Tramwaj Krakowiak, który na początku lipca w spektakularny sposób wykoleił się na al. Pokoju, wciąż czeka na naprawę. MPK przyznaje, że uszkodzenia na taką skalę zdarzają się rzadko. Koszt przywrócenia go do ruchu może wynieść ok. 800 tysięcy złotych.
Do zdarzenia doszło 3 lipca, w godzinach wieczornych. Tramwaj zjeżdżający do zajezdni w Nowej Hucie na wysokości skrzyżowania z ulicą Centralną wypadł z torów. Poza torowiskiem znalazły się prawie wszystkie człony pojazdu. Przednia część znalazła się aż na pasie zieleni i niewiele brakowało, by dojechała do jezdni. Z kolei jeden ze środkowych członków skosił słup trakcyjny.
Na szczęście, nikomu nic się nie stało, ale akcja usuwania skutków zdarzenia trwała prawie całą noc. Ruch przywrócono dopiero ok. godziny 6.
Trzy miesiące w zajezdni
Od tego czasu jeden z 36 Krakowiaków nie wozi pasażerów. – Tramwaj znajduje się w zajezdni tramwajowej Nowa Huta. Oczekujemy na potwierdzenie kosztorysu naprawy obejmującej usunięcie wszystkich uszkodzeń – mówi Marek Gancarczyk, rzecznik prasowy MPK. Podkreśla przy tym, że pojazd był ubezpieczony na wypadek uszkodzeń.
Problemem jest jednak nie tyle wysoka kwota, co duży zakres uszkodzeń. Ciągle trwają jeszcze ustalenia pomiędzy MPK a firmą PESA co do dokładnego zakresu naprawy i tego, w jaki sposób naprawa zostanie przeprowadzona. Nie uzyskaliśmy np. odpowiedzi na pytanie, czy wagon będzie musiał zostać przewieziony do Bydgoszczy, czy też prace zostaną przeprowadzone w Krakowie.
Musi wrócić
Marek Gancarczyk zastrzega, że nie ma mowy o tym, by tramwaj został całkowicie wycofany. – On musi zostać naprawiony. Nawet jeśli mówimy o 800 tysiącach złotych, to i tak naprawa jest opłacalna. Pamiętajmy, że jeden Krakowiak kosztował ok. 8 milionów – mówi.