60 tys. turystów w Dolinie Chochołowskiej

Dolina Chochołowska fot. Marcin Szkodziński

Ponad 60 tys. osób mogło odwiedzić w ubiegły weekend Dolinę Chochołowską. To o około 30% więcej niż w ubiegłym roku. Wszystko przez trwający w Tatrach sezon na krokusy.

Kolejki do kas ustawiały się już od wczesnych godzin rannych. – Sprzedawaliśmy bilety do godz. 14.00 w ciągłym ruchu na cztery kasy fiskalne. Już przed godz. 7.00 ustawiały się kolejki do kasy. Niektórzy stali nawet półtorej godziny, ale ich przyjazd rozkładał się w czasie – powiedział Jan Piczura, kierownik Wspólnoty Leśnej Ośmiu Uprawnionych Wsi w Witowie, odpowiedzialnej za organizację ruchu turystycznego w Dolinie Chochołowskiej.

Dodał, że na szlaku przeważały rodziny z małymi dziećmi. – To był prawdziwy rodzinny weekend na chochołowskich krokusach. Można było zauważyć, że 80% to były całe rodziny z małymi dziećmi – zaznaczył.

Nie brakowało też chętnych na podziwianie kwiatowych dywanów na dwóch kółkach, jednak, jak podkreślił Piczura, rowerzyści nie mogli sobie "pohasać" po dolinie z rowerem, bo fizycznie to nie było możliwe. To były tłumy ludzi, a droga nie jest szeroka.

Tłumy na szlakach, tłumy na parkingach

Poważnym problemem było znalezienie miejsca parkingowego w najbliższym otoczeniu Doliny. Turyści zajmowali każdą wolną przestrzeń, często rozjeżdżając krokusy, które przyjeżdżali podziwiać. Jak jednak wyjaśnił kierownik Wspólnoty przy sprzyjających warunkach pogodowych nawet przygniecione przez opony kwiaty szybko się podnoszą. A samo zachowanie turystów ocenił bardzo dobrze.

– Celowo, żeby ktoś "rozłaził się" po polanie to nie. Ludzie ostrożnie zdjęcia robili, a tam wyżej na Polanie Huciskiej, czy Chochołowskiej to absolutnie nie było żadnych wejść na krokusy – podkreślił.

Nie obyło się też bez drobnych przeszkód. Jedna z turystek podczas zejścia złamała rękę, w tłumie zgubił się także sześcioletni chłopiec, jednak Straż Pożarna z Witowa szybko odnalazła malucha.

Chętni na oglądanie krokusów w tatrzańskich dolinach mają jeszcze na to czas. Jak wyjaśnia Piczura, jeżeli zapowiadane załamanie pogody nie będzie trwało zbyt długo, to kwiaty utrzymają się co najmniej przez tydzień.