Mamy dość! – taki napis ułożyli uczestnicy niedzielnego protestu na Błoniach. W rok od wyborów parlamentarnych przyszli pokazać swój sprzeciw wobec rządów Prawa i Sprawiedliwości oraz zmian zachodzących w kraju.
Przybyli ustawili się w wyznaczonych wcześniej polach odpowiadających kolejnym literom hasła protestu. Dron latający nad Błoniami filmował wydarzenie i robił zdjęcia, które – jak mówili organizatorzy – „mają teraz pójść w świat”.
Według deklaracji organizatorów, w wydarzeniu wzięło udział kilka tysięcy osób, nie tylko z samego Krakowa. Uczestnicy mieli ze sobą transparenty, parasole (ten atrybut odnosi do wcześniejszego protestu przeciwko zaostrzeniu prawa aborcyjnego) oraz symboliczne czerwone kartki, pokazane rządowi za niewłaściwe zagrania.
„Wielka litania”
Ze sceny płynęła litania zarzutów, przerywanych skandowaniem „mamy dość!”. Dotyczyły one różnych dziedzin, od niszczenia wizerunku Polski za granicą, przez obrażanie kobiet, manipulacje w mediach publicznych, zatrudnianie znajomych aż po wycinanie puszczy Białowieskiej. – Wszyscy mamy dość tego roku! Nie składamy parasoli! – można było usłyszeć z głośników.
W happeningu wzięli udział m.in. przedstawiciele Komitetu Obrony Demokracji, Platformy Obywatelskiej, Sojuszu Lewicy Demokratycznej i Nowoczesnej. – Przede wszystkim chcemy zablokować demontaż państwa prawa. Bezprecedensowy atak na Trybunał Konstytucyjny i obniżanie rangi tej instytucji to są rzeczy absolutnie niedopuszczalne. Poza kontrolą władzy został praktycznie tylko prezes Najwyższej Izby Kontroli, ale on też ma teraz kłopoty, bo PiS będzie dążyło do obniżenia jego pozycji – mówił w rozmowie z LoveKraków.pl poseł Jerzy Meysztowicz z Nowoczesnej. – Prawo i Sprawiedliwość może mieć problemy tylko wówczas, gdy ludzie wyjdą na ulice albo gdy zabraknie im pieniędzy na realizację swoich nierealnych obietnic wyborczych. Mam nadzieję, że te obydwa czynniki są realne i że nie będziemy musieli czekać następnych trzech lat – podsumował.
