Logo Krakowa na koszulkach Cracovii i Wisły. Pieniądze przyzna komisja

fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl

Czy warto promować miasto przez lokalny sport? Pod Wawelem ten temat wzbudza skrajne emocje i dotąd Kraków nie kwapił się, by płacić klubom i zawodnikom za eksponowanie logo Krakowa czy hasła promocyjnego na strojach. W 2018 roku będzie inaczej. – Dziwię się, że miasto nie robiło tego wcześniej, bo to standard – uważa Grzegorz Kita, prezes Sport Management Polska.

Wojna o mecz

Na początek wróćmy do lata 2015 roku, by pokazać, jak miejscy urzędnicy różnili się  - i wciąż różnią - w opiniach o promocji przez sport. 12 lipca na stadionie przy ulicy Kałuży Cracovia miała zagrać sparing z Wolfsburgiem w ramach Bundesliga World Tour. Kibice zaczęli kupować bilety, przy rondzie Mogilskim zawisła duża płachta promująca wydarzenie, ale spotkanie zostało odwołane. Ostatecznie Kraków nie zdecydował się, by zapłacić organizatorowi spotkania 360 tysięcy za promocję miasta podczas meczu, który miał być transmitowany do co najmniej 150 krajów. Piłkarze wicemistrza Niemiec zagrali na drugim krańcu Polski - w Gdańsku.

Katarzyna Król, wiceprezydent ds. edukacji i sportu tłumaczyła, że organizator nie przedstawił szczegółowej oferty promocyjnej. Innego zdania był Janusz Kozioł, wówczas doradca prezydenta ds. sportu, a od 1 grudnia 2017 roku pełnomocnik Jacka Majchrowskiego ds. rozwoju kultury fizycznej. – Propozycje zostały nam przedstawione nie w trzech zdaniach, a na trzech stronach – mówił największy orędownik promowania się podczas tego wydarzenia. Odrzucał również zarzuty niektórych mediów, że miasto byłoby współorganizatorem spotkania i dopłacało do sparingu jednej z drużyn.

Transparentnie

Od tego czasu minęły dwa lata, a Kozioł swojego zdania nie zmienił. – Miasto ma do wydania pulę na promocję. Trzeba to robić przez festiwale i inne wydarzenie kulturalne, ale uważam, że sport jest równie ważny i nie stoi na straconej pozycji. Jeżeli futbol, przez wielu uważany za najbardziej medialną dyscyplinę, nie daje odpowiedniego pola do promocji, to znaczy, że wszystkie badania musiałyby być zafałszowane. Wiem, że tak nie jest – podkreśla pełnomocnik prezydenta.

Kraków nie finansuje zawodowego sportu, ale w 2018 roku część z puli na reklamę miasta będzie do zdobycia przez kluby i sportowców. O środki z budżetu będą się mogły starać piłkarskie Cracovia i Wisła, koszykarki Wisły Can-Pack, hokeiści Comarch Cracovii, koszykarze R8 Basket, siatkarki Trefla Proximy i żużlowcy Wandy. Oferta promocyjna będzie także skierowana do zawodników zdobywających medale w dyscyplinach indywidualnych w imprezach rangi mistrzowskiej. Dotyczy to także sportowców niepełnosprawnych.

– Decyzje odnośnie wysokości kwot dopiero zapadną. Chcemy, by kluby się do nas zgłosiły i przedstawiły swoją ofertę. O przyznaniu środków ma decydować specjalnie do tego powołania komisja, by uniknąć zarzutów, że ktoś jest faworyzowany – mówi Kozioł.

Z naszych informacji wynika, że urzędnicy nie będą chcieli poróżnić klubów i tak piłkarskie drużyny Cracovii i Wisły – jeżeli będą zainteresowane i spełnią wymagania – dostaną taką samą kwotę. Podobnie ma być w przypadku koszykarek Białej Gwiazdy i hokeistów Pasów.

Namiastkę promocji przez wybitnych sportowców była umowa z Marią Springwald, wioślarką i brązową medalistką olimpijską z Rio. Od 2016 roku pływa ona w łódce z napisem „Kraków”.

Radny nie mówi „nie”

Tomasz Urynowicz, radny miasta z ramienia Platformy Obywatelskiej i członek komisji promocji i turystyki zastanawia się, czy jest potrzebne, by dodawać, że Kraków jest nie tylko stolicą kultury i nauki, ale również sportu.

– Kraków zawsze działał w przekonaniu, że najbardziej trzeba wspierać sport powszechny. Promowanie się na koszulkach zawodowców będzie pewnym eksperymentem. Nie mówię „nie”, zobaczymy, jak się sprawdzi. Może rzeczywiście warto być obecnym na wydarzeniach sportowych nie tylko odbywających się w Tauron Arenie Kraków – uważa Urynowicz. Dodaje, że zainteresowanie klubów i sportowców będzie spore, bo liczą oni na dodatkowy zastrzyk gotówki.

Otworzą nową szufladę

Pozytwnie o pomyśle wypowiada się również Grzegorz Kita, prezes Sport Managament Polska. – Podoba mi się szerokie i wszechstronne podejście do klubów i dyscyplin, które wcale nie jest standardem. Często miasta nawet 80 procent budżetu przeznaczają na jeden, wiodący podmiot - z reguły klub piłki nożnej. Natomiast Kraków planuje działania zdywersyfikowane, pulę do wykorzystania na kilka dyscyplin i podmiotów. Problemem może być natomiast jak dobrze podzielić środki i w sposób motywujący do dalszego działania i rozwoju. W przypadku klubów niekoniecznie najważniejszy musi być zawsze wynik. Kwota może zależeć też od innych parametrów, np. od liczby kibiców na trybunach czy działań pro-dziecięcych.

Specjalista od marketingu dobrze ocenia działania promocyjne przy organizacji dużych imprez sportowych, chociażby biegów. Podkreśla, że decyzja miasta o poszerzeniu pola do reklamy jest orwarciem kolejnego kanału promocyjno-komunikacyjnego i otwarciem nowej szuflady budżetowej.

– Dziwię się, że miasto nie robiło tego wcześniej, ponieważ to pewien rodzaj standardu. Promocja poprzez sport jest bardzo efektywna. W przypadku Cracovii i Wisły mamy do czynienia z wieloma transmisjami, więc reklama Krakowa, nawet na poziomie ekspozycji samych logotypów, na pewno się zwróci. Poza tym promowanie się poprzez kluby ma też wymiar wartości społecznej i swoistych benefitów dla mieszkańców, ponieważ ostatecznym odbiorcą/klientem klubów jest społeczność lokalna – podkreśla.

News will be here