Nie ma śladu po domniemanym „porywaczu” dzieci

fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl

Pod koniec stycznia wybuchła panika związana z domniemanymi próbami porwań dzieci. Sprawca –  lub kilku, bo nie zostało to do końca określone – miał poruszać się ciemnych samochodem. Mimo że nikt nie ucierpiał policja, wciąż prowadzi postępowanie w tej sprawie.

Pierwsze sygnały o próbach rozmowy lub podwózki dzieci zaczęły pojawiać się już w listopadzie 2016 roku. Jednak prawdziwy nawał takich spraw policja powiatowa zanotowała w styczniu. – Wtedy otrzymaliśmy zgłoszenie z Nawojowej Góry w sprawie próby porwania – mówi Barbara Szczerba z Komendy Powiatowej Policji w Krakowie.

Następnie funkcjonariuszy powiadamiali mieszkańcy Zabierzowa czy Bibic. Po tym, jak niektóre media nagłośniły sprawę, telefony się urywały, a każdy mężczyzna w ciemnym samochodzie był potencjalnym sprawcą. Jak informował nas wówczas Sebastian Gleń, rzecznik prasowy małopolskiej policji, pojawiły się również wątki pedofilskie. Jednak do tej pory policjanci niewiele ustalili.

– Rysopisy, jakie posiadamy, wskazują, że nie była to jedna osoba. Jednak ze wszystkich zeznań wynika, że samochód jest ten sam – starszy, ciemny volkswagen. Wciąż przesłuchujemy świadków, analizujemy zapisy monitoringu. Na razie sprawa się uspokoiła. Być może dlatego, że skierowaliśmy więcej patroli w okolice placówek oświatowych – stwierdza Szczerba.

Dobry znak

Zdaniem policjantki to, że żadne dziecko nie zdecydowało się wsiąść z obcym do samochodu, a na próby jakiejkolwiek zaczepki oddalało się od dorosłych nieznajomych i powiadamiało o tym rodziców, jest bardzo dobrym znakiem.

– Dzieci są czujne. Widać, że nasze prelekcje dotyczące bezpieczeństwa procentują. Również nauczyciele uczulają najmłodszych, aby byli uważni w kontakcie z dorosłymi, których nie znają – dodaje Barbara Szczerba.