Los referendum jest w rękach Prawa i Sprawiedliwości [Komentarz]

Łukasz Wantuch fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl

Biorąc pod uwagę zasoby finansowe Łukasza Gibały, na pewno uda mu się zebrać wymaganą liczbę podpisów pod wnioskiem o referendum w sprawie odwołania prezydenta Jacka Majchrowskiego. Jego ważność zależy jednak od stanowiska władz Prawa i Sprawiedliwości.

Zdecydowana większość osób, które na jesienni przyjdą do lokali wyborczych, będzie za odwołaniem prezydenta. Taka jest specyfika tego typu głosowań – przeciwnicy przychodzą, zwolennicy zostają w domu. Najważniejsza jest jednak frekwencja. Zgodnie z ustawą musi wynosić 60% ogólnej liczby osób, które głosowały w poprzednich wyborach samorządowych. W przypadku Krakowa daje to 20% ogólnej liczby uprawnionych, czyli 120 tysięcy.

W poprzednim referendum lokalnym frekwencja wynosiła 35,96%, ale były one połączone z wyborami do europarlamentu. Lepszym odnośnikiem będą wybory do rad dzielnic z roku 2011, gdzie do urn wybrało się 12 procent mieszkańców Krakowa. To pokazuje, że przy silnej kampanii informacyjnej (a na pewno Gibała oplakatuje całe miasto i wszystkie wolne billboardy) możliwe jest uzyskanie wymaganej frekwencji. Moim zdaniem  może ona wynieść od 18 do 22 %.

Zagrają frekwencją?

Kluczowe jest stanowisko PiS w tej sprawie. W I turze wyborów prezydenckich w roku 2014 wspólny elektorat Lassoty i Gibały wynosił prawie 100 tysięcy osób. Krakowscy przedstawiciele PiS raczej będą niechętni wrzuceniu do jednego worka z liberałem Gibałą, ale Kraków jest drugim co do wielkości miastem w Polsce. Moim zdaniem najbardziej prawdopodobny scenariusz to komunikat „Nie mówimy wam jak głosować, za czy przeciw, ale idźcie na referendum – to wasz obywatelski obowiązek”, wiedząc doskonale, że takie stanowisko to de facto głos przeciwko prezydentowi Majchrowskiemu.

Referendum lokalne to koszt 1 mln zł, pokrywany ze środków budżetu miasta, czyli naszych podatków. W razie ważności prezydent Majchrowski będzie miał dwie opcje. Może odejść nie jako budowniczy Tauron Areny czy ICE, ale jako ofiara politycznych działań jednego intryganta, jednym słowem przekreślić całe swoje czterokadencyjne dziedzictwo. Może też wystartować powtórnie w wyborach, mówiąc „Odejdę wtedy,  kiedy stracę zaufanie większości mieszkańców Krakowa. 20-procentowa mniejszość nie może decydować za nas wszystkich”.

Jestem niezmiernie ciekawy, jaką decyzję w tej sprawie podejmie prezydent Majchrowski.

 

Łukasz Wantuch

Radny Rady Dzielnicy III Prądnik Czerwony