O otwartych restauracjach informują też... „życzliwi”

fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl

We wtorek media podały informację, że jedna z podkrakowskich restauracji została ukarana najwyższą możliwą karą od Sanepidu – 30 tys. złotych. Pojawiły się głosy wątpiące w tę wiadomość. Przedstawiciele WSSE mówią, że na niewiarę nic nie poradzą, ale nałożona kara jest faktem.

Dominika Łatak-Glonek, rzeczniczka prasowa Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej mówi, że nie może podać nawet miejscowości, w której działa restauracja, ponieważ od razu dałoby się ustalić, który to lokal.

–  To bardzo mała miejscowość. Osoby ukarane wiedzą o tym i jak będą chciały, to się tym podzielą – stwierdza.

Zapytaliśmy również o to, jak wygląda harmonogram kontroli i czy inspektorzy sami wybierają miejsca, które odwiedzą danego dnia.

– Nasi inspektorzy wraz z policją przeprowadzają kontrole miejsc, które mamy pod nadzorem cały czas. Są oczywiście planowe inspekcje, ale też interwencyjne. Ktoś daje znać, dzwoni, informuje nas, że otworzył się lokal, a nie powinien i my to sprawdzamy – tłumaczy Dominika Łatak-Glonek.

Następnie do działania przystępuje inspektor powiatowy, który przeprowadza interwencję z policją lub sam, i opisuje co zastał na miejscu. Jeśli zakazy zostały złamane, rozpoczyna się postępowanie administracyjne. Widełki kar to od 10 tys. do 30 tys. złotych.

– To, jaka kara zostanie nałożona zależy od oceny inspektora powiatowego – tłumaczy rzeczniczka WSSE.

Odwołanie

Nałożona przez powiatowego inspektora kara podlega odwołaniu do wojewódzkiego inspektora sanitarnego. Na tym ścieżka odwoławcza się nie kończy, ponieważ od negatywnej dla przedsiębiorcy decyzji przysługuje skarga do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Krakowie. Ostatnim krokiem przed uprawomocnieniem się decyzji jest skarga kasacyjna rozpoznawana przez Naczelny Sąd Administracyjny.

News will be here