Radni za kolejową rewolucją w mieście, ale z realizacją nie będzie łatwo

fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl

Koleje Małopolskie chcą jeszcze w tym roku uruchomić połączenia kolejowe pomiędzy dzielnicami, korzystając z tzw. małej, a być może również dużej obwodnicy kolejowej. Taką propozycję spółka złożyła miastu. By jednak było to możliwe, trzeba zbudować perony, a na to trzeba by wydać – i to szybko – kilka milionów złotych. Urząd miasta odpowiada teraz, że takich pieniędzy nie ma, ale radni chcą, by próbował je znaleźć.

Pomysły wykorzystania istniejących torów do komunikacji wewnątrz miasta nie są nowe. Teraz jednak sprawa mocno przyspieszyła, m.in. w związku z rozpoczynającą się wkrótce przebudową linii kolejowej przez centrum miasta. – Będą z tego powodu duże ograniczenia w rozkładach, dlatego będziemy dysponować wolnymi pociągami i maszynistami – argumentuje Grzegorz Stawowy, prezes Kolei Małopolskich.

Stąd pomysł, by wykorzystać ten moment i pociągi skierować na linie, które nie są dziś wykorzystywane do przewozów pasażerskich, a które mogłyby usprawnić poruszanie się po Krakowie. Chodzi przede wszystkim o tzw. małą obwodnicę, a więc tory przebiegające od Łobzowa przez Olszę, Grzegórzki, Dąbie, Zabłocie do dworca w Płaszowie. Pociąg mógłby po nich kursować np. z Mydlnik do Wieliczki i z powrotem.

Druga obwodnica przebiega natomiast przez Batowice, Wzgórza Krzesławickie, nowohuckie osiedla peryferyjne i łączy się z główną linią w rejonie Podłęża, skąd można wrócić do Krakowa Głównego. Umożliwia skierowanie pociągu, który kursowałby okrężnie.

– Widzimy w statystykach, że coraz więcej osób jeździ pociągiem po Krakowie, a nie tylko pomiędzy Krakowem a gminami ościennymi – przekonuje Stawowy. – Mała obwodnica byłaby bardziej praktyczna, bo więcej osób przy niej mieszka. Duża ma tę wadę, że choć mogłyby z niej korzystać osoby, które dojeżdżając spoza Krakowa mogłyby w rejonie Kocmyrzowskiej zostawiać samochody i jechać szybko do centrum, to generalnie prowadzi z dala od osiedli – ocenia. Propozycja ze strony Kolei Małopolskich wyrażona w niedawnym liście do prezydenta obejmuje jednak obydwie możliwości.

Potrzebne przystanki

By połączenia wewnątrz miasta – w którejkolwiek wersji – można było uruchomić, potrzebne byłoby jak najszybsze utworzenie przystanków. Miałyby status tymczasowych, choć w praktyce oznacza to przede wszystkim to, że nie spełniałyby części wymogów, np. tych dotyczących dostępności dla osób niepełnosprawnych. – To jest przystanek, który tymczasowy jest z nazwy. Jest trwale związany z gruntem, a po dobudowaniu windy i pochylni będzie pełnoprawny – przekonuje Stawowy.

I właśnie w sprawie budowy nowych przystanków radni miejscy podjęli dziś uchwałę. Wnioskują w niej do prezydenta o jak najszybsze podjęcie rozmów z marszałkiem województwa oraz o to, by przygotował zmianę w budżecie i znalazł środki na ten cel.

Zgodnie z pierwotnym projektem uchwały nowe przystanki miałyby powstać w rejonie ulic Mogilskiej (lub Klimeckiego/Dekerta), Wileńskiej oraz alei Pokoju. Po poprawkach wprowadzonych przez Prawo i Sprawiedliwość dopisano tam jeszcze przystanek w Luboczy. Ostatecznie za uchwałą opowiedziało się 41 radnych, a więc wszyscy obecni na sali.

Nie ten czas, nie ten tryb

Na razie miasto odrzuca ten pomysł, argumentując to m.in. brakiem możliwości wygospodarowania pieniędzy. Jak przekonuje Jan Machowski z magistratu, połowa roku to nie jest czas na decydowanie o tego rodzaju inwestycjach, które wymagają przygotowania. – Takie inwestycje nie powstają z dnia na dzień. W tym roku nie ma na to pieniędzy w budżecie – mówi. Równocześnie miasto czeka na wyniki studium, które ma pokazać, czy i w jakiej formie rozwój połączeń kolejowych w mieście jest zasadny.

News will be here