Zamieszanie wokół planu miejscowego może zakończyć się w prokuraturze. Radni z komisji rewizyjnej twierdzą, że mają przeczucie, iż coś niedobrego zdarzyło się na sesji 20 grudnia. W wyniku przesunięcia głosowania nad planem miejscowym, korzyść miała odnieść jedna z radnych. Ta jednak zaprzecza, podobnie jak wnioskodawca przesunięcia terminu głosowania. – Zaczyna się brudna kampania – komentuje Rafał Komarewicz.
Rafał Komarewicz, przewodniczący klubu Przyjazny Kraków zgłosił wniosek o przesunięcie procedowania dwóch planów miejscowych na inny termin. Wniosek ten przyjął Sławomir Pietrzyk, również z Klubu Przyjazny Kraków, który akurat 20 grudnia prowadził sesję rady miasta. Na tym miała skorzystać inna radna z tego samego klubu, Anna Prokop-Staszecka, gdyż dwa dni przez wejściem w życie miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego „Tonie – Wschód” uzyskała pozwolenie na zabudowę wielorodzinną.
Taki zbieg okoliczności nie wygląda dobrze, dlatego komisja rewizyjna rady miasta będzie wnioskować do prokuratury o zbadanie, czy wszystko zostało przeprowadzone zgodnie z prawem.
– Nie mamy jakichś dowodów, tylko przeczucie, że coś jest nie w porządku. Od tego jest prokuratura, aby to sprawdzić – mówi przewodniczący komisji, Adam Kalita (klub radnych PiS). Jak zapowiada radny, taki wniosek zostanie wysłany śledczym w ciągu dwóch najbliższych dni.
– Trzeba sprawdzić, czy to było intencjonalne czy nie. Bardzo dziwny zbieg okoliczności – komentuje Michał Drewnicki, radny PiS.
Aby zyskać czas?
Radny Rafał Komarewicz tłumaczy, że te dwa punkty dotyczące planów miejscowych zostały ściągnięte z porządku obrad, ponieważ w tym czasie było zaplanowane głosowanie nad budżetem miasta na 2018 rok. Jednak zapomina, że drugie czytania projektu planów miejscowych zazwyczaj trwają bardzo krótko.
– Nie musiało być przesuwane. Pierwsze czytanie odbyło się 6 grudnia, drugie powinno się odbyć w kolejnej sesji. Co ważne, te drugie czytania trwają minutę, dwie. Samej dyskusji dotyczącej planu nie ma. Twierdzenie, że chodzi o czas to kompletna bzdura. A co więcej, zostały zdjęte dwa plany, a trzeci został – podsumowuje Drewnicki.
„Milicyjne metody”
Rafał Komarewicz podtrzymuje swoje tłumaczenie. – Czy oni są jasnowidzami? Wie pan, ile było poprawek do budżetu i Wieloletniej Prognozy Finansowej? 500, a na każdą z nich były przeznaczone dwie minuty – stwierdza radny.
Przewodniczący Przyjaznego Krakowa nie ma złudzeń, że to działanie czysto polityczne i początek, jak to ujął, brudnej kampanii wyborczej. – Im gorzej w mieście, tym lepiej dla PiS. Dla mnie było priorytetem wtedy uchwalenie budżetu i WPF – podkreśla.
– A jeśli chodzi o budowę, to przecież ma być w tym budynku dobudowany gabinet lekarski i tylko dlatego radna wnioskowała o zmianę WZ. Kto podkładałby się dla takiej „korzyści”? – pyta Komarewicz.
„Tam będzie mieszkać moja rodzina”
Anna Prokop-Staszecka nie ma sobie nic do zarzucenia w tej sprawie. Jak mówi, starania o budowę rozpoczęła w 2015 roku. W 2017 roku uzyskała pozwolenie na budowę i wynajęła firmę, która by się tym zajmowała.
Gdy obiekt był gotowy, ale niewykończony, okazało się, że zmienia się prawo. W zabudowie jednorodzinnej nie mogą być więcej niż dwa mieszkania lub mieszkanie i gabinet. Prokop-Staszecka planowała tam cztery mieszkania oraz miejsce na swoją praktykę lekarską.
– Doradzono mi, aby zmienić WZ na zabudowę wielorodzinną. I zrobiłam to właśnie w marcu 2017 – mówi radna.
– Czy nie mam prawa mieć marzenia, aby moje córki, wnuki, matka i bratanica, mieszkały razem? To nie był dom do sprzedaży – zaznacza Anna Prokop-Staszecka.
Zdaniem radnej, jest to afera polityczna. – To szczucie i pomawianie, nie ma to nic wspólnego z merytoryką. Wierzę jednak w to, że ludzie się opamiętają – dodaje.