Mieszkanie bez wkładu własnego. W Krakowie kwalifikuje się tylko 2% mieszkań

fot. Sebastian Dudek/LoveKraków.pl

Bydgoszcz, Gorzów Wielkopolski czy Olsztyn – bez problemu znaleźć tam można mieszkanie, które kwalifikowałoby się do zakupu na kredyt bez wkładu własnego. Mogą tego pozazdrościć mieszkańcy Krakowa czy Szczecina. Tam o takie oferty trudno – przekonują analitycy HRE Investments.

Chociaż nadal czekamy na wejście w życie programu kredytów bez wkładu własnego, to można dziś oszacować, jak dużą popularnością może się on cieszyć. Jak się bowiem okazuje, jeśli program działałby dziś, to na mapie miast wojewódzkich znajdziemy takie miasta, w których bardzo trudno byłoby zaciągnąć preferencyjny kredyt na zakup mieszkania. Dzieje się tak, ponieważ w tych miejscach mielibyśmy relatywnie niskie limity cen, które kwalifikowałyby do rządowego programu. Mogą być one za niskie w porównaniu do cen obowiązujących na danym terenie.

Kraków może obejść się smakiem

Mowa tu o miastach takich jak Szczecin, Kraków czy Lublin, w których bardzo mała część ofert może być potencjalnie kwalifikowana do wsparcia – zaledwie od kilku do kilkunastu procent.

– Najgorzej jest w tej kwestii w stolicy Małopolski. Gdyby program działał dziś, to do wsparcia zakwalifikowałoby się tam jedynie 2% mieszkań z rynku wtórnego. Wyraźnie lepiej jest w przypadku ofert od deweloperów. Gdyby program gwarancji kredytowych ruszył dziś, to warunki określone w programie spełniłoby 14% lokali. Wynik lepszy, ale też nie pozwalałby na swobodny wybór mieszkań – tłumaczy Bartosz Turek z HRE Investments.

Co ciekawe, wyniki te i tak uległy poprawie i są lepsze od tych, które można było oszacować wtedy, kiedy Rada Ministrów przyjęła rządowy projekt uchwały o gwarantowanym kredycie mieszkaniowym (wrzesień 2021). W tamtym czasie potencjalne limity cen były jeszcze niższe.

– Na szczęście przy okazji ostatniej półrocznej aktualizacji limitów (od października) wojewodowie spowodowali, że np. w Krakowie do programu mogłyby być zakwalifikowane mieszkania, których cena za metr nie przekroczyłaby 7,3 tys. zł dla mieszkań używanych oraz 7,9 tys. zł dla mieszkań od deweloperów. We wrześniu było to o 800 zł mniej w przypadku rynku wtórnego i 865 zł mniej na rynku pierwotnym. Mimo tych ruchów w górę dostępność ofert spełniających kryteria cenowe nadal nie jest wysoka – dodaje analityk Oskar Sękowski.

Wciąż można mieć nadzieję, że na przełomie marca i kwietnia wojewodowie zaktualizują limity cen tak, by w większym stopniu były one zbieżne z cenami rynkowymi. Jest więc szansa, że w dniu wejścia w życie programu kredytów bez wkładu własnego (końcówka maja) z mapy Polski znikną miasta, których mieszkańcy nie mieliby zbyt dużych szans na zaciągnięcie takiego długu.