końca roku powstał w okolicach ul. Grota-Roweckiego pierwszy park linearny. Może nie jest to dużo, bo jest to powierzchnia 1,5 czy 2 hektary, ale na pewno teren rekreacyjny, zielony jest bardzo potrzebny i tam pojawią się w dużej ilości rośliny, żeby zrekompensować straty mieszkańców.

Patrząc na Kraków nasuwa się pytanie, czy miasto nie mogłoby pójść drogą Berlina czy Nowego Jorku, miast szczególnych, w których pod parki linearne adaptuje się często zaskakujące przestrzenie, jak stara estakada kolejowa lub plac po wyburzonej kamienicy?

W zeszłym roku zapoczątkowaliśmy realizację tzw. parków kieszonkowych. Udało się przy ul. Fałata, także przy ul. Siemaszki, w tym roku powstaną kolejne. Mamy bardzo ciekawy projekt współfinansowany przez mieszkańców, przez studentów w okolicach ulicy Dekerta, powstaje park na Zabłociu, również nieduży, ale blisko mieszkańców. Zdajemy sobie sprawę, że duże parki to jest jedna droga i tutaj nie zatrzymujemy się na Reducie czy Zakrzówku, ale musi być ta zieleń blisko nich. I też staramy się, co jest bardzo istotne, podkreślać to, że nawet zieleń w pasach drogowych, jak na ul. Rajskiej, to jest miejsce, które może być wykorzystywane przez mieszkańców. Muszą pojawić się tam ławki i ładna, zagospodarowana zieleń, która odizoluje ich od zgiełku ulicy i od pyłu. Dlatego naszą rolą jest odpowiadanie na potrzeby mieszkańców tych najbliższych terenów, nawet czasem kilkuarowych, ale cóż, takie nam pozostały, takimi dysponujemy, więc staramy się na takich terenach również coś wygospodarować.

Wspomniał pan o dużych parkach. Kiedy w Krakowie zostanie stworzony nowy, duży park?

W tym roku na pewno powstanie park na Zabłociu, już jesteśmy na etapie wyłaniania wykonawcy, chcielibyśmy w tym roku rozpocząć prace w parku Reduta i mamy nadzieję być w przyszłym roku gotowi do zagospodarowania parku na Zakrzówku. Przygotowujemy się do zagospodarowania terenu pod park na terenie po Motelu Krak, czekamy tylko na przekazanie terenu. Planujemy w tym roku przygotować koncepcję tak, żeby w przyszłym roku był udostępniony mieszkańcom.

Park na Zakrzówku to wyjątkowo pechowa inwestycja...

Zakrzówek jest dużym wyzwaniem. Podpisaliśmy umowy na projekt budowlany, czekamy, mamy nadzieję, że nic nie będzie wpływało na przeciągnięcie się w czasie. Trzeba pamiętać, że Zakrzówek jest największym w tej chwili przygotowywanym terenem pod zieleń.

A co z parkami rzecznymi? Są Dłubnia, jest Wisła w okolicach Stopnia Wodnego Dąbie – tereny atrakcyjne, a niewykorzystane i nierzadko całkowicie zapuszczone.

Niestety jest to związane z tym, że miasto nie posiada tych terenów. Często wykupy trwają latami, póki działka nie jest nasza, nie możemy terenu udostępnić mieszkańcom i dlatego to przeciąga się w czasie. Ale widać, że coś ruszyło się w tej kwestii. Są uchwały kierunkowe od radnych, widać, że miasto idzie w tym kierunku, że powinno się wykupywać te tereny.

Bywa pan w Rzeszowie?

Bywam.

Jak pan ocenia tamtejszą zieleń? Moim zdaniem jest przepaść pomiędzy Krakowem a Rzeszowem. Stolica Podkarpacia tonie od zieleni – skwery, na których kwiaty są wymieniane w zależności od pory kwitnienia, w centrum donice na latarniach… Nie można by tak w Krakowie?

Zdecydowanie można, ale skala potrzeb jest tak ogromna, dlatego sadzenie w pasach drogowych, na Alejach Trzech Wieszczów czy Rondzie Ofiar Katynia, to są dopiero pierwsze znaki, które pokazują, że idziemy w tym kierunku. Rzeszów w ciągu ostatnich kilku czy kilkunastu lat rzeczywiście zwrócił uwagę na to, że zieleń, zarówno parkowa, ale i przydrożna, jest istotnym elementem poprawy jakości życia mieszkańców. My teraz staramy się nadgonić. Mamy bardzo dużo nasadzeń, które zostały zrobione w tamtym roku, to są ilości rzędu 100 tys. roślin, ale musimy poczekać. W pierwszym roku efekt jest taki sobie, w drugim, trzecim roku te tereny już zaczynają być widoczne. Myślę, że w ciągu pięciu lat uda nam się nadrobić te zaległości, jeśli chodzi o jakość zieleni w stosunku do innych miast.

Będzie bardziej estetycznie czy dalej cementowe, wyszczerbione donice?

Ta jakość musi być inna, postawiliśmy na inne materiały, ale to też wymaga pewnych wcześniejszych założeń, przygotowania. Budżet Zieleni w przeciągu ostatnich dwóch lat zmienił się z 30 do 100 mln i to będzie widoczne.

Zmieńmy temat, dlaczego jest tak, że po wjeździe np. na trawnik ciężkiego sprzętu wciąż często pozostawione są błoto i koleiny?

Często wykonawcy nie wiedzą, że teren trzeba zabezpieczyć. Muszą zrozumieć, że nie będzie pobłażania dla takich rzeczy. Od zeszłego roku został wprowadzony system „Utrzymaj standard”, który powoduje, że kary, które są nakładane na wykonawców za nierzetelną pracę w utrzymaniu zieleni, są bardzo wysokie.

W takim razie jaka była kwota tych kar w ubiegłym roku?

W sumie kilkadziesiąt tysięcy złotych. Kary zaczynają się od 500 zł, a kończą na 2 tys. zł i to jest dla takiego wykonawcy dotkliwe. Jeżeli zostanie na niego nałożona trzy razy w ciągu miesiąca, to zauważy, że gdzieś te pieniądze giną. W związku z czym w tym roku otrzymaliśmy bardzo mało podobnych zgłoszeń.

Jeżeli moglibyśmy pokusić się o krótkie podsumowanie tegorocznego harmonogramu dla miejskiej zieleni.

Myślę, że najważniejsze rzeczy, które będą działy się w zieleni, to remont Parku Krakowskiego, on rozpocznie się w maju. Teren został przekazany wykonawcy, wiec właściwie czekamy tylko na ustalenia z ZIKiT-em, jeśli chodzi o organizację ruchu. Park Zabłocie, jesteśmy na etapie rozstrzygania przetargu na wykonawstwo, do końca roku powstanie. Park linearny na Ruczaju, chcielibyśmy, żeby do końca roku był całkowicie wykonany lub żeby trochę tylko brakowało, by na wiosnę 2018 go ukończyć. Park Lotników Polskich, tutaj duże remonty alejek, spore remonty małej architektury. Smocze skwery, które pojawią się w PLP, w Parku Rzecznym Wilga, w Parku Dąbie, to jest okres wakacyjny. Być może nie uda się do 1 czerwca, ze względu na pogodę, która utrudnia nam pracę. To są duże rzeczy, natomiast z mniejszych to nasadzenia krzewów, które ruszają w maju i będą trwały praktycznie do jesieni. I to są te najważniejsze elementy, które składają się nam na zieleń.

News will be here