Powoli kręci się bat na dopalacze

fot. materiały prasowe KWP

Do sejmowej komisji zdrowia trafił projekt dotyczący zmiany ustawy o narkomanii. Wśród pomysłów jest karanie więzieniem posiadania, produkowania oraz sprzedawania tzw. dopalaczy. Zawodowi dilerzy będą mogli trafić za kratki nawet na 10 lat. Prace są jednak na wczesnym etapie. Wszystko będzie również zależało od tego, czy rząd zaakceptuje projekt poselski.

Dopalacze nie są nowym problemem, ale prace nad odpowiednimi zapisami w ustawie ślimaczą się. Co prawda śledczy starają się dopasowywać obowiązujące przepisy do danych spraw, ale nie wiadomo, czy ostatecznie sąd przyzna rację prokuraturze.

Jak piszą autorzy projektu, „w obecnym stanie prawnym brak jest przepisów umożliwiających skuteczne ściganie sklepów z tzw. dopalaczami, jak również osób wytwarzających, wprowadzających do obrotu czy udzielających dopalaczy – na gruncie ustawy definiowanych jako środki zastępcze i nowe substancje psychoaktywne”. I to pomimo wielkiej szkodliwości tych substancji handlarze nimi są ścigani wyłącznie za inne wykroczenia czy przestępstwa, których się dopuszczają podczas całego procesu sprzedaży.

Właśnie to ma się zmienić. Karane będzie bowiem wytwarzanie, udzielanie oraz samo posiadanie substancji psychoaktywnych tak samo jak w przypadku „tradycyjnych” narkotyków.

Do 10 lat w więzieniu

Ustawodawca przewiduje od roku do 10 lat pozbawienia wolności, w zależności od rodzaju przestępstwa. Najsurowiej karani będą producenci oraz dilerzy, którzy w znacznych ilościach wprowadzają do obrotu dopalacze. Podobnie karani mają być ci, którzy nakłaniają do zażycia lub ułatwiają dostęp do nowych środków psychoaktywnych. Bezpiecznie nie będą mogli się czuć również sami posiadacze. W zależności od ilości środków sędzia będzie wymierzał odpowiednią karę.

Zmiany będą dotyczyć również jednostek zajmujących się tym problemem. Jak informuje Joanna Kosmala z małopolskiego sanepidu, wszystkie szpitale będą miały obowiązek informowania Wojewódzkich Stacji Sanitarno-Epidemiologicznych o zatruciach. – Bo jest ich tak naprawdę więcej niż kilkadziesiąt rocznie. Gdyby wszyscy zgłaszali, to mielibyśmy liczbę rzędu 300-400 miesięcznie (w 2017 do tej pory było to 201 zatruć, w 2016 – ok. 70 – przyp. red.) – stwierdza urzędniczka.

Do tego zniknie problem wydłużających się badań nowych substancji psychoaktywnych, ponieważ policyjne laboratoria kryminalistyczne będą miały uprawnienia do badania takich substancji. Jak ocenia Kosmala, jeszcze bliższa współpraca służb oraz sanepidu zaowocuje sukcesami na polu walki z dopalaczami.

Ale konkretów brakuje 

Wiceminister zdrowia Józefa Szczurek-Żelazka nie chce się odnosić do treści projektu uchwały. Podkreśla, że to projekt poselski. – Jeśli będzie gotowe stanowisko rządu w tej sprawie, to je przedstawimy. Natomiast ono musi przejść przez procedurę i być zaakceptowanym przez radę ministrów – tłumaczy podsekretarz staniu.

Szczurek-Żelezko dodaje, że posłowie mają swój sposób patrzenia na kwestię dopalaczy. – W ministerstwie również trwały prace w tej sprawie, zespół ją analizował i być może zostanie też przegotowany nasz projekt. Choć oczywiście nie przesądzam tego, że ten poselski projekt może zostać zaakceptowany – dodaje polityk.

Na razie też nie są znane żadne terminy prac nad projektem ustawy. Te będzie ustalał marszałek sejmu.

News will be here