Nadszedł czas na „Zemstę” [ZDJĘCIA]

Spektakl "Zemsta" w Teatrze im. J. Słowackiego fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl

Jeden z najważniejszych polskich dramatów trafia na deski Teatru im. Juliusza Słowackiego. „Zemsta” Fredry w reżyserii Anny Augustynowicz ma zaprosić widzów do zabawy. Czy to się uda? Przekonamy się niebawem, bo już 6 października.

To nie czas na poważne rozmowy o otaczającej rzeczywistości. Przynajmniej takie można odnieść wrażenie, kiedy mowa o „Zemście” Fredry w reżyserii Anny Augustynowicz. Tym razem widzowie zostaną zaproszeni do wspólnej zabawy. A to wszystko zostanie opowiedziane urokliwym językiem, przez komizm oraz potraktowanie teatru i literatury z lekkim dystansem.

Diabeł tkwi w szczegółach

„Bo zmieniają się obyczaje, zmieniają dekoracje, zmienia się świat, a ludzka natura pozostaje niezmienna” mówi nam podczas próby do spektaklu reżyserka Anna Augustynowicz, która od razu dodaje, że tekst Fredry jest nadal „tekstem bardzo współczesnym”.

– To „Zemsta” współczesna, która rozmawia z rzeczywistością, w której przychodzi nam żyć i z którą przychodzi się nam zmagać – ocenia. – Odnoszę wrażenie, że w naszych charakterach dziedziczymy coś takiego, co przenosi się z pokolenia na pokolenie, a Fredro bada w swojej komedii te emocjonalne ciągi.

W jaki sposób? Okazuje się, że diabeł tkwi w szczegółach.

– Te wszystkie emocje, którymi się porozumiewamy, ukrył w wierszu. Tak naprawdę budujemy miedzy sobą mury – i właśnie to staje się przedmiotem całej zabawy i tego, że możemy się uśmiechnąć na swój własny temat – przyznaje Augustynowicz.

Dodaje również, że tekst „Zemsty” jest nadal żywy, dzięki czemu wciąż przemawia do reżyserów, aktorów i publiczności.

Tor przeszkód dla aktorów

Na początek, do świata „Zemsty” zaprasza widzów scenografia, która jest dość surowa. Pełni ona jednak istotną rolę – stanowi tor przeszkód dla aktorów.

– Scenografia nie zdradza wiele, a torem przeszkód nazywamy ją razem z Markiem Braunem, jej autorem – mówi Augustynowicz. – Przy pomocy tych elementów na scenie teatru tworzy się przestrzeń, która powinna się uruchomić jako obraz w głowie każdego z widzów.

Ważnym elementem będzie również muzyka, która stanie się przewodnikiem po całej teatralnej zabawie. Dworzanie Cześnika, czyli Dyndalski, Śmigalski i Perełka pojawią się na scenie w jednej postaci, a konkretnie w osobie aktora Daniela Malchara.

- Daniel jest multiinstrumentalistą i przyjął na siebie rolę osoby, która uruchamia zabawę, bawi się z bohaterami dramatu w definiowany czy określany przez nas w czasie prób sposób. Muzyka to pewnego rodzaju pretekst do stworzenia zabawy pomiędzy aktorami – mówi reżyserka spektaklu.

„Zemsta” na deskach Teatru im. J. Słowackiego już od 6 października. A to, jaki będzie finał tej całej „zabawy”, podsumować można słowami: „Niech się dzieje wola Nieba. Z nią się zawsze zgadzać trzeba”.