Patryk L. nie przyznaje się do handlu narkotykami

fot. Dawid Kuciński

Rozpoczął się proces Tomasza L. oskarżonego o udział w śmiertelnym pobiciu Tomasza Cz. oraz o udział w zorganizowanej grupie przestępczej zajmującej się handlem narkotykami. 36-latek nie przyznaje się do żadnego z zarzucanych mu czynów.

Patryk L. miał być na średnim szczeblu w hierarchii kiboli zajmującymi się handlem narkotykami. Miał przyjmować nieustalone ilości narkotyków, ale nie mniej niż kilogram jednorazowo, od szefów gangu. Następnie przekazywał amfetaminę i marihuanę dalej. Proceder ten miał trwać od 2008 do 2014 roku. W tym nie tylko w Polsce, ale również w Austrii.

Prokurator oskarżył również Patryka L. o udział w pobiciu „Człowieka” w styczniu 2011 roku. Mężczyzna nie przyznał się do winy i odmówił składania wyjaśnień.

Sąd odczytał to, co mówił oskarżony, kiedy przesłuchiwała go prokuratura. L. stwierdził, że 6 stycznia zmarła mu matka, co było dla niego szokiem. Przyznał, że zdarzało mu się dzwonić na jej telefon w nadziei, że kobieta odbierze.

11 stycznia, według oskarżonego odbył się pogrzeb, a w pierwszą niedzielę po tym wydarzeniu rodzina wraz z Patrykiem L. pojechała do Zawiercia na zamówioną w tamtejszym kościele mszę za duszę zmarłej. To było 16 stycznia. L. miał zostać tam na noc i wrócić na następny dzień do swojego miejsca zamieszkania. To wszystko, co ma do powiedzenia w związku ze śmiercią Tomasz Cz. Do śmiertelnego pobicia doszło 17 stycznia o godzinie 10 rano.

– Zaprzeczam, że brałem udział w przemycie narkotyków i nie byłem w grupie przestępczej – wyjaśniał Patryk L.

„Był dziwny z wyglądu i zachowania”

Oskarżony odniósł się jednak do zeznań złożonych przez współosadzonego w wadowickim zakładzie karnym oraz byłą partnerkę Patryka L. Według 36-latka wszyscy, którzy na niego donieśli zrobili to, bo mieli w tym jakiś interes. Jeden świadek ma zeznawać, ponieważ chce załatwić sobie niższy wyrok, kobieta walczy o prawo do dzieci, a trzeci mężczyzna, jak powiedział L., jest chory psychicznie.

Świadkiem z dysfunkcją jest Michał W. poznany w zakładzie karnym w styczniu 2017 roku. L. nie miał zatargu z wytatuowanym od stóp do głowy więźniem. – Wypytywał mnie o różne rzeczy, był dziwny z wyglądu i zachowania. Inni mówili, że donosi policji. Utwierdziłem się w tym w marcu 2017 roku – mówi L.

Zdaniem oskarżonego, Michał W. wszystko, co jest w zeznaniach zmyślił, a resztę podsunęli mu policjanci. Patryk L. powiedział, że sami funkcjonariusze, którzy namawiali go do współpracy, stwierdzili, iż mają swojego informatora w więzieniu, pokazali mu nawet notatkę z nazwiskiem Michała W. – Wiedzieli o mojej nowej rodzinie. Powiedzieli mi, że prowadzą operację, która może, ale nie musi zostać wykorzystana przeciwko mnie – opowiadał oskarżony przed sądem.

L. odniósł się również do zeznań jego byłej kobiety, z którą ma dzieci. – Walczymy o nie, stąd jej zeznania, które mnie obciążają. Ułożyłem sobie życie z inną. Tak wyszło – stwierdził.

Tajne

Reszta procesu został utajniona. Okazało się, że zeznawać będą świadkowie, których wiedza jest wykorzystywana do postępowań przygotowawczych oraz w jednym procesie dotyczącym grupy Sharksów, zatrzymanej w marcu 2017 roku.

News will be here