Prezes grzmi po rundzie jesiennej: Hutnik nie jest sanatorium w Ciechocinku! Tu trzeba ciężko pracować

fot. Paweł Jerzmanowski/Hutnik Kraków

Za piłkarzami Hutnika bardzo słaba runda w II lidze, co przełożyło się aż na osiem punktów straty do miejsca gwarantującego utrzymanie. – Wiele meczów było nijakich, zabrakło gryzienia trawy i wylewania hektolitrów potu. Nie może być tak, że porażki przeżywają kibice i zarząd, a piłkarze niekoniecznie – mówi prezes Artur Trębacz.

W klubie z Suchych Stawów są bardzo rozczarowani efektem końcowym, czyli 15 punktami w 20 meczach, przedostatnim miejscem i – co najważniejsze – aż ośmiopunktową stratą do bezpiecznej pozycji. Artur Trębacz uważa, że zostały spełnione wszystkie kryteria, by zespół się rozwijał i prezentował „tak godnie, jak wiosną”, gdy w bardzo dobrym stylu utrzymał się na poziomie centralnym.

Rozczarowanie

– Nie spodziewaliśmy się aż tak słabej rundy. Zespół z jesieni nie gwarantuje, że jest w stanie skutecznie walczyć o pozostanie w II lidze. Ostatni mecz z Siedlcami [wygrany na wyjeździe 3:0] nie może nam zamazać obrazu, bo już wcześniej były pojedyncze dobre występy. Jakość piłkarzy była bardzo chwiejna, nie potrafili ustabilizować formy, by prezentować odpowiedni poziom – kręci głową prezes Dumy Nowej Huty.

Trębacz uważa, że drużynie nie brakowało jakości piłkarskiej. Wprost mówi, że za mało było gryzienia trawy i wylewania potu, co w pierwszej połowie roku pozwalało wydzierać punkty i pozostać w lidze. Działacz daje też do zrozumienia, że piłkarze nie za bardzo przejmowali się porażkami („w okolicach stadionu dało się słyszeć dużo śmiechów i żartów”), po udanej drugiej części poprzedniego sezonu uwierzyli w swoją siłę („rada drużyny negocjowała z nami premię za awans i baraże”) i zabrakło im pokory.

– Nie może być tak, że porażki przeżywają kibice i zarząd, a piłkarze niekoniecznie. Po przegranej w Ostródzie, gdzie zespół zaprezentował styl nieprzystający Hutnikowi, mieliśmy burzliwe spotkanie. Zawodnicy tłumaczyli się, że ostatni zespół w tabeli zaskoczył ich zmianą taktyki. To dla mnie nie do przyjęcia! – zaznacza prezes.

Niezadowolenie kibiców. Trębacz: Hutnik to nie sanatorium

Postawił wtedy sprawę jasno: jeżeli nadal będą się tak prezentować, to dla wielu zabraknie miejsca w klubie. Po kompromitującym występie Hutnik tracił do bezpiecznej pozycji sześć punktów, a skończył z ośmioma, więc zarząd uznał, że zmiany są nieuniknione. Z klubem pożegnało się już czterech piłkarzy, kolejnych czterech jest na liście transferowej. Trębacz podkreśla, że wszystkie decyzje są przemyślane. I ostrzega, że pozostali zawodnicy nie mogą spać spokojnie i zetrzeć potu z czoła. Jeżeli nie będą przykładać się do pracy w trakcie zimowych przygotowań, podzielą los kolegów.

– Nasze decyzje spowodowały trochę zamieszania wśród kibiców i mediów, ale to był świadomy ruch. Oburzenie fanów jest efektem ubocznym, to przede wszystkim zawodnicy mieli dostać sygnał, że Hutnik nie jest sanatorium w Ciechocinku. Trzeba ciężko pracować, by się u nas utrzymać. Muszą też czuć presję. Jeżeli tego brakuje, nie ma gwarancji gry – niezależnie od tego, jak długo ktoś u nas występował i jak wcześniej się prezentował. Zawodnika rozliczamy z tego co pokazał tu i teraz. Zasada jest prosta: jesteś tak dobry jak twój ostatni mecz – wyjaśnia Trębacz.

Wolną rękę w poszukiwaniu nowego klubu dostali grający jesienią regularnie obrońcy Piotr Stawarczyk (23 grudnia rozwiązał umowę), Piotr Zmorzyński i rzadziej występująca ikona klubu – Kamil Sobala.

Przy Ptaszyckiego uznali, że 38-letni Stawarczyk – choć wygrywał rywalizację w drużynie – ma coraz większe problemy z przygotowaniem szybkościowym. Przegrywał pojedynki biegowe, a jego braki ograniczają pole manewru trenerowi w wyborze taktyki.

– Na przykład, gdy chce zagrać wyższą obroną – wskazuje Trębacz.

Piotr Zmorzyński grał na lewej obronie i to właśnie po akcjach rywali tą stroną Hutnik tracił gole. 27-letni zawodnik bardzo dobrze czuje się w akcjach ofensywnych, jednak ma duże braki w grze obronnej.

– Zdarzały mu się katastrofalne błędy, a my musimy uszczelnić obronę, jeżeli chcemy myśleć o utrzymaniu. U trenera Szymona Szydełki grał jako wahadłowy, był ubezpieczany przez środkowych obrońców, a w innym systemie jego braki są bardziej widoczne – mówi Trębacz.

Niespełna 35-letni Sobala grał rzadko i był wyborem numer cztery lub pięć wśród napastników. Kibice wskazali jednak, że to jedna z ikon klubu i powinien mieć okazję pożegnać się w obecności fanów.

– Kamil ma oferty z niższych lig. Braliśmy pod uwagę rozwiązanie, że na wiosnę wyjdzie w jeszcze jednym meczu i będzie mógł się pożegnać. Nie było jednak zainteresowania zawodnika tym, by do tego doszło – tłumaczy szef Hutnika.

Szydełko wciąż wierzy. Zarząd nie będzie szarżował

Pierwszym trenerem Dumy Nowej Huty pozostanie Krzysztof Lipecki, który jesienią zastąpił Szydełkę. Podkreśla, że zespół miał przebłyski i na tym opiera swoją wiarę w skuteczną walkę o pozostanie w II lidze. Liczy też, że większość nowych piłkarzy będzie miał do dyspozycji na starcie przygotowań. Zespoły ekstraklasy i I ligi mogą jednak później decydować o kadrach, więc trzeba się liczyć z tym, że ktoś może później wzmocnić zespół.

Klub zaznacza, że zrobi wszystko, by nie spaść, ale w granicach rozsądku. Nie będzie zadłużania się i działań, które moglyby odbijać się czkawką w kolejnych sezonach.