Marek Dyjak: Nienawidzę być nazywany polskim Tomem Waitsem

Marek Dyjak fot. Wojciech Kornet

Twierdzi, że pali za dużo papierosów i nienawidzi być nazywamy „polskim Tomem Waitsem”. Marek Dyjak niedawno wydał swój kolejny album „Pierwszy śnieg”. Artysta powraca nim do korzeni – ważnych tekstów i muzyki w molowej tonacji. 9 lutego wystąpi w Krakowskim Teatrze Variete.

Natalia Grygny, LoveKraków.pl: O co w życiu warto walczyć? Słuchając najnowszego albumu „Pierwszy śnieg” odnoszę wrażenie, że jest w nim dużo o walce z codziennością, ze słabościami…

Marek Dyjak: Każdy na swój sposób próbuje zmieniać świat. „Pierwszy śnieg” jest też o tym, ale przede wszystkim jest wyznaniem miłości.

Co uznaje Pan za największą słabość? Czy pokonywanie słabości to odwaga?

Uważam, że palę stanowczo za dużo papierosów, ale staram się z tym walczyć. Moim zdaniem pokonywanie słabości jest raczej ciężką pracą niż odwagą.

Nie chcę już wracać do Pana przeszłości, bo na ten temat chyba wszystko zostało powiedziane. Teksty, które wybrał Pan do najnowszego albumu, są bardzo osobiste.

W nowym albumie współpracuję z Mirkiem Czyżykiewiczem, Robertem Kasprzyckim, Jankiem Kondrakiem oraz Jackiem Musiatowiczem. Znam ich od lat, dlatego teksty te bardzo dobrze odzwierciedlają mnie samego. Dużo czasu spędziłem na rozmowach z Robertem Kasprzyckim, który napisał ich na ten album najwięcej.

Który utwór z płyty był najtrudniejszy dla Pana? Który uznaje Pan za najbliższy?

Każdy tekst przedstawia oddzielną historię, niezwykle ważną i trudną. I dlatego każdy z nich wymagał dłuższej lub krótszej pracy. Muszę jednak podkreślić, że ta praca wcale nie była łatwa. Gdybym miał wybierać, to jednak najbliższym mi utworem jest „Pierwszy śnieg”.

Kim jest tytułowa „Laura”, bohaterka jednej z piosenek?

Laura to jest symbol miłości, która nie ma swojego objawienia w żadnej żywej postaci, to kobieta z marzeń i snów.

Zależało Panu, żeby teksty i muzyka przenosiły słuchaczy w trochę inny świat?

Zdarza mi się czasem napisać muzykę, ale na płycie „Pierwszy śnieg” nie ma żadnego tekstu napisanego przeze mnie. A jeżeli chodzi o interpretacje i aranżacje, to powstały wspólnie z producentem płyty Jerzym Małkiem. Czy pieśni te przeniosą słuchaczy w inny stan? Mam nadzieję, ale każdy przecież ma inny życiorys i na pewno inaczej odczyta każdą z tych piosenek.

Lubi Pan być nazywany „polskim Tomem Waitsem”?

Jeżeli mam być szczery, to nienawidzę. Rozumiem oczywiście, że barwa głosu podobna, ale występuje w nas jednak inna wrażliwość.

Dlaczego artysta powinien być odpowiedzialny? Co jest dla niego największym wyzwaniem?

Artyści często kreują świat. Zdarzali się też tacy, którzy zmieniali całe pokolenia. Ja się do takich nie zaliczam, ale twierdzę, że zawsze warto być człowiekiem. Wyzwaniem jest umiejętność bycia ludzkim w tym wszystkim.

Czym inspiruje się Pan podczas tworzenia?

Wzruszam się tym, co piszą poeci. Inspirują mnie wspomnienia, doświadczenia. Bardzo często do pracy muzycznej popycha mnie muzyka sama w sobie. Przychodzi taki czas, kiedy biorę się za nowy materiał. Jest we mnie wewnętrzna potrzeba ponownego wynurzenia i dopóki pracuję nad materiałem, często ta praca staje się najważniejszą rzeczą, którą robię.

Ceni sobie Pan chwile spędzane w samotności?

Bardzo. Dużo wtedy myślę. Ciągłe trwanie w samotności byłoby nie do zniesienia, ale ja na szczęście rzadko jestem samotny.

Tęskni Pan czasami za przeszłością? Czy album „Pierwszy śnieg” traktuje Pan jako spowiedź dorosłego mężczyzny czy jako spojrzenie na pewne sprawy z perspektywy czasu?

Wszystko co robię, co nagrałem w życiu, było lustrzanym odbiciem stanów, które aktualnie przeżywałem. Nie tęsknię za przeszłością, w przyszłości widzę nadzieję. 22 lata temu Mirek Czyżykiewicz pozwolił mi wykonywać tę piosenkę w Świnoujściu na Festiwalu Fama. Zdarzało się, że wykonywałem ten utwór, ale nigdy nie znalazł się na płycie. Teraz przyszedł ten czas.

Z kim chciałby Pan zaśpiewać w duecie? Kto Pana zdaniem może mieć podobną muzyczną wrażliwość?

Przeżyłem już niezwykłe duety, myślę tu o Stanisławie Celińskiej czy Kasi Nosowskiej. Każde z tych doświadczeń było dla mnie indywidualne i bardzo ważne. Moim pragnieniem jest zaśpiewanie wspólnie z Kayah.

Co daje Panu kontakt z publicznością? Woli Pan kameralne koncerty czy te dla dużej publiczności?

Wolę kameralne koncerty. Nie jestem przedstawicielem mainstreamu. To sprawia, że często gram dla mniejszej liczby ludzi, z którymi mam bliższy kontakt. I to mnie bardzo cieszy.

News will be here