Latające butelki i gaz na nowej plaży?

fot. Justyna Kamińska/LoveKraków.pl

– Fajnie było uciekać przed latającymi butelkami i gazem łzawiącym. Idealne dla rodzin z dziećmi! I mistrzowska akcja policji – przyjazd po 20 minutach od wezwania. Na pewno tam jeszcze wrócę! Bezpieczne, godne polecenia miejsce! – pisze o niedzielnych wydarzeniach na plaży na Bulwarze Kurlandzkim jeden z naszych czytelników. ZZM zapewnia jednak, że był to odosobniony przypadek.

Przystań na Plaży, czyli nowa letnia miejscówka na mapie Krakowa, oficjalnie została otwarta w sobotę o godzinie 16. Wcześniej jednak każdy mógł korzystać z piasku i podestów. Nie obyło się bez negatywnego wydarzenia.

– Mój mąż jako nieliczny zadzwonił po policję, a reszta ludzi stała i patrzyła, mimo iż na ich dzieci zawiewał gaz pieprzowy, a w około strzelali z gazówek i wymachiwali teleskopem. Policja, no cóż... przyjechała w końcu, ale po takim czasie, że ta patologia zdążyła wrócić się po swoje rzeczy i uciec znowu... Brawo wy! Mam nadzieję, że pomyślicie o ochronie, bo inicjatywa fajna, aczkolwiek przez takie "atrakcje" nie bardzo zachęca do przychodzenia z dziećmi – to relacja pani Eweliny.

"Poszkodowani" odmówili współpracy

Jak opisują osoby tam będące, w pewnym momencie rozpętała się awantura. W ruch poszedł gaz łzawiący oraz butelki. Okazało się, że spotkali się tam przypadkowo kibice zwaśnionych krakowskich drużyn.

– Szła tamtędy grupa osób, kibiców. Najprawdopodobniej spotkali kogoś z przeciwnej drużyny i doszło do bójki. To był jednak incydent, na miejsce przyjechała policja. Poza tym było spokojnie – mówi zastępca dyrektora Zarządu Zieleni Miejskiej, Łukasz Pawlik.

– Na miejscu policjanci zastali tylko dwie osoby – rzekomo poszkodowanych w bójce. Jednak odmówili oni współpracy z policją. Ich rany były powierzchowne i nie wymagały interwencji lekarskiej – informuje Anna Zbroja-Zagórska z małopolskiej policji.