Liczby bronią Wdowczyka. Najlepszy trener od czasów Maaskanta

Dariusz Wdowczyk prowadził Wisłę w 26 meczach ekstraklasy fot. Paulina Frączek/LoveKraków.pl

Wielu kibiców ma za złe Dariuszowi Wdowczykowi, że opuścił Wisłę. Mają do tego prawo, bo trener czarował ich słówkami, a nagle wylał na nich kubeł lodowatej wody.  Zostawmy jednak miłe i populistyczne słowa byłego już trenera, a przyjrzyjmy się na chłodno liczbom. Te pokazują jasno, że w Krakowie Wdowczyk zrobił wiele dobrego.

Dobry na kryzys

Szkoleniowiec pracował przy Reymonta od 13 marca do 10 listopada. W tym czasie pokazał, że potrafi podnieść zespół. Najpierw szybko naprawił to, co zimą zepsuł Tadeusz Pawłowski, a Wisła była blisko gry w górnej ósemce. Choć to się nie udało, w grupie spadkowej krakowianie zrobili maksimum i ją wygrali.

Bieżący sezon krakowianie zaczęli od zwycięstwa, co w ostatnich latach na inaugurację zdarzało się rzadko. Później jednak przyszło siedem kolejnych porażek i najgorsza seria w historii klubu. Wdowczyk znów jednak poskładał drużynę i od siedmiu meczów Biała Gwiazda jest niepokonana oraz ma duże szanse na półfinał Pucharu Polski.

Miłe słówka

Trener chciał odejść wcześniej, ale odłożył pożegnanie. Zawirowania w klubie sprawiły, że nie został zwolniony. Dziś tłumaczy, że nie chciał uciekać z tonącego okrętu. – Nie chciałem odchodzić, gdy zespół był w dołku i zajmował ostatnie miejsce w tabeli. Razem z moim sztabem i piłkarzami podnieśliśmy się, sportowo jest dużo lepiej, więc odchodzę z czystym sumieniem. Dłużej nie chciałem jednak tego ciągnąć – mówi.  Do Polskiego Związku Piłki Nożnej złożył wniosek o rozwiązanie kontraktu z winy klubu, który miał mu nie płacić. To jednak tylko jeden, wydaje się, najmniejszy powód. Wdowczyk nie kryje, że nie potrafił się porozumieć z nowym zarządem.

Wielu kibiców nie zostawia na trenerze suchej nitki. Mają do tego prawo, bo gdy wreszcie drużyna zaczęła punktować i coraz lepiej grać, Wdowczyk doprowadził swoim odejściem do kolejnego tąpnięcia. Niedawno mówił, że wszystkie zaległości praktycznie zostały spłacone, w klubie zaczęła panować normalność i piłkarze mogą skupić się na pracy. Twierdził również, że nie jest w Krakowie dla pieniędzy, a jak będzie musiał odejść, to na pewno dojdzie z Wisłą do porozumienia. Co więcej, nie zachowywał się jak typowy najemnik – cytował Henryka Reymana i hymn Białej Gwiazdy.

Mówią liczby

Wdowczyka w Wiśle już nie ma, a jego zachowanie każdy ma prawo oceniać, jak chce. Tu zdania są tak różne, jak przy dyskusjach o tym, czy po aferze korupcyjnej powinien wócić do zawodu i czy Wisła powinna go zatrudnić, skoro wcześniej pozbywała się ludzi z czarną przeszłością.

Sportowo trener się jednak obronił. Mimo fatalnej serii porażek na początku tego sezonu, Wisła Wdowczyka w czasach jego „rządów”, była czołową ekipą ekstraklasy pod względem zdobytych punktów. Lepsze w tym czasie były tylko Lechia Gdańsk (49 oczek) i Zagłębie Lubin (47).

Były zawodnik Legii prowadził klub z ulicy Reymonta w 26 meczach. Wisła za jego kadencji zdobyła 42 punkty, co daje średnią 1,61. To najlepszy wynik od lat. Wcześniej lepsze statystyki miał Robert Maaskant (1,8), który przy Reymonta wywalczył w 2011 roku ostatnie mistrzostwo Polski i miał nieporównywalne warunki pracy.

Wdowczyk punktował lepiej od Franciszka Smudy (średnia 1,43), Kazimierza Moskala (1,17 i 1,3), Michała Probierza (1,3), Tomasza Kulawika (1,3) i oczywiście Tadeusza Pawłowskiego (0,33).

News will be here