Wrócił do Polski, aby pomóc. Znalazł kłopoty

fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl

Matteo B. przerwał studia we Włoszech i przyjechał do Polski, by pomóc swojej biologicznej matce i siostrze. Po trzech miesiącach pobytu w kraju, trafi do aresztu. Oskarżony jest o pobicie Michała B. i spowodowanie poważnego uszczerbku na zdrowiu. Poszkodowany jednak przed sądem przyznał, że sam sprowokował całą sytuację.

Oskarżony urodził się w Polsce, a do Italii trafił 12 lat temu, gdy został adoptowany przez włoską rodzinę. W tym roku postanowił jednak wrócić do kraju, bo okazało się, że jego biologiczna matka i siostra mają problemy finansowe. Matteo B. zamieszkał w hostelu przy ul. Stradomskiej. Znalazł też pracę, w której udało mu się zameldować tylko dwa razy. Później został zatrzymany.

Prokuratura oskarżyła go o to, że 7 lipca pobił Michała B. i spowodował u niego uszkodzenia czaszki. Wymagana była interwencja chirurgiczna. Śladem po operacji jest spora blizna po prawej stronie głowy. Ustalenia śledczych jednak nieco mijają się z tym, o czym na sali sądowej mówił zarówno oskarżony, jak i poszkodowany.

O co poszło?

Dzień przed zdarzeniem Matteo i Michał spotkali się na podwórku, gdzie znajduje się hostel, w którym mieszkał oskarżony. Rozmowa się nie kleiła, ponieważ jak później powiedział Włoch, ma prawo do niezwierzania się ze swoich spraw przypadkowo spotkanym ludziom na ulicy. – Nie jest łatwo mówić, że jestem adoptowany i przyjechałem pomóc młodszej siostrze – wyjaśnił. Michał B. poczuł się wtedy zlekceważony i zwyzywał 23-latka. Tym razem jednak nie doszło do rękoczynów.

Następnego dnia, tuż przed północą, Matteo wracał z grilla u siostry. Na podwórku siedział Michał B. i dwoje jego znajomych. Włoch chciał być miły i przywitać się ze wszystkimi. W sądzie stwierdził, że zależało mu na dobrych stosunkach z sąsiadami. Michał B. jednak nie podał mu ręki. Później stawał się coraz bardziej agresywny.

Matteo B. wyjaśnił, że w pewnym momencie był przyparty do ściany i poczuł się na tyle zagrożony, że instynktownie uderzył Polaka w szczękę łokciem. – Trzymał w ręku butelkę i groził, że mnie zabije. Broniłem się – powiedział Włoch.

Gdy 23-latek wyprowadził cios, Michał B. runął na ziemię jak rażony piorunem. Matteo nie zdawał sobie sprawy, że mężczyzna stracił przytomność i jeszcze nim potrząsnął. Później, gdy zauważył, że B. stracił świadomość, próbował go ocucić, dlatego klepnął leżącego dwukrotnie w policzek, co na nagraniu z monitoringu wygląda, jakby Włoch bił nieprzytmonego mężczyznę. Następnie zaproponował wezwanie pogotowia, ale sam tego nie zrobił, bo – jak powiedział – nie miał pieniędzy na karcie telefonicznej.

Matteo B. jeszcze przed przyjazdem pogotowia przeprosił żonę poszkodowanego, a na sali sądowej również Michała B.

„Nie mam wobec niego roszczeń”

Poszkodowany przyznał, że gdy wypije, to „głupio żartuje”. Stwierdził też, że faktycznie zwyzywał młodszego mężczyznę i zastępował mu drogę. – Sprowokowałem go – wyjaśniał sądowi. Michał B. dodał też, że uważa, iż uszkodzenie głowy było wynikiem niefortunnego upadku. – Straciłem przytomność, bo się przewróciłem. Nie powiedziałem jednak, że go zabiję, najwyżej pobiję – zastrzegł.

Michała B. zdziwiły też dwie rzeczy: zatrzymanie Włocha oraz to, że zaraz po operacji, kiedy jeszcze był pod wpływem leków, przyszła do niego policjantka, aby wysłuchać tego, co ma do powiedzenia. – Już wtedy w szpitalu powiedziałem, że nie mam wobec niego żadnych roszczeń – podkreślił.

Poszkodowany wyszedł ze szpitala dwa dni później, następnie przebywał w domu półtora miesiąca. Nie poniósł z tego tytułu żadnych strat materialnych ani zdrowotnych. – Poza blizną po operacji – dodał. Sędzia Aleksandra Sołtysińska-Łaszczyca doceniła wyjaśnienia Michała B. – Rzadko świadkowie czy poszkodowani przyznają się do swojej winy – powiedziała.

Z wolnej stopy

Matteo zostanie zwolniony z aresztu, w którym spędził trzy miesiące. Musi się jednak meldować na komisariacie i ma zakaz opuszczania kraju. Sąd zastosował również poręczenie majątkowe w wysokości 8 tys. złotych. Pieniądze te przywieźli rodzice adopcyjni, którzy na rozprawę przylecieli z Włoch. Warto dodać, że na sali obecna była również biologiczna matka oraz siostra Matteo B.

Czytaj wiadomości ze swojej dzielnicy:

Stare Miasto
News will be here