„Mała wojna” potentatów. Wielkie emocje, pierwsza bitwa dla Comarch Cracovii

Superpuchar: Cracovia - GKS fot. GB

Po czterech występach w Hokejowej Lidze Mistrzów Comarch Cracovia zmierzyła się na swoim lodowisku z polskim rywalem. W meczu o Superpuchar podopieczni Rudolfa Rohaczka pokonali po karnych GKS Tychy i zdobyli to trofeum trzeci raz w historii.

Pierwsze trofeum w sezonie

Historia hokejowych meczów o Superpuchar (starcie mistrza kraju ze zdobywcą Pucharu Polski) jest bardzo krótka, bo pierwsze spotkanie rozegrane zostało w 2014 roku. Pomysłodawca, prezes Polskiego Związku Hokeja na Lodzie Dawid Chwałka, tak tłumaczy wcielenie w życie idei: – Chodzi o promocję dyscypliny na starcie sezonu. Swego rodzaju komunikatu, że ruszają rozgrywki i już na sam początek mamy starcie czołowych drużyn.

Mecze Comarch Cracovii z GKS-em Tychy elektryzują kibiców. Mateusz Rompkowski, zawodnik mistrzów Polski, nazwał rywalizację obu klubów „małą wojną”. Pierwszą bitwę w sezonie 2017/2018 wygrała Cracovia, która broni mistrzowskiego tytułu.

Strzelanie na początek

Do przerwy kibice zobaczyli cztery gole. Strzelanie rozpoczął Tomas Sykora, ale dziesięć minut po trafieniu zawodnika Cracovii to goście prowadzili – Rafała Radziszewskiego pokonali Patryk Kogut i Kamil Kalinowski. Pasy szybko odpowiedziały trafieniem Petra Sinagla, który wykorzystał zamieszanie pod bramką śląskiego zespołu.

Tylko jedna bramka

W drugiej bramka była tylko jedna i trzeba było na nią czekać prawie do samego końca – Pasy ponownie wyszły na prowadzenie, bo po raz pierwszy wykorzystały grę w przewadze. Po uderzeniu Patryka Wajdy i obronie Johna Murraya, krążek skutecznie dobił Krystian Dziubiński. Trzecią bramkę dla tyszan mógł zdobyć Bartłomiej Jeziorny, ale miał pecha i trafił w słupek.

Niespodziewana dogrywka i karne

GKS, który nieco przespał drugą część meczu, po przerwie zabrał się do ataku i raz po raz nękał Rafała Radziszewskiego. Do siatki nie trafił, za to szybko kary złapało dwóch zawodników z Tychów, co Cracovia skrzętnie wykorzystała. Drugą bramkę w meczu zdobył Sykora.

Goście póbowali wyrównać, ale krążek nie chciał wpaść. Kiedy wydawało się, że losy meczu są już przesądzone, w ostatniej chwili GKS zdobył dwie bramki (Michael Cichy i Kacper Guzik), co oznaczało dogrywkę. Cracovia złapała karę i w natarciu częściej byli przyjezdni. W drużynie Pasów swoją szansę zmarnował Teddy Da Costa, bo strzelił w słupek

Dodatkowe pięć minut nie przyniosło zmiany wyniku i sędziowie zarządzili rzuty karne. Wojnę nerwów wygrali mistrzowie Polski. Po kilku seriach strzelania w końcu udało się wyłonić lepszą drużynę. Decydującą bramkę zdobył Da Costa.

Kolejny mecz potentatów polskiego hokeja już w środę, również w Krakowie, o godzinie 18.30, w drugiej kolejce Polskiej Hokej Ligi. W pierwszej Pasy pauzują, a tyszanie podejmą SMS PZHL Katowice.

Comarch Cracovia – GKS Tychy k. 5:4 (2:2, 1:0, 1:2, d. 0:0)

Bramki: Sykora (6., 47.), Sinagl (17.), Dziubiński (39.) - Kogut (10.), Kalinowski (16.), Cichy (59.), Guzik (60.).