Policja milczała, bo życie dziecka było zagrożone

Zatrzymany Bogdan B. fot. CBŚP

Po tym, jak funkcjonariusze zatrzymali porywaczy, którzy niecały rok temu uprowadzili dziecko, na światło dzienne wychodzą nowe informacje. – Mieliśmy embargo na informacje, ponieważ życia dziecka było zagrożone – przyznaje Sebastian Gleń, rzecznik prasowy Komendy Wojewódzkiej Policji w Krakowie.

To była niezwykle ciężka i skomplikowana sprawa. Kiedy dziecko zostało porwane spod szkoły, przez kilka dni jego życie mogło wisieć na włosku. Rodzice usłyszeli od porywaczy groźbę, by nie powiadamiali policjantów. Dlatego mundurowi nie zdradzali, że cokolwiek o sprawie porwań w styczniu 2017 roku wiedzą.

Dodatkowo funkcjonariusze mieli na początku mało tropów. Nie chcieli też informować sprawców o tym, co robią, aby nie wiedzieli, na jakim etapie jest śledztwo oraz czy śledczy idą w dobrą stronę. Okazało się, że sami sprawcy mataczyli i podrzucali sfałszowane dowody. – Przestępcy czytają, wiedzieliby, co mamy – dodaje Gleń.

Mimo że kilka miesięcy zajęło ustalenie sprawców (Bogdan B. i Dorota B.), 30 listopada zostali zakuci w kajdanki. Tydzień później policjanci odkryli samochód, w którym przewożony był porwany chłopczyk. W środku znajdowały się środki łatwopalne. Nie było tam jednak zapalnika.

Nieznany los mężczyzny

Przestępcy przetrzymywali swoje ofiary, policja jest pewna dwóch, na działce w Krakowie. W altanie schowana była metalowa skrzynia i to tam byli uwięzieni najpierw 76-letni biznesman, porwany w 2013 roku, a później chłopiec. Ciała mężczyzny do tej pory nie znaleziono.

– Nie wiadomo, co się z nim stało. Być może żyje, być może nie. Mógł umrzeć na zawał, ale mógł też zostać zabity. Wiadomo też, że sprawca planował kolejne porwania – mówi Sebastian Gleń.

Zastanawia kwestia tego, dlaczego porywacze zostali w kraju po zainkasowaniu dwóch okupów. Za 76-latka mogli dostać nawet pół miliona złotych. Za dziecko padają różne kwoty, być może chodzi nawet o setki tysięcy.

– Dla niego to mógł być więcej niż zarobek – może jakiś sposób samorealizacji. Mógł uciec z Polski, dysponował znaczną kwotą. Jednak postanowił zostać – zastanawia się Gleń.

Sprawa jest rozwojowa. Na razie sprawcy usłyszeli zarzuty porwania. Spędzą w areszcie trzy najbliższe miesiące. Nie jest wykluczone, że byli zamieszani w inne tego typu przestępstwa, niekoniecznie na terenie Małopolski.