Mobilizacja urzędników za 500 złotych

Michał Drewnicki (PiS) jest jednym z aktywniejszych radnych fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl

Radni miejscy mają dość skuteczne narzędzie, które umożliwia, mówiąc w wielkim skrócie, załatwienia spraw mieszkańców lub uzyskanie informacji ogólnie niedostępnych. Interpelacje do prezydenta mobilizują pracowników magistratu i spółek miejskich. Jednak to kosztuje.

W ciągu poprzedniej kadencji (2010-2014) radni złożyli 2845 interpelacji, co daje średnio 711 na rok. W ciągu ostatnich sześciu miesięcy tego roku liczba ta wyniosła już 621. Na początku kadencji w 2010 roku złożono 800 interpelacji za 234 tys. złotych. Natomiast w ostatnim roku posłowie, senatorowie i radni złożyli ich 618. Kosztowało to w sumie nieco ponad 148 tysięcy złotych.

– Zatem koszt przygotowania odpowiedzi na jedną interpelację wyniósł 240 zł. Zaznaczam, że ta kwota obejmuje koszty związane z działaniami Referatu Interpelacji i Informacji Publicznej, nie uwzględnia natomiast kosztów ponoszonych przez inne komórki organizacyjne – mówi Jan Machowski z biura prasowego urzędu miasta. Urzędnicy szacują więc, że całościowy koszt interpelacji to ok. 500 zł.

Z potrzeby chwili

Przewodniczący rady miasta, Bogusław Kośmider, w samorządzie pracuje od 1994 roku. Jak sam przyznaje, w tym roku złożył 60 pytań do prezydenta. – Interpelacje zgłaszane są z potrzeby chwili. Są pracowici radni, m.in. ci, którzy są pierwszy raz w radzie: Aleksander Miszalski, Wojciech Krzysztonek, czy Michał Drewnicki i oni dość aktywnie na tym polu działają – mówi.

Sama interpelacja motywuje urzędników, Kośmider podkreśla, że tego typu działania, pokazują administracji, że ktoś się daną sprawą interesuje. – Czasami interpelacje zmieniały przebieg inwestycji, a miasto rezygnowało z danego zadania. To jedno z naszych ważniejszych narzędzi i dobrze, że z tego korzystamy – dodaje samorządowiec.

Kośmider nie kryje faktu, że momentami zgłasza się rzeczy błahe, jak choćby nieprzyjemny zapach pod hotelem Radisson przy Plantach, ale warto to robić. – Bo w końcu przestało tam brzydko pachnieć! A zapach nie jest mniejszym problemem niż śmieci czy śnieg – twierdzi polityk.

Niektórzy jednak nie są skłonni do składania interpelacji. Jeden z radnych klubu PiS twierdzi, że woli niektóre sprawy zgłaszać drogą mniej oficjalną.

Bez względu na koszty

Jan Niedośpiał z Fundacji „Stańczyka” od kilku lat przygląda się obradom rady miasta. Możliwość składania interpelacji ocenia pozytywnie. – Na każdej sesji jest przynajmniej jedno ciekawe pytanie. Moim zdaniem nie powinny one służyć do tego, by interweniować w  takich sprawach jak premiera Gwiezdnych Wojen, ale mimo wszystko pomagają one wykonywać mandat radnego czy posła – twierdzi Jan Niedośpiał.

– Warto też zauważyć, że interpelacja pozwala na uzyskanie informacji o zamierzeniach prezydenta, a nie tylko o sprawach realizowanych lub zakończonych. Wiadomo, że znajdą się takie, które przyprawiają o zawrót głowy, ale warto posłuchać kilku niepoważnych dla tych naprawdę potrzebnych, bez względu na koszty – mówi Niedośpiał. – Politycy mogą kontrolować władzę wykonawczą. Wykorzystanie interpelacji świadczy po prostu o naszych reprezentantach. Z punktu widzenia obywatela i wyborcy, warto zapamiętywać tych, którzy zgłaszają bezsensowne z ich punktu widzenia interpelacje, oraz tych, których interpelacje wnoszą wiele.