Onkolodzy alarmują, pacjenci błagają o pomoc. „Jesteśmy na krawędzi, system poskłada się jak domek z kart”

fot. Krzysztof Kalinowski

Onkolodzy ze Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie zwrócili uwagę na nieprawdopodobnie dużą falę nowych rozpoznań nowotworów, a także braki i wyczerpanie personelu. Lekarze przewidują, że w tym roku liczba ujawnionych zachorowań na raka będzie większa o 40 procent.

W ubiegłym roku, z powodu pandemii, rozpoznano 20 procent mniej nowotworów. Lekarze spodziewają się nałożenia pacjentów z dwóch roczników i wystawienia aż o 40 procent więcej diagnoz.

– Od wielu lat obserwujemy wzrost zachorowalności na nowotwory. Teraz nowotwory są bardziej zaawansowane niż przed pandemią – podkreśliła pracująca w szpitalu dr n. med. Joanna Streb, konsultant wojewódzki w zakresie onkologii.

System na granicy wydolności

W ostatnich tygodniach liczba chorych do natychmiastowego skierowania na chemioterapię przed operacją wzrosła trzy- czterokrotnie. Pacjenci, którzy nie trafili do specjalistów w 2020 roku, teraz pojawiają się z „większym” nowotworem wymagającym skomplikowanego leczenia.

– To niewyobrażalne. To tak jakbyśmy mogli co dwa, trzy tygodnie obłożyć odział tylko nowymi pacjentami – mówił prof. Piotr Wysocki, kierownik Oddziału Klinicznego Onkologii.

– System przez lata był na granicy wydolności. Pandemia spowodowała, że to się w tej chwili poskłada jak domek z kart – alarmuje prof. Wysocki.

Rozpaczliwe apele

Krakowski szpital nie odsyłał chorych do domu i umożliwiał kontynuację terapii osobom, którym terapię wstrzymały lokalne ośrodki. Pacjenci byli przyjmowani w pomieszczeniach po dawnej siedzibie placówki w rejonie ulicy Kopernika, podczas gdy budynek nowego SU został przekształcony w szpital covidowy.

Oddział onkologii codziennie otrzymuje maile i telefony, w których ludzie błagają o pomoc, piszą, że nie ma ich kto leczyć. Nie brakuje sytuacji, gdy osoba tak długo czeka przed sekretariatem szpitala, dopóki nie usłyszy, że się jej pomoże.

Problemu ma szpitalna apteka, która otrzymuje zwiększone zapotrzebowanie na przygotowanie lekarstw do podania dożylnego (rok temu 80-90, teraz nawet 120-130 na dobę). Brakuje pielęgniarek, ponieważ ostatnio odeszło wiele kobiet w wieku emerytalnym, a także młodych onkologów.

– Mimo zwiększenia puli dla młodych rezydentów – od dwóch lat na ponad 20 miejsc zgłosiło się tylko trzech chętnych – podkreśliła dr n. med. Joanna Streb.

Dyrektor SU Marcin Jędrychowski poprosił pacjentów i ich rodziny o wyrozumiałość i zaapelował do wszystkich, którzy mają wpływ na służbę zdrowia, aby za zapowiadanym lepszym finansowaniem szła też koordynacja służby zdrowia.