Krakowscy politycy o decyzjach przedsiębiorców. "Sam pójdę na obiad do takiej otwartej restauracji"

fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl

Coraz więcej przedsiębiorców decyduje się na otwarcie biznesu, wbrew zasadom ustalonym przez rząd. Zapytaliśmy krakowskich polityków, jak podchodzą do tego, co dzieje się w tak naprawdę już całym kraju.

Radna Małgorzata Jantos, Nowoczesna: Tak się składa, że wczoraj rozmawiałam ze swoją studentką, która pracuję w Niemczech, a to kraj, który jak żaden inny rozumie obostrzenia. Jednak i tam przedsiębiorcy się buntują, domagając się zniesienia restrykcji. Zapowiedzi kanclerz Merkel, z których wynika, że obostrzenia w tej lub innej postaci mogą zostać utrzymane do Wielkanocy, nie uspakajają. Czuć coraz większy opór wobec decyzji rządu.

Dla mnie nie jest trudne wczuć się w przedsiębiorcę, który prowadzi swój biznes, bo sama robiłam to przez 23 lata. Dlatego zgadzam się z ich podejściem. Dodam tylko, że nie jest to tylko sprawa Polska, ale jak, wspomniałam, Niemiec i Czech.

Radny Michał Drewnicki, Prawo i Sprawiedliwość: Zasady bezpieczeństwa zostały wprowadzone, by zmniejszyć rozprzestrzenianie się wirusa, a tym samym ochronić nasze rodziny i nas samych przed chorobą czy śmiercią. W Polsce rozpoczęły się szczepienia i mamy nadzieję, że już wkrótce obostrzenia będą zniesione. Poczekajmy dla wspólnego dobra.

Radny Łukasz Wantuch, Przyjazny Kraków: Według mnie przedsiębiorcy słusznie robią. I rząd ułatwił im zadanie, blokując biznes na podstawie rozporządzenia, a nie ustawy. Każdy sąd uchyli mandat za coś takiego. Dla firm jest to kwestia czy umrą z głodu, czy na covid. Rozumiem ich i popieram. Sam pójdę na obiad do takiej otwartej restauracji i udzielę wszelkiej pomocy jako radny.

Radny Łukasz Sęk, Platforma Obywatelska: Życie i zdrowie to rzeczy najważniejsze, powinniśmy o nie dbać, a tym samym starać się robić wszystko, co może pomóc w zatrzymaniu pandemii. Ale walka o przetrwanie przez przedsiębiorców nie jest walką o to, żeby zwiększać zyski, tylko żeby przetrwać, żeby mieć za co utrzymać rodzinę, nie tylko swoją, ale także pracowników.

Nie dziwię się tym, którzy w akcie desperacji, pozostawieni bez wystarczającej pomocy otwierają działalność i szukają w ten sposób jakiegokolwiek ratunku. Tym bardziej że sądy w kolejnych sprawach zaczynają stwierdzać, że prawo stoi po stronie przedsiębiorców i ograniczenia powinny być wprowadzone ustawami lub po ogłoszeniu stanu nadzwyczajnego.

Poseł Daria Gosek-Popiołek, Lewica Razem: Do mnie od miesięcy, od pierwszego zamknięcia gospodarki, zgłaszają się przedsiębiorcy czy osoby pracujące na „śmieciówkach”, którzy nie mają żądnego wsparcia. Tarcze, które działają, są tak skonstruowane, że często nie trafiają do tych firm, które mają kłopoty. A to z powodów jakichś braków formalnych typu za mało pracowników czy przerwa w działalności np. z powodu urlopu macierzyńskiego rok wcześniej.

Doskonale więc rozumiem tych przedsiębiorców, którzy są – tak, jak gastronomia – w dramatycznej sytuacji.

Obowiązkiem państwa powinno być zapewnienie braku dylematu: zdrowie lub otworzenie restauracji. Każdy powinien mieć pewność, że otrzyma wsparcie od rządu i może spokojnie czekać na decyzję o otwarciu.

Chciałabym też dodać, że to, co powiedział minister Gowin o wsparciu dla gmin górskich, jest zupełnie chybione. Nikt teraz nie potrzebuje pieniędzy na budowę nowych dróg czy centrów sportów zimowych, tylko na czynsz i rachunki bieżące.