Na mogile Cracovii powstanie galeria handlowa [LIST]

Gdy parę lat temu zbudowana została Galeria Krakowska, urzędnicy prezydenccy tłumaczyli tę urbanistyczną apokalipsę brakiem planu zagospodarowania. Wydawać by się mogło, że taka porażka już więcej powtórzyć się nie może. A jednak. Wyrażono zgodę na wyburzenie Cracovii i postawienie w jej mogile nowej galerii handlowej. Krakowianie ponownie zostali zlekceważeni.

Jak na Bliskim Wschodzie

Osoba, która zjeździła Bliski Wschód, wie jak wygląda tam dobijanie interesu. Kupiec arabski nawet za najgorszy możliwy szmelc proponuje niebotycznie cenę. Kosmiczną cenę. Potem obniża stawkę, aż laik łapie haczyk i dokonuje zakupu, myśląc, że jest mistrzem targowania. Taką właśnie strategię przyjęło Echo Investment. Proponuje architektoniczno-urbanistyczne gnojowisko, by po protestach spuścić nieco z tonu, ale dalej wciskać na siłę Krakowowi coś bezsprzecznie niedopuszczalnego. Deweloper takim podstępem wywołuje we władzach miejskich zamieszanie i poczucie winy. Widać, że jest to skuteczna taktyka. Magistrat już mięknie, bo nie chce być odebrany jako nieprzyjazny biznesowi.

Trzeba się zastanowić czy ważniejszy jest interes pewnej firmy i chwilowy zysk czy długotrwały dobrobyt miliona mieszkańców. Nie ma w tym nic dziwnego, że inwestor stara się wystrychnąć nas na dutka. To normalne, że chce zarobić na lepszy jacht, kolejne Ferrari czy regularne weekendowe wypady na espresso do Rzymu lub herbatkę do Londynu. I nie powinniśmy mu w realizacji tych ambicji przeszkadzać, gdyby nie to, że robi to kosztem niszczenia tkanki Krakowa.

„Ukatrupiona Cracovia”

Nowy projekt to architektura bardzo niziutkich lotów. Może ona zachwycić jedynie naiwnych głuptasów, omamionych przekłamaną wizualizacją. Przedstawiona ostatnio bryła to nic innego jak masywny, przytłaczający, obrzydliwy kloc. Profesor Cęckiewicz trafnie określa tę bezokienną formę jako „kamienny sarkofag (…) przedwcześnie ukatrupionej Cracovii”. Przypomina mi ona boczną ścianę Galerii Krakowskiej. Echo Investment musi mieć poczucie humoru, żeby mówić o guzie przed tym pudłem jako o tradycyjnej pergoli. Tradycyjna pergola to jest we Wrocławiu przy Hali Stulecia, a nie to coś. Nawet nie wiem, jak to nazwać. Wielki grzebyk? Szczotka druciana? Zaprezentowana koncepcja jest tak żałosna, że wolałbym już stan obecny z reklamami.

Wizualizacje inwestora nie pokazują – co oczywiste – bardzo negatywnych skutków wybudowania tego upiora. Nie pokazują, że z obecnego placu zostanie jedynie skrawek chodnika, przez który z trudem będą się przeciskali krakowianie. Nie pokazują, że pogorszy się widok na Błonia. Nie pokazują, że całkowicie zniszczona zostanie harmonia miejsca i jego kompozycja przestrzenna. Nie pokazują, że po wybudowaniu pod nią gigantycznego parkingu podziemnego, powstaną jeszcze bardziej gigantyczne korki w centrum miasta. Nie pokazują, że zniszczone zostaną przepiękne mozaiki i unikalne detale. Nie pokazują, że dobity zostanie handel w centrum. Wreszcie nie pokazuje, że znieważona zostanie historia i kultura Krakowa.

Byle wyburzyć

Witold Cęckiewicz w liście do „Dziennika Polskiego” przypomina bardzo istotny fakt. Architekt zwraca uwagę, że inwestor od samego początku zacietrzewił się na wyburzenie hotelu. Nie chciał renowacji, adaptacji i częściowej przebudowy istniejącego budynku. Nastawił się na wyeliminowanie Cracovii. Z góry założono, że możliwa jest jedynie całkowita rozbiórka i nic innego nie da się zrobić. A gdzie upublicznione profesjonalne niezależne ekspertyzy?

Wataha populistów szczeka, że jak ktoś chce remontowania Cracovii, a nie jej wyburzenia, to niech sobie za to sam zapłaci. To tak, jakby powiedzieć zwolennikom publicznej opieki zdrowotnej, że jak domagają się powszechnej służby zdrowia, to niech sobie sami ją sfinansują.

Skorumpowany magistrat?

W całym tym szambie najbardziej śmierdzi odór płaszczenia się magistratu przed prywatnym inwestorem. Trudno obejść się bez podejrzeń o korupcję. Jak wytłumaczyć zmianę planu pod dyktando kieleckiego dewelopera? Mieszkańcy jeszcze raz mogą przekonać się, że są z góry przegrani w starciu z wielkim kapitałem. I te cuchnące fekalia, które niedawno wypłynęły z placu Wszystkich Świętych. „Wymianą substancji” Cracovii nazwano jej faktyczne zrównanie z ziemią. W tamtym momencie władze rzeczywiście brzmiały jak zaklęte przez inwestora. Zupełnie jakby napisał im przemówienie i kazał odczytać. Ta eufemistyczna „wymiana substancji”, czyli wyburzenie krakowskiej ikony jest barbarzyństwem i zbrodnią przeciwko miastu.

Prezydent Jacek Majchrowski powinien wiedzieć, że godząc się na dyktaturę inwestora wzbudzi do siebie przed wyborami nienawiść tysięcy mieszkańców, którym nie jest obojętny los tego budynku i przepięknej części Krakowa. Przedsmak będzie miał w planowanym marszu protestacyjnym. A to dopiero początek. Smród po wyburzeniu Cracovii nie wywietrzeje nigdy.

Majchrowski strzeli sobie samobója

Dziwię się prezydentowi, że kategorycznie nie wykluczył możliwości „wymiany substancji”. W wielu rankingach włodarzy polskich miast zajmował niskie pozycje i zwykle najgorsze wśród głównych krajowych metropolii. Fakt. Nie jest udanym prezydentem. Jedyne czym się może pochwalić, i czego rzeczywiście nie można mu odmówić, to dbanie o kulturę i – nazwijmy to – „mieszczańskość” Krakowa. To mu akurat wychodziło ponadprzeciętnie w porównaniu do polskich konkurentów. Dostrzegli to kiedyś jego polityczni oponenci, którzy kilka lat temu chcieli oskubać z pieniędzy Krakowskie Biuro Festiwalowe, bo wiedzieli że niszcząc KBF, czyli kulturę Krakowa, zniszczą tym samym prezydenta, wyrywając mu jedyny as z rękawa. Poza kulturą, kadencje profesora z Sosnowca to pasmo zaprzepaszczonych szans. Nie pojmuję dlaczego Jacek Majchrowski, przychylając się do zdewastowania Cracovii, chce strzelić sobie samobója.

Jak wytłumaczy obrońcom krakowskich zabytków, że władze miejskie mają ich gdzieś? Co powie całej rzeszy ludzi dobrej woli, którzy przez kilkadziesiąt lat bezinteresownie i za darmo wypruwali sobie żyły, by ratować dziedzictwo kulturowe naszego miasta? Lokalni urzędnicy tracą szansę, by pokazać rozwagę. Stają ramię w ramię z Wrocławiem, któremu udało się niedawno stworzyć bardzo mocny sojusz nienawiści przeciwko krakowskim zabytkom. SKOZK ginie na naszych oczach, a magistrat zezwalając na zrównanie z ziemią perły powojennego modernizmu, staje się katem tej wspaniałej, dobroczynnej, zasłużonej dla kulturalnej stolicy instytucji. Na skutek tego karygodnego błędu przestaniemy być wiarygodni w oczach Polaków, którzy powiedzą: „Hola! Hola! Centusie! Chcecie naszą kasę na renowację waszych zabytków, które potem i tak burzycie? Wolne żarty!”.

Kraków to nie Pcim

Dla prywatnego biznesu liczy się jak największy zysk. Gdy kielecki kapitał zorientuje się, że nie ma najmniejszych szans na swoje absurdalne propozycje, i że magistrat nigdy nie odpuści, zmuszony zostanie zgodzić się w końcu na warunki miasta oraz oczekiwania krakowian, bo przecież nie będzie opłacało mu się finansowo ani wizerunkowo przez dziesiątki lat przykrywać szmatami reklamowymi Cracovii. Dlatego nikt mający głowę na karku nie powinien bać się straszenia widmem kolejnego szkieletora, tylko co najwyżej pośmiać z tego słabego żartu.

Prezydent musi wiedzieć, że Kraków to nie Pcim, Mszana Dolna czy Kozie Dupki, ale metropolia uważana przez UNESCO za dziesiąte najcenniejsze kulturowo miasto świata. Rządzenie nim to ogromny zaszczyt, ale jeszcze większa odpowiedzialność.

Grzegorz

Chcesz podzielić się z nami swoją opinią, przemyśleniami albo zasygnalizować ważny problem? Napisz! Czekamy na listy od Was pod adresem: listy@lovekrakow.pl



* Opinie prezentowane w tym dziale nie muszą być tożsame z opiniami redakcji LoveKraków.pl Redakcja LoveKraków.pl zastrzega sobie prawa do skracania listów oraz nadawania tytułów oraz śródtytułów.

News will be here