Przewodnicy znaleźli sposób na deregulację?

Od dwóch miesięcy, aby oprowadzać turystów po Krakowie w roli przewodnika, nie trzeba mieć na to żadnych papierów. Tak ustalił Sejm uchwalając w 2013 pakiet ustaw uwalniających niektóre zawody, w tym zawód przewodnika oraz pilota wycieczek. Krakowscy przewodnicy postanowili powołać federację stowarzyszeń.

Mieliśmy nadzieję, że uda się zatrzymać nowelizację Gowina. Po to się spotykamy, aby wyrazić wdzięczność, że jesteście pierwszymi ambasadorami Krakowa. Gdy budowaliśmy argumentację przeciw deregulacji mówiliśmy, że ten zawód nie powinien być w zupełności wolny, ponieważ trzeba dużo wiedzieć o mieście, znać kontekst, ciekawostki. Przewodnik musi być skarbnicą wiedzy. Wzrost ruchu turystycznego nie będzie możliwy bez zachowania wysokich standardów w turystyce. Dzięki państwa wiedzy mamy szansę rozwijać ruch turystyczny – powiedziała na piątkowym spotkaniu z okazji Międzynarodowego Dnia Przewodnika wiceprezydent ds. kultury, Magdalena Sroka.

Przeciwni deregulacji

Licencjonowani krakowscy przewodnicy od samego początku byli przeciwni deregulacji zawodu. Argumentowali to tym, iż na deregulacji ucierpi nie tylko środowisko przewodników, ale przede wszystkim turyści, którzy będą oprowadzani przez osoby do tego nieprzygotowane. Wśród największych wad nowego systemu wymieniane są m.in.: wzrost szarej strefy, obniżenie jakości usług oraz wzrost niezadowolenia z usług turystycznych oferowanych w naszym kraju.

Niedawno przewodnicy zaprotestowali przeciwko tzw. free walking tour, czyli zwiedzaniu za napiwki. Zdaniem Barbary Bukowskiej, prezes Stowarzyszenia Przewodników Turystycznych w Krakowie, takie praktyki degradują zawód i stawiają przewodników w roli żebraków.

Osoba związana z branżą turystyczną, która nie chce ujawniać swojej tożsamości, negatywnie ocenia pretensje przewodników o free walking tours. – Mamy wolny rynek i nie powinno się w żaden sposób tego ograniczać. Jak ktoś chce, może wybrać licencjonowanego przewodnika za 200 złotych, a ma prawo wybrać również kogoś bez licencji za na przykład 50 złotych.

Federacja się sprawdzi?

Obecnie przewodnikiem może być każdy, kto ukończył 18 rok życia, ma wykształcenie przynajmniej średnie oraz jest niekarany. Tak jest w teorii. Praktyka wygląda nieco inaczej. W Krakowie działa bowiem sześć różnych stowarzyszeń przewodników i zawiązały one Federację Stowarzyszeń Przewodnickich. Jak tłumaczyła na dzisiejszym spotkaniu w Urzędzie Miasta Krakowa Barbara Bukowska, prezes Stowarzyszenia Przewodników Turystycznych Guide Kraków: – Celem federacji jest zabezpieczenie zawodowych przewodników, ich interesów oraz  promowanie interesów stowarzyszeń. Jako krakowscy przewodnicy chcemy się odróżniać od osób, które przybyły tutaj z zewnątrz.

Federacja chce także utrzymywać najwyższe standardy w pracy przewodników. – Poprzez szkolenia i wykłady chcemy podnosić poziom wiedzy przewodników oraz ich umiejętności – stwierdziła Barbara Bukowska. – Chcemy, aby przewodnik miejski po Krakowie miał identyfikator, a oprócz tego wiedzę, potrafił przekazywać informacje i tym samym godnie reprezentował miasto.

W ramach federacji mają zostać powołane zespoły, które m.in. będą monitorować jakość usług przewodników. Powstanie też kapituła złożona z przedstawicieli miasta, muzeów miejskich i przewodników, która będzie układać egzaminy na licencjonowanego przewodnika. Następnie po zdanym egzaminie z wiedzy o Krakowie, komisja certyfikacyjna będzie wydawała identyfikatory.

Pomysł certyfikowania poparł jeden z obecnych na sali przewodników, powołując się na przykład innego europejskiego kraju. – Portugalia uwolniła zawód przewodnika wcześniej od nas. Stosowanym rozwiązaniem w tej sytuacji jest posiadanie identyfikatorów, na których jest napisane, że dana osoba jest oficjalnym przewodnikiem.

Trzeba pilnować jak się mówi o Krakowie

Aleksander Miszalski, członek Zarządu Krakowskiej Izby Turystycznej uważa, że w interesie Krakowa oraz Polski jest to, aby pilnować kto i co mówi o Krakowie. – Nie chcielibyśmy, aby przyjechał przewodnik z dajmy na to z Austrii i opowiadał, że Auschwitz był polskim obozem zagłady. Natomiast uwolnienie zawodu pilota było dobrym posunięciem twierdzi Aleksander Miszalski. I dodaje, że certyfikowanie wewnętrzne nie wpłynie negatywnie na rynek, ponieważ najważniejsza w tym zawodzie jest wiedza i umiejętność jej przekazania innym.

Podobny argument podniosła prezes Barbara Bukowska nazywając przewodników „nauczycielami”. Jednak z tym zdaniem nie zgadza się Maciej Zimowski, koordynator Akcji Wolne Przewodnictwo. – Przewodnik może się zwyczajowo nazwać zarówno „nauczycielem”, jak też np. „guru” czy „wielkim mistrzem”, co nie zmienia faktu, że formalnie nauczycielem nie jest. Regulacje zawodu nauczyciela dotyczą wyłącznie szkolnictwa nadzorowanego przez resort edukacji, poza którymi istnieje także wolny i nieregulowany rynek wszelakich prywatnych usług edukacyjnych. Pilot i przewodnik działają wyłącznie w sferze usług prywatnych i nie są zawodami zaufania publicznego – pisze Zimowski na stronie wolnezawody.org.