Perły socjalistycznej motoryzacji niszczeją pod gołym niebem. Właściciele apelują o pomoc [ZDJĘCIA]

Zabytkowe Samochody fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl

Chodzi o stojącą tuż obok Hangaru Czyżyny prywatną kolekcję zabytkowych samochodów. Wśród nich można znaleźć unikatowe w skali kraju egzemplarze – pobiedę M72, prototyp poloneza analoga czy wyprodukowanego w liczbie 500 sztuk malucha cabrio.

– To są przepiękne auta. Aż serce się kroi, gdy patrzę, jak niszczeją pod gołym niebem – mówi Jerzy Woźniakiewicz, dyrektor Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej i współzałożyciel Muzeum Ratownictwa w Krakowie, gromadzącego zabytkowe samochody służb ratowniczych.

Włóczęga

Historia kolekcji jest smutna. Nim auta trafiły na teren byłego lotniska w Czyżynach, stacjonowały w Niepołomicach, gdzie miała powstać wystawa poświęcona zabytkowej motoryzacji. Tak się jednak nie stało. – To unikatowy w skali Europejskiej zbiór liczący niemal 60 samochodów. Mieliśmy tworzyć tę kolekcję z burmistrzem Kracikiem. Gmina udostępniła nam halę, w której swoje eksponaty przechowywało też Muzeum Ratownictwa. Przyszły wybory, burmistrz Kracik odszedł. Nowe władze pozwoliły nam zajmować halę przez kilka kolejnych lat i w końcu wypowiedziały nam umowę. O wystawie nie było już mowy – mówi Grzegorz Warkowski, jeden z właścicieli kolekcji.

Z Niepołomic część aut trafiła do Krakowa. Pojawił się pomysł, by auta współtworzyły kolekcję z Muzeum Inżynierii Miejskiej, jednak sama miejska placówka miała problemy z pomieszczeniem wszystkich swoich eksponatów. Gdy we wrześniu Muzeum otworzyło wystawę Moto Historie, właściciele byli zmuszeni do przeparkowania samochodów poza teren placówki. – Musieliśmy udrożnić przestrzeń przy hangarze. Stoimy tu, gdzie stoimy dzięki uprzejmości Zarządu Zieleni Miejskiej – tłumaczy Warkowski.

Niestety teren, na którym stacjonują auta, nie jest w żaden sposób zabezpieczony. Ostatnio internet obiegło zdjęcie wywleczonej na środek placu manewrowego, zdewastowanej, bardzo rzadkiej dziś Syreny R20. Auto trafiło do szeregu, jednak ataki wandali mogą się powtórzyć.

Potrzeba pieniędzy i doświadczenia

Grzegorz Warkowski wprost przyznaje, że on i współwłaściciel kolekcji nie mają wystarczających funduszy nie tylko na renowację aut, ale nawet na ich przechowywanie we własnych garażach. Ma też plan na stworzenie muzeum z prawdziwego zdarzenia. – Zamysł jest taki, że chcielibyśmy zrobić muzeum, otwartą wystawę, na której eksponowane byłyby auta w takim stanie, w jakim są. Część hali, mieszcząca warsztat pozostałaby przeszklona i zwiedzający mogliby oglądać postęp prac restauracyjnych. Krok po kroku – odtwarzanie blacharki, tapicerki, renowację silnika – mówi.

Zapewnia, że gdyby tylko udało się znaleźć partnerów gotowych do otwarcia wystawy lub nawet ich przechowania, są gotowi do oddania aut w depozyt.

By uchronić auta przed niekorzystnymi warunkami potrzeba hali o powierzchni około 500 metrów kwadratowych. Pozwoli to na parkowanie aut „zderzak w zderzak”. Otwarcie  wspomnianego przez siebie muzeum wymagałoby pomieszczenia znacznie większego.

Właściciele kolekcji chcą powołać fundację, co otworzyłoby drogę do pozyskiwania zewnętrznego finansowania. Kłopot w tym, że nie mają oni doświadczenia ani w prowadzeniu tego typu przedsięwzięcia, ani w poszukiwaniu funduszy.

Czy jest szansa, by Muzeum Inżynierii Miejskiej wspomogło kolekcjonerów? Piotr Gój, dyrektor placówki przekonuje, że to nie takie proste. – Sami mamy problem z miejscem dla naszych własnych eksponatów. Kilkukrotnie proponowałem odkupienie kilku egzemplarzy, których brakuje w naszej kolekcji, ale właściciele nie byli zainteresowani. Mówili, że to spójna kolekcja. Nie za bardzo mogę też wziąć auta w depozyt, bo to oznacza konieczność otoczenia eksponatów dużo większą troską, tak by nikt nie zarzucił mi, że uległy uszkodzeniu w depozycie – stwierdza.

Zaznacza, że przed otwarciem ekspozycji w Hangarze Czyżyny zachęcał właścicieli do zakupu ogrodzenia. To ułamek procenta wartości całej kolekcji, a uchroniłoby eksponaty przed wandalami. Pomimo zapewnień ogrodzenie jednak nie stanęło.

Dyrektor Gój szacuje, że koszt wynajmu hali lub wiaty mogącej pomieścić wszystkie zgromadzone przy hangarze samochody oscyluje wokół 5 tys. zł miesięcznie.

Kłopot wizerunkowy

Łukasz Pieniążek, prezes Muzeum Ratownictwa w Krakowie w zalegającej na Czyżynach kolekcji widzi pewien kłopot. – Jedyne, co nas łączy, to niedobra reklama z ich strony. Ludzie myślą, że to są nasze zbiory, które niszczeją i dla nas to poważny problem wizerunkowy, który będzie narastał, bo właściciele nie są w stanie ich właściwie zabezpieczyć – skarży się.

Wspomniany wcześniej Jerzy Woźniakiewicz jest przekonany, że miasto powinno podjąć interwencję w tej sprawie. – Problemem jest to, że właściciele nie starali się o wpisanie ich jako pojazdy zabytkowe. Myślę, że kolekcją i ich stanem powinien zainteresować się konserwator zabytków, bo część z nich z miejsca uzyskałoby statut zabytków. Powinny być zabezpieczone nawet na koszt miasta, które później mogłoby oczekiwać rozliczenia z właścicielami. Warto, żeby miasto zareagowało – otoczyło auta siatką albo przykryło je płachtami – komentuje.
Grzegorz Warkowski wyjaśnia, że jego kolekcja jest efektem wieloletniej pracy i pasji. Podkreśla, że zależy mu na tym, by auta pozostały w jego rękach, jednak w przypadku nieznalezienia sponsora będzie zmuszony do sprzedaży części samochodów.

Czytaj wiadomości ze swojej dzielnicy:

Czyżyny