Najmłodszy debiutant w historii Wisły: Wasilewski imponował mi do ostatniego dnia

– Czasem zostawaliśmy razem po zajęciach, aby doskonalić rzuty wolne i poćwiczyć grę głową – mówi Daniel Hoyo-Kowalski, który pierwszy raz liznął ekstraklasy mając 15 lat, 9 miesięcy i 13 dni.
O urodzonym w Hiszpanii środkowym obrońcy zrobiło się głośno na wiosnę 2019 roku. Kontuzje wielu zawodników i przymusowa pauza otworzyły mu drogę do pierwszego składu Wisły prowadzonej przez Macieja Stolarczyka. Daniel Hoyo-Kowalski rozegrał dotąd pięć spotkań w ekstraklasie, w tym cztery kolejne w wyjściowym składzie 1,5 roku temu. W pierwszym, przeciwko Zagłębiu Sosnowiec, pobił 32-letni rekord Marcina Jałochy i został najmłodszym w historii Wisły, a także w ekstraklasie w XXI wieku. Kilka miesięcy wcześniej musiał się zmierzyć ze śmiecią ojca. To wciąż dla niego trudny temat, którego woli nie poruszać.

Michał Knura, LoveKraków.pl: Po debiucie wspominałeś, że ciągle rośniesz i nabierasz masy. Jak bardzo zmieniło się Twoje ciało od kwietnia 2019?

Daniel Hoyo-Kowalski: Urosłem kilka centymetrów i moja waga też wzrosła. Jestem silniejszy i czuję się mocniejszy w pojedynkach fizycznych. W moim wieku każdy rok robi też różnicę w rozwoju mentalnym. Nie pracuję jednak z żadnym dietetykiem ani z psychologiem spoza klubu.

W ubiegłym roku borykałeś się z kontuzjami, miałeś między innymi problemy z plecami.

W tym roku miałem tyko jeden uraz – łydki, którego nabawiłem się na zgrupowaniu kadry Polski we wrześniu. Był on spowodowany stykową sytuacją na boisku podczas treningu. Teraz już normalnie trenuję z drużyną i czuję się bardzo dobrze.



W ostatniej kolejce sezonu 2019/2020 zmieniłeś Marcina Wasielewskiego, który zakończył występy w Wiśle. Było to dla Ciebie znaczące wydarzenie?

Był to ważny moment. Do ostatniego dnia w Wiśle imponował mi profesjonalnym podejściem i zaangażowaniem podczas treningów. Czasem zostawaliśmy razem po zajęciach, aby doskonalić rzuty wolne i poćwiczyć grę głową.

W sierpniu wystąpiłeś przeciwko KSZO w Pucharze Polski. Zawiniłeś przy jednej ze straconych bramek, a po porażce na Wisłę posypały się gromy.

Bardzo przeżyłem porażkę, zresztą jak cała drużyna. Druga stracona bramka była konsekwencją kilku błędów. Ja też mogłem zachować się lepiej i wyciągnąłem z tego wnioski.

Wiosną długo trenowaliście w domach, podobnie było ostatnio, po zakażeniach u części zawodników.  Do tego doszła nauka zdalna. To trudny czas dla nastolatka?

Podczas okresu lockdown’u trenowałem codziennie w domu ze sprzętem, który dostaliśmy od klubu, i uczyłem się zdalnie jak wszyscy. W szkole bywam bardzo rzadko i już od poniedziałku wraca nauka zdalna dla wszystkich. Martwię się o rodzinę i znajomych z Hiszpanii,  zwłaszcza, że mieszkają w Barcelonie i w Madrycie, czyli w rejonach najbardziej dotkniętych przez koronawirusa. Na szczęście na razie wszyscy czują się dobrze.